[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mieszkaliśmy w domu zbudowanym na stromej skale, jego ściany były wiecznie wilgotne, to
bardzo niezdrowe. Mojego ojca nazywano „o guaglione pazzo”, szalonym chłopakiem, moją
matkę zaś „grandissima puttana”, wielką dziwką - tak przynajmniej twierdził ojciec. Ubierała
się niczym bogini, była nas trójka malutkich dzieci, a ona szła sobie na ulicę, wystrojona,
wyperfumowana, nas zostawiając brudnych i głodnych. Była młodziutka i doprowadzało ją do
szału, jak sześciomiesięczne bliźnięta ryczały i srały w pieluchy. Być może sądziła, że
wystarczy, jak nas urodziła. Ojciec, który nie miał pracy, czasami nas mył i odgrzewał nam
mleko,’ a kiedy wracała matka strasznie ją tłukł i szarpał za włosy. Miałam jakieś cztery lata,
kiedy ojciec mnie zaprowadził do ich łóżka i zaczął obmacywać. Do dziś widzę to wielkie
loże z brązu przykryte białą narzutą wyhaftowaną przez moją babcię, moje chude, spalone na
słońcu nogi i bardzo czułego tatę, który mi mówił: „Graziella, skarbie, pomóż tatusiowi”.
Wsadzał swojego olbrzymiego i różowego penisa między moje nogi...
ISABEL PISANO: Musiał to być straszny szok dla tak małej dziewczynki...
G: Wcale nie, moja droga. My, biedacy, nie możemy pozwolić sobie na takie durne
rozważania. Wiesz, co sobie myślałam? Guarda un pó ąuello che mi tocca fare per ąuella troia
di mia mądre. (Kiedy mówi: „Zobacz tylko, co muszę robić dla tej ulicznicy, mojej matki”,
słychać w jej głosie wyraźny sycylijski akcent. Takie rozważania w wieku czterech lat
świadczą, że od urodzenia była obdarzona instynktem przetrwania i że od najmłodszych lat
potrafiła z tak dramatycznej sytuacji znaleźć wyjście). Wiesz co jeszcze? Te specyficzne
kontakty z ojcem sprawiały, że czułam się ważna. Kiedy już skończył, a jego wzrok zawisał
w próżni, ja wpatrywałam się w sufit z głębokim poczuciem dumy: uwielbiałam go. Któregoś
dnia żebrząc o jedzenie, podsunęłam puszkę pod nos amerykańskiemu żołnierzowi z bazy w
Sigonella, a ten dał mi jednodolarowy banknot. Pobiegłam kupić sobie loda, ale go nie
zjadłam. Ze wszystkich sił pędziłam przez wertepy w stronę domu, żeby podzielić się z
ojcem, zanim lód zamieni się w to, co wspominam jako śmietankę rozkoszy - gdy byłam mała
nikt nigdy mnie nie głaskał, tylko ojciec to robił. Mnóstwo ludzi stało przed drzwiami
naszego domu. Ciotka, młodsza siostra mojej matki, ubrana na czarno niczym złowieszczy
ptak, chciała mnie zatrzymać: „Nie wchodź tam!”, krzyknęła, kiedy ja już zdołałam się
wślizgnąć do domu. Mój ojciec wisiał na belce sufitu, miał otwarte, jakby przerażone oczy,
pusty wzrok i wywalony, ciemny, niemal fioletowy język. Lód wypadł mi z rąk. Nie wiem,
czy wybuchnęłam płaczem z tego właśnie powodu, czy dlatego, że straciłam loda...
pamiętam, że z niedowierzaniem patrzyłam, jak leżał na ziemi: ten wspaniały śmietankowy
smakołyk z pistacją, i z truskawkami, i z orzechami, zupełnie roztopiony, unicestwiony. A
może płakałam za nim, za ojcem, który zrobił coś nieodwracalnego, zostawiając mnie na
zawsze samą jak palec.
I: Co potem?
G: Mama kupiła adapter i całymi dniami słuchała płyty z pasodpble, prezentu od
przyjaciela, który był w Hiszpanii. Okna otwierała na oścież i była zachwycona. Mówiła, że
radość musi zawitać do naszego domu, a kiedy patrzyłam na nią w ciszy, ze złością,
stwierdzała: „Ten wariat, twój ojciec, się zabił, e chi se ne frega, to jeden z bardziej
wulgarnych sposobów powiedzenia po włosku - a kogo to obchodzi? Biegłam na urwiska i
stawałam na skałach, czekając aż morze lub inna nadprzyrodzona siła zwróci mi ojca. Nie
odzywałam się do matki. Kiedy ukończyłam siedem lat, usługiwałam w zamku pana barona.
Spędziłam tam miłe chwile, jedzenia miałam pod dostatkiem - w domu zawsze głodowałam -
i wszyscy dobrze mnie traktowali. Baron był wdowcem i miał małego synka, któremu
dotrzymywałam towarzystwa. Tam po raz pierwszy nauczono mnie bawić się, a jego ojciec
czytał nam bajki przed snem: Czerwonego Kapturka i wszystkie te inne historyjki. Ten dom
wydawał mi się być rajem i pomógł uporać się ze śmiercią ojca, choć nadal mam wrażenie, że
za nim tęsknię.
I: Nigdy nie mogłaś liczyć na miłość matki?
G: Zaraz po owdowieniu moja matka przyprowadziła do domu Enzo, mechanika.
Teraz trochę lepiej ją rozumiem, gdy byłam dzieckiem, nienawidziłam jej. Jest bardzo chora,
wiesz? Ma raka wątroby, ale da sobie radę, ta mulica jest z gatunku żylastych, ona nie umrze,
nie. Nie ma o tym mowy. Sądzę, że teraz jest we mnie zapatrzona, nie wiem, czy czasami nie
dlatego, że dobrze mi się ułożyło.
I: Kiedy zajęłaś się prostytucją? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl