[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jeszcze czego, chyba na wszelki wypadek wyciągnę i sztylety!
- Hej, stop, stop, stop! - Zamachałam rękoma. - Dajcie spokój, w takim tempie to wy się zaraz
pobijecie i będę musiała albo się mścić, albo pomagać w ukrywaniu trupa, a naprawdę nie mam
czasu na takie głupoty! Rolarze, moja przyjaciółka ma na imię Orsana, ja jestem Wolha. I
naprawdę chciałyśmy z panem porozmawiać, ale wolałybyśmy zrobić to w jakimś
sympatyczniejszym miejscu. I bezpieczniejszym. Możliwe, że ścigają nas bandyci.
- Mam nadzieję, że mówiąc o bandytach, nie ma panna na myśli moich kolegów ze Starminu? -
złośliwie skomentował wampir.
- Nie, prawdziwi rozbójnicy, bardzo niezadowoleni z faktu, że wtrąciłyśmy się w ich leśną
działalność antyspołeczną.
- I w jakiż to sposób udało wam się ich tak rozwścieczyć?
- Właśnie o tym chciałybyśmy z panem porozmawiać.
Wampir spojrzał na mnie z tak smętnym wyrazem twarzy, jakby na sto procent wiedział, że za
najbliższym rogiem oczekują na niego tłumy wiedzminów z kołkami osinowymi, a ja jestem
szefem całej imprezy. Ale poprzestał na westchnieniu i skinął w kierunku Orsany:
- Można jej zaufać?
Ze zdziwieniem potwierdziłam. Dokładnie z takim samym skutkiem mógł zadać to pytanie
Orsanie, czyli drugiej z dwójki kompletnie nieznanych mu panien. Ale z jakiegoś powodu wybrał
mnie.
- Dobrze. Tu niedaleko jest niezła knajpka - zaproponował Rolar, łapiąc w garść uzdę swojego
konia. - Co prawda tylko dla strażników i do tego nieżonatych, więc z ulicy się tam nie wejdzie.
Ale jeżeli pani ochroniarka będzie się dobrze zachowywać i schowa miecz do po-
chwy, to przedstawię was jako przypadkowe przyjaciółeczki, które za niewielką opłatą
zdecydowały się ubarwić moją samotność.
- Szo?! - ryknęła najemniczka, przepełniona słusznym gniewem. - Mnie za sprzedajną dziewkę?!
- Ale za to tam na pewno nikt nas nie podsłucha. - Rolar wzruszył ramionami. - Rozbójnicy za
żadne skarby nie będą się pchali do karczmy po brzegi wypchanej strażnikami, a znajomi nie
zechcą popsuć mi takiego obiecującego wieczoru.
Sądząc z wyrazu twarzy Orsany,  obiecujący wieczór zacząłby się już i natychmiast, ale
dokładnie w tejże chwili jakieś półtora łokcia nad nami otworzyło się okno, z którego małym, acz
śmierdzącym wodospadem wylała się zawartość nocnika, dzieląc się po równo pomiędzy kanał
ściekowy i lewy bok Wianka.
- Ażeby ci tak kto szwarknął na twój durny łeb! - z głębi serca życzyła najemniczka, potrząsając
zachlapaną nogą.
- A nie ma co stać pod oknami i łupać oczkami! - wyglądająca oknem baba nie pozostała dłużna,
po czym chlusnęła z wiadra mydlinami wprost w Orsanę. Mętna woda zatoczyła koło i znalazła
się z powrotem w wiadrze z takim impetem, że kobiecinę odrzuciło do tyłu i na podstawie łomotu,
plusku oraz soczystych przekleństw pod adresem  wstrętnej wiedzmy już tylko mogliśmy
zgadywać, co się wydarzyło.
W ten oto sposób wyrzuciłyśmy z siebie złość, ale nie chcąc ściągać nadmiernej uwagi, śladem
Rolara wycofałyśmy się z niegościnnego zaułka. Wbrew moim oczekiwaniom, wampir nie
śpieszył się z zagłębianiem w mroczne chaszcze, gdzie łatwo zgubić ślady i schować się przed
cudzymi spojrzeniami, a na odwrót, ruszył w kierunku centrum miasta. Jechałyśmy za nim, nieco
skołowane popularnością naszego nowego znajomego wśród okolicznych mieszkańców. Witał się
z nim co drugi - zaczynając od napotkanych strażników, a kończąc na żebrakach siedzących
wzdłuż ścian. Chichotały sprzedajne dziewki, żartobliwie posyłając w kierunku wampira całusy,
radośnie piszczały dzieciaki, skąpo uśmiechali się złodzieje, pośpiesznie wyciągając ręce z
cudzych kieszeni, solidnie kłaniali się kupcy. Uliczne handlarki jedna przez drugą wołały Rolara
do swoich kramów, a gdy skusił się na gorący pasztecik z kapustą, nie kosztowało go to nawet
miedziaka.
 Knajpka okazała się przestronną karczmą  Aaknący Strażnik , w której hałaśliwie spędzały
czas patrole po zakończeniu zmiany. Nasze wejście zrodziło rwetes zachwyconych głosów - w
drodze do wolnego stolika w ciemnym rogu Rolar musiał co rusz odpowiadać na powitania i
ściskać ręce kolegów. Nie zdążyliśmy nawet usiąść, a stół już uginał się pod ciężarem kufli z
piwem, a podkuchenna pośpiesznie, żeby nie zapomnieć, wyliczała, komu z przyjaciół wampir
zawdzięcza taką obfitość. Rolar przerwał jej, pytając o zdrowie, żartobliwie uszczypnął za chętnie
podstawiony tyłek i królewskim gestem nakazał poczęstować wszystkich obecnych na jego
rachunek. Karczma ponownie utonęła w ryku, a wampir musiał wstać i przywitać zebranych,
kłaniając się na wszystkie cztery strony.
Orsana bez ceregieli pociągnęła podkuchenna za spódnicę, odrywając jej uwagę od Rolara, i
poprosiła o sznycel cielęcy z kiszoną kapustą i kawałek ciasta z wiśniami. Nie komplikując sobie
życia wyborem, zamówiłam to samo.
- I ci wszyscy ludzie wiedzą, że pan jest... znaczy tym? - z niedowierzaniem spytała Orsana.
- Oczywiście, że nie, tego mi tylko brakowało. - Rolar przymknął oczy i pociągnął nosem z
zachwyconym wyrazem twarzy wygłodniałego konesera. - Miletta, słoneczko, a dla mnie barani
udziec zapiekany w gorczycy, a do niego talerz ziemniaków. I jeszcze parę pasztecików z serem.
Tylko szybko, moja miła, szybko, bo będę musiał zjeść ciebie!
- I on nie żartuje - burknęła Orsana śladem dziewczyny.
- Hej, Rolar! - zawołał wampira starszy mężczyzna przy barze. - Wczoraj w nocy w zaułku
bednarzy, to twoja robota?
- Yhym. - W oczekiwaniu na kolację wampir oddawał honory piwu. Ja nie ryzykowałam alkoholu
na pusty żołądek. Orsana natomiast odważnie złapała za rączkę najbliższego kufla i upiła wielki
łyk, ale natychmiast skrzywiła się i zaczęła kaszleć.
- Mówią, żeś na miejscu położył siedmiu? - kontynuował odpytywanie znajomy. Rolar leniwie
machnął ręką z rozczapierzonymi palcami.
- Pięciu. Dwóch zdążyło dość daleko odbiec.
- Gisz się zaklinał, że oni cię co najmniej dwa razy dorwali.
- Ja się tam dziwię, że on w ogóle cokolwiek dojrzał. Z beczki, do której zanurkował na widok
dziesiątki idiotów z zardzewiałymi mieczami - pogardliwie rzucił wampir, biorąc się do drugiego
kufla. Poczekał, aż koledzy skończą się śmiać, a potem z pretensją dokończył: - I to się ma [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl