[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rynku przed upływem roku.
Enzio nie zareagował tak, jak oczekiwał Malcolm.
- To było głupie posunięcie, Malcolm. Do wyborów pozostał jeszcze
miesiąc. Przez ten czas Laura może wyrządzić wiele szkody. - Jego spojrzenie
stwardniało. - Niektóre babki są dziwne. Kiedy toną, chcą kogoś pogrążyć, zwykłe
tego, kto doprowadził do ich upadku.
Malcolm miał wrażenie, że powietrze w pokoju zgęstniało. Oddychał z
trudem. Przeciągnął palcem pod kołnierzykiem koszuli.
- Nie znasz jej tak jak ja - powiedział, starając się opanować drżenie głosu. -
Jest taka jak jej stary. Obchodzi ją tylko gazeta.
- Zdaje się, że przed chwilą powiedziałeś, że nie uda się jej ocalić.
- Nie. Ale Laura umrze, starając się to zrobić. - Smak cygara przyprawiał
Malcolma o mdłości, położył go w popielniczce. Przysięgam, Enzio, jestem
ostatnią osobą, o której będzie myślała.
Enzio pochylił się nad biurkiem, wskazując cygarem w jego stronę.
- Po prostu nie lekceważ tej kobiety, Malcolm. Nie rozmawiamy o jakimś
tanim pismaku. To przez nią poszedł siedzieć jeden z moich potężnych przyjaciół.
Nikt inny nie umiał go przyskrzynić.
Przenikliwe, bezlitosne spojrzenie Enzia sprawiło, że Malcolm poczuł
nieprzepartą chęć, by się czegoś napić i w ten sposób uspokoić nerwy.
- Mam na nią oko.
Enzio powoli pokiwał głową.
- Dobrze. Nie zniósłbym myśli, że cały czas i wysiłek, które w ciebie
zainwestowałem, nie mówiąc o pieniądzach, są stracone.
Malcolm zaczął się odprężać.
- Nie są. Możesz być tego pewien.
- Cieszę się, że ucięliśmy sobie miłą pogawędkę. - Enzio spojrzał na złotego
roleksa. - Byłeś już u Jerry'ego Orbacha?
- Tak.
- Lepiej wróć tam, zanim żona zorientuje się, że cię nie ma. - Zaczekał, aż
Malcolm wstanie, i dodał: - Czy rozwiązała już swój mały problem?
Chryste, pomyślał Malcolm, czując, jak zimny dreszcz przebiega mu po
krzyżu. Czy jest coś, czego ten facet nie wie?
- To też jest pod kontrolą, Enzio - powiedział i powtórzył, jakby chciał
przekonać samego siebie. - Wszystko jest pod kontrolą.
Gdy Malcolm wyszedł, Enzio zadzwonił po Tony'ego Cordera, lojalnego
pomocnika, który zajmował sąsiednie biuro. Kilka sekund pózniej Tony dumnie
wkroczył i usiadł na brzegu biurka Enzia.
- Wzywałeś mnie, szefie?
Był to niski, żylasty, przystojny Portorykańczyk, bardzo latynoski w typie.
Miał gładko zaczesane do tyłu, związane w koński ogon włosy i zimne, błyszczące
oczy, które sprawiały wrażenie, jakby zawsze miał gorączkę. Ubierał się
elegancko, tak jak jego szef. Miał ciemnoszare spodnie, czarną jedwabną koszulę
rozpiętą pod szyją i czarne eleganckie buty.
- Chcę, żebyś pojechał do Austin na kilka tygodni, Tony.
- Kłopoty, szefie?
- Chcę, żebyś to sprawdził. - Enzio położył cygaro w popielniczce i oparł się
na krześle, krzyżując ręce na płaskim brzuchu. - Pamiętasz reporterkę Laurę
Spencer?
Kącik cienkich ust Tony'ego uniósł się ku górze.
- Jak mógłbym zapomnieć? To przez nią Vince Denardi trafił do paki.
- Jest teraz wydawcą  Austin Sentinel .
- Pan żartuje. - Wyraz jego twarzy nie zmienił się. Nic nie było w stanie
wzruszyć Tony'ego Cordera. - Sprawia kłopoty, szefie?
- Możliwe. Chociaż Kandall zarzeka się, że nie. - Enzio przyjrzał się swoim
wypielęgnowanym paznokciom. - Prowadzi śledztwo w sprawie jego funduszy na
kampanię wyborczą. Nie podoba mi się sposób, w jaki Kandall sobie z tym radzi.
- Co zrobił?
- Namówił kilka grubych ryb, żeby zerwały kontrakty z  Sentinelem . Miał
nadzieję, że bez reklam gazeta padnie.
- A pan uważa, że ona się nie wycofa.
Enzio z uwagą przyglądał się diamentowemu sygnetowi połyskującemu na
palcu.
- Babki takie jak ona nigdy się nie poddają.
- Może Kandall przysparza więcej kłopotów niż jest wart - zasugerował
Tony. - Myślał pan o tym, szefie?
- Tak. I wierz mi, gdyby chodziło o jakikolwiek inny stan, nie Teksas,
dałbym sobie z nim spokój. Ale w grę wchodzą ogromne pieniądze, Tony. Dlatego
Kandall wart jest zachodu.
Nie przesadzał. Przemyt marihuany przez Rio Grande na tratwach
meksykańskich  rzecznych szczurów był najbardziej lukratywnym interesem w
regionie, przynosił dochody rzędu milionów dolarów rocznie. %7łeby mieć swój
udział w tym biznesie, Enzio potrzebował poparcia wpływowych urzędników
stanowych, takich jak Malcolm Kandall i człowiek, którego Enzio zamierzał
umieścić na stanowisku prokuratora generalnego Teksasu.
- Co mam zrobić, szefie? - spytał Tony.
- W Austin zgłoś się do Luigiego. On załatwi ci samochód, broń i wszystko,
co może być potrzebne. Jak się urządzisz, dowiedz się, co wie ta kobieta i kto jej
dostarcza informacje. A co najważniejsze, sprawdz, czy ma coś, co mogłoby
powiązać moje nazwisko z Kandallem.
Twarz Tony'ego pozostała bez wyrazu.
- A jeśli ma?
- Pozbądz się dowodów. - Enzio przerwał. - A potem pozbądz się jej.
5
Enzio odprowadził wzrokiem wychodzącego Tony'ego. Spośród wszystkich
ludzi, którzy dla niego pracowali - ochroniarzy, pomocników, prawników - tylko
Tony'ego Cordera darzył pełnym zaufaniem.
Natknął się na niego, gdy Tony wykrwawiał się od kuli przed klubem Capri
dziesięć lat temu. Zamiast zadzwonić na policję, kazał Hinowi wnieść go do środka
i wezwał osobistego lekarza.
Tony, który miał wtedy tylko osiemnaście lat, był młodocianym przestępcą o
inteligentnej twarzy i kartotece policyjnej długiej na kilometr. Był bystry, szybki w
działaniu i gotów zrobić wszystko za dach nad głową i okazję, żeby dołączyć do
grona grubych ryb. Enzio, który znał się na ludziach, zapewnił mu jedno i drugie.
Tony szybko awansował w mafijnej hierarchii i Enzio wkrótce zorientował
się, że dzieciak ma nie tylko odwagę, ale i inicjatywę. Jego jedyną słabością były
kobiety. Niemal co tydzień miał nową babkę i chociaż zarzekał się, że to miłość
jego życia, kolejne kobiety pojawiały się i znikały z niezwykłą regularnością.
Enzio wolałby pomocnika o mniej rozbudzonym libido, ale dopóki kobiety
nie przeszkadzały mu w pracy, nie obchodziło go, ile panienek Tony dmuchał.
Enzio wziął cygaro i ponownie je zapalił. Posłanie Tony'ego do Austin to był
dobry ruch. On potrafi załatwić tę sprawę.
W piątek rano siedząca przy osłoniętym parasolem stoliku na tarasie hotelu
Cztery Pory Roku Laura spojrzała na zegarek. Bill Smolen spózniał się
dwadzieścia minut na spotkanie, które miało się odbyć przy śniadaniu. To nie jest
dobry znak. Zwłaszcza że dyrektor Choice Food, największej sieci sklepów
spożywczych w Teksasie, znany był ze swej punktualności.
Chociaż Bill Smolen nie zerwał kontraktu reklamowego z  Sentinelem tak
jak inni, nie spieszył się z jego odnowieniem. Laura miała nadzieję, że
przygotowana przez nią oferta skłoni go do zawarcia nowej umowy.
Zaczęła się zastanawiać, czy nie zadzwonić do jego biura, gdy zobaczyła go
w drzwiach restauracji. Spostrzegł ją, pomachał ręką i podszedł do stolika.
- Przepraszam za spóznienie, Lauro - powiedział, siadając na krześle
naprzeciwko niej. - Dziś rano córka przywiozła do nas wnuki i mieliśmy urwanie
głowy.
- Nie ma sprawy - powiedziała, uśmiechając się promiennie, i wręczyła mu
kartę. - Mówią, że omlet southwestern jest doskonały.
- Nigdy nie jem przed partią golfa. Proszę tylko o kawę - powiedział,
zwracając się do kelnerki, która przyszła po zamówienie.
Rozczarowana, że będzie miała mniej czasu na rozmowę, Laura zamknęła
menu i powiedziała:
- Dla mnie to samo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl