[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jakieś godności. Jednak i tu spotkał mnie srogi zawód. Owszem, był rajcą miejskim,
powierzono mu też zawczasu stanowisko burmistrza powietrznego - w razie wybuchu
epidemii przejąłby dyktatorską władzę nad wszystkimi służbami miejskimi.
Od długotrwałego wpatrywania się w mikrofilmy rozbolała mnie głowa. Ruszyłem
więc na Planty, by trochę się przewietrzyć. Wiał chłodny, jesienny wiatr, drzewa gubiły
resztki liści.
- Kraków świetnie pasuje - rozważałem. - Jest tu ze czterysta kamienic, wiele z nich
pamięta tamte czasy. Są tu strychy, mogą być ukryte pomieszczenia... W sam raz dobre
miejsce, by znalezć egipski sarkofag zamurowany w ściennej niszy trzy lub cztery stulecia
temu... Do tego suche kupieckie piwnice, tworzące labirynt pod wszystkimi niemal
kamienicami i częścią ulic...
Pan Tomasz stanął przed niewielkim domkiem. Budynek, wzniesiony z pociemniałego
już drzewa, był otoczony miniaturowym ogródkiem usianym gęsto rzezbami krasnoludków.
Zadzwonił dzwonkiem u furtki. Drzwi uchyliły się ze skrzypnięciem i stanął w nich wysoki
mężczyzna o nieco szalonym wyglądzie.
- Pan Zygfryd Koniecpolski? - zapytał muzealnik. - Ministerstwo Kultury i Sztuki.
Mam do pana kilka pytań.
- Ha, chcecie przejąć moje zbiory! - oburzył się człowiek. - Ale to się wam nigdy nie
uda. Uczyniłem moją kolekcję tak różnorodną, że nie zmieści się w żadnym muzeum.
- Możemy porozmawiać?
Gospodarz zastanawiał się chwilę.
- Możemy - powiedział wreszcie. - Zapraszam.
Weszli do sieni, a potem do pokoju. Zciany były gęsto pokryte półkami. Na nich
spoczywał ogromny zbiór rozmaitych różności. Czego tu nie było... Przedwojenne butelki po
lekarstwach, kafle z pieca, łuski po pociskach... Na podłodze walały się armatnie kule i
rozmaite okazy geologiczne. Najcenniejsze okazy zgromadzono w małych gablotkach
pokrywających ścianę. Figurki z jajek z niespodzianką sąsiadowały z krzemiennymi grotami
włóczni... Karty telefoniczne ze starymi tureckimi fajkami... Ot, różności zbierane latami po
targach staroci...
- Czym mogę służyć? - właściciel chyba niewłaściwie zrozumiał zdumienie w oczach
gościa.
- Wspaniałe zbiory - powiedział pan Tomasz. - Faktycznie różnorodne. Czy jest coś,
czego pan nie kolekcjonuje?
- Znaczki - Zygfryd nachmurzył się. - Nie cierpię tych lepkich papierków...
- Wiemy, że kupił pan przez Internet kilka egipskich amuletów.
- Nie oddam.
- Ależ nie zamierzam ich zabierać. Chciałbym tylko je obejrzeć i ewentualnie zrobić
kilka fotografii...
- A to oczywiście - gospodarz z dumą wskazał gablotkę, w której na grubym,
czerwonym aksamicie spoczywały amulety. Wokół nich ułożył serduszko ze srebrnych
rzymskich monet.
Pan Tomasz oglądał je długo i w milczeniu.
- Jak pan myśli, z jakiego okresu pochodzą? - zapytał wreszcie.
- Nie wiem, ale są autentyczne - powiedział. - Sprawdziłem u rzeczoznawcy.
Twierdzi, że może to był okres Nowego Państwa albo pózniej... Ich formy nie zmieniły się
przez co najmniej osiemset lat, stąd trudności z datowaniem - gdy przeszedł do konkretów,
jego twarz utraciła półprzytomny wyraz. - Ponieważ mogą pochodzić z czasów rzymskich,
położyłem wokoło te monety.
- Czy chłopak, od którego je pan kupił, nie mówił, skąd pochodzą?
- Mówił - kolekcjoner poważnie skinął głową. - Powiedział, że jego dziadek w czasie
wojny przebywał w Egipcie i tam kupił je od handlarzy antykami.
- Jak pan sądzi, mówił prawdę?
- Nie wiem - powiedział gospodarz. - Brzmiało to wiarygodnie, ale on sam... Miał
dziwny akcent. Mówił świetnie po polsku i wyglądał na naszego, ale w jego głosie
pobrzmiewały takie nutki, jakby długo przebywał za granicą...
- Gdzie się panowie spotkali? - pan Tomasz drążył temat.
- Miał mieszkanie w takiej obrzydliwej kamienicy przy %7łelaznej. Szukacie go?
- Właśnie. Chcemy sobie uciąć z nim pogawędkę na temat tych amuletów... Sądzimy,
że mogą pochodzić z pewnej zaginionej egipskiej mumii.
- Mam numer jego telefonu komórkowego - kolekcjoner zaczął grzebać w szufladzie.
- Jest już nieaktualny - wyjaśnił gość, podziwiając kilkanaście wiecznych piór
ułożonych w innej gablotce. - Czy wspominał coś jeszcze?
- Powiedział, że może będzie miał trochę ciekawych rzeczy z tej samej epoki. Tylko
musi coś załatwić.
- Co takiego?
- Tego nie powiedział.
Pan Samochodzik podziękował i pożegnał się z szalonym zbieraczem. Przed wyjściem
wykonał jeszcze cyfrowym aparatem kilka fotografii amuletów. Wróciwszy do ministerstwa,
przesłał je meilem do profesora. Odpowiedz przyszła po dwudziestu czterech minutach.
Przedmioty wyglądają na autentyczne i mogą pochodzić z mumii, której sarkofag odnalazł się
w Płocku.
Dotarłem do Barbakanu i zakręciłem z powrotem na Stare Miasto. Antykwariaty.
Obszedłem wszystkie, które znalazłem. Pokazywałem legitymację ministerstwa i
wypytywałem o egipskie zabytki. Niestety. Tylko w jednym zaprezentowano mi kaganek
ozdobiony greckimi napisami, pochodzący z miejscowości Abydos. Ale przecież chodziło mi
o starożytny Egipt, a nie o okres hellenistyczny... Owszem, w jednym z domów aukcyjnych
wspomnieli, że przed kilkunastu laty mieli posążek przedstawiający boginię Hathor... Ale to
wszystko.
Zaszedłem jeszcze do Muzeum Archeologicznego popatrzeć sobie na ich zbiory. Były
wspaniałe. Sztuce Egiptu poświęcono dwie sale. W pierwszej wyeksponowano setki drobnych
zabytków. Amulety, kaganki, posążki... W drugiej spoczywały sarkofagi i mumie. Na
ścianach zawieszono między innymi papirusy - Księgi Umarłych. Piękna i bogata kolekcja,
ale w ostatnich latach nie zakupiono niczego.
Poszedłem jeszcze na Uniwersytet Jagielloński. Znowu biblioteka. I znowu męczące
wzrok przeglądanie mikrofilmów. Spisy profesorów, niekiedy opatrzone różnymi uwagami.
Szesnastowieczna łacina drastycznie różniła się od klasycznej, znanej mi ze studiów. Brnąłem
jednak przez nią dzielnie. I nieoczekiwanie los się uśmiechnął. Solfa mieszkał w Krakowie!
Miał kamienicę przy ulicy Szczepańskiej. Zanotowałem adres. Numeracja zmieniła się przez
te wszystkie lata, ale dzięki planom miasta, porównując numery domów, ustaliłem, o który
budynek chodzi.
Plac Szczepański leży po zachodniej stronie miasta, przy samych Plantach. Nazwa
jego upamiętnia znajdujący się tu w XVI wieku kościół pod wezwaniem świętego Szczepana. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl