[ Pobierz całość w formacie PDF ]

DeLong śmiał się; najpierw cicho, a potem coraz głośniej.
Hennessey urwał w pół zdania.
 Co cię tak rozbawiło, Simon?  zapytał zimno.
 Przepraszam. Nie powinienem się śmiać. Jestem ci winien gorące przeprosiny za
to, że to tak długo trwało.
165
 No myślę. Cholera, nie wiedziałem, że prawnicy mają takie pokręcone poczucie
humoru. To, co żeś tu odstawił...
 To nie żart, Roger. Naprawdę wstrzymamy wszelkie przelewy na twoje konto.
Chcemy, żebyś nas podał do sądu. A naszym argumentem istotnie będzie to, że jesteś ro-
botem i że musimy w związku z tym zerwać nasz kontrakt.
 Chwileczkę, przecież ty powtarzasz...
 ... i będziemy bronić naszego stanowiska do samego końca.
 Naprawdę chcecie to zrobić?
 Ale zamierzamy przegrać tę sprawę  mówił dalej spokojnie DeLong.  A kie-
dy już ją przegramy, to nie tylko spłacimy wszystkie zaległości razem z odsetkami, lecz
także popłacimy wszystkie twoje rachunki i dodamy niebagatelną premię. Zrekompen-
sujemy ci wszystkie kłopoty, które będziesz miał z naszego powodu.
Hennessey poprawił rozchełstane ubranie i usiadł z powrotem przy biurku DeLon-
ga. Patrzył na niego przez moment i kręcił głową.
 Naprawdę bardzo mi przykro, Simon, że to się stało. Byłeś dość fajnym facetem.
A teraz... wariat. Takie nieszczęście...
 Wcale nie. Jestem tak samo przytomny i normalny jak zawsze.
 Ach, tak ci się wydaje...?
 Nie. Jestem w pełni przy zdrowych zmysłach.
 W takim razie może zechciałbyś mi powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi?
 Obawiam się, że nie możemy teraz odkrywać naszych kart. Nawet przed tobą, Ro-
ger. Powiem ci jednak, że naprawdę istnieje zasadniczy powód, dla którego to wszyst-
ko robimy, a który zrozumiesz dopiero pózniej. Mam też nadzieję, że będziesz z nami
współpracować, nawet w tak zwane ciemno... Choćby przez wzgląd na naszą długą zna-
jomość, Roger. Znasz nas, nie zawiedziemy cię. Bądz z nami, a na pewno na tym nie
stracisz.
Hennessey przytaknął z ulgą.
 Czyli to wszystko to jakiś manewr taktyczny, tak?
 Myślę, że możesz tak to nazwać.
 Ale nie powiesz mi, o co chodzi?
 Nie, nie teraz. To by za bardzo trąciło wciąganiem cię w konspirację.
 Ale przecież właśnie mnie wciągasz w konspirację!
DeLong zaśmiał się krótko i mrugnął do niego.
 Doprawdy? Jedyne, co robimy, to odmawiamy płacenia twoich należności. Zaufaj
nam, Roger. Nie stracisz na tym. Masz moje słowo.
 No cóż  chrząknął niepewnie Hennessey.
Należności Hennesseya ciągle nie wpływały. Trzy miesiące pózniej powiadomił więc
kancelarię Feingold i Charney, że dłużej nie zgadza się na taką sytuację. Zerwał umo-
166
wę na usługi w kancelarii i zaskarżył ją o niepłacenie zaległych należności. Kancelaria
zaś wynajęła inną firmę świadczącą usługi prawnicze i zawiadomiła sąd, że będzie bro-
nić swego stanowiska.
Kiedy doszło już do rozprawy Hennessey przeciw kancelarii Feingold i Charney, ta
ostatnia posłała do boju jednego ze swoich najmłodszych pracowników, który stwier-
dził po prostu, że zważywszy na to, iż Roger Hennessey jest robotem, nie może otrzy-
mywać wynagrodzenia z tytułu świadczonych usług.
 Robot Hennessey  kontynuował prawnik  dalej wysyłał do kancelarii swoją
ekipę złożoną z innych robotów, choć przecież kancelaria Feingold i Charney wcale go
o to nie prosiła. Wobec tego nie uważamy za słuszne  dodał  by opłata za nie zamó-
wione usługi była konieczna, pomijając już to, że Hennessey jest robotem i nie ma pra-
wa zawierać żadnych kontraktów. A roboty nie mają żadnych praw publicznych i nie
mogą nikogo oskarżać. Może zrobić to jedynie właściciel, ale nie one same.
 Ale mój klient nie jest robotem  wybuchnął adwokat Hennesseya.  To jest ja-
sne jak słońce na niebie. Jest takim samym człowiekiem jak my wszyscy.
 Pana klient  odparł człowiek Feingolda i Charneya  został wyposażony
w protetyczne, czyli sztuczne serce, czyż nie?
 No, prawdopodobnie tak. Muszę się jednak upewnić. Ale co to ma do rzeczy... Jaki
to może mieć związek...
 Ma związek, zapewniam pana. Z należnym szacunkiem, proszę wysoki sąd o od-
niesienie się do tego punktu.
Sędzia spojrzał na Hennesseya.
 A więc, panie Hennessey?
 Mam protetyczną tykawkę, jasne. Ale co...
 Nasze stanowisko w tej kwestii jest następujące  wtrącił szybko człowiek z kan-
celarii Feingold i Charney.  Obecność sztucznego mechanizmu w ciele pana Hennes-
seya całkowicie zmienia jego oficjalny status. Można tu argumentować, że byłby on już
dzisiaj martwy, gdyby nie sztuczny, roboci komponent w jego ciele. Chcemy więc pod-
kreślić, że częściowo protetyczny pan Hennessey jest w istocie robotem, i to od kilku lat.
Dlatego też kontrakt, który zawieraliśmy z człowiekiem, przestał obowiązywać, gdy ten
pan uzyskał status robota.
 Więc to tak!?  żachnął się Hennessey.  A niech mnie kule biją! %7łe to niby ser-
ce czyni mnie robotem, tak? Dobre sobie. Tak mówią? Naprawdę tak twierdzą? Ha, do-
bre sobie...!  Roześmiał się na cały głos.
Na sali sądowej podniosła się ogromna wrzawa. Sędzia musiał przez parę mi-
nut uspokajać zebranych, ale nikt go nie słuchał. W końcu jednak jego głos dotarł do
wszystkich. Sprawę rozwiązano na korzyść powoda. Pan Roger Hennessey, którego sąd
uznał niewątpliwie za człowieka, ma prawo do pobierania opłat z tytułu świadczonych
167
usług, a także do należnych odsetek za zwłokę.
Kancelaria Feingold i Charney odwołała się od tej decyzji. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl