[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Click to buy NOW!
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
d
d
k
k
o
o
c
c
c
c
a
a
r
r
u
u
t
t
-
-
C C
Justin obróci si ku niej, napotykaj c jej przygn biony wzrok. Jego oczy miary w
sobie cisz .
- I jak zamierzasz to osi gn bez niczyjej pomocy?
- Boj si - oznajmi a, bo by a tym razem za bardzo zm czona, by co wymy la , by
szuka jakich wymówek czy usprawiedliwie .
Zapad o milczenie, i to na d sz chwil .
- Rodzenie dzieci nie jest ju tak straszne jak dawniej - powiedzia , zaczynaj c od
ego ko ca. - S lekarstwa, które u mierzaj ból. Zreszt to nie musi by od razu - doda ,
przenosz c wzrok za okno, jakby by za enowany tematem rozmowy.
I pewnie tak by o. Shelby pami ta a, e zawsze z trudem przychodzi o mu rozmawia
o takich rzeczach jak ci a. Nigdy te nie podejmowa podobnych tematów w mieszanym
towarzystwie. Na swój sposób by równie pow ci gliwy jak ona. I za to w nie mi dzy
innymi tak bardzo go kocha a.
Kiedy Justin zaci gn si i wypu ci dym, na jego policzkach pojawi y si czerwone
plamy.
- Mo esz porozmawia z lekarzem, eby co bra - doda , spi ty do niemo liwo ci. -
Albo ja co zrobi . Nie musisz zaj w ci , je li nie chcesz. Nie b ci zmusza do
rodzenia.
Poczerwienia a jak piwonia i uciek a spojrzeniem za okno. R ce jej si trz y, by y
zimne jak lód, kiedy wreszcie uprzytomni a sobie, o czym Justin mówi. Zakaszla a, eby
zyska na czasie.
- Ja... mo emy ju wej do rodka? - spyta a szeptem. - Jestem zm czona i wszystko
mnie boli.
- Dla mnie to te nie jest atwy temat - przyzna cicho. - Ale chcia em, eby
wiedzia a. eby sobie przemy la a. Je li to dlatego nie pozwalasz mi si dotkn ...
- Och, dosy ju ! - Schowa a twarz w d oniach.
- Wybacz. Nie powinienem by nic mówi . - Wysiad z samochodu i okr go, eby
jej otworzy drzwi.
Sz a obok niego po stopniach ganku, za enowana z powodu swojej reakcji.
- Id od razu na gór i wy pij si dobrze - powiedzia oboj tnie, jakby zwraca si do
obcej osoby. - Poprosz Mari , eby ci przynios a gor czekolad . Masz ochot co zje ?
- Nie, dzi kuj . - Przystan a u stóp schodów i pog aska a balustrad . Nie mia a
jeszcze ochoty rozstawa si z Justinem. Popatrzy a na niego z beznadziejn t sknot w
oczach i dotkliwym wstydem w sercu.
h
h
X
a
X
a
-
-
n
n
F
F
g
g
D
D
e
e
P
P
w
w
Click to buy NOW!
Click to buy NOW!
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
d
d
k
k
o
o
c
c
c
c
a
a
r
r
u
u
t
t
-
-
C C
- Zrobi am b d, zgadzaj c si na ten lub. Nie chcia am ci unieszcz liwia .
Justin zacisn z by.
- Ja te nie chcia em ci unieszcz liwia , ale tak si sta o...
- Nie powiedzia mi jeszcze, co zrobi z moim samochodem - zauwa a po chwili
wahania. - Mog go dosta z powrotem?
- Jasne - rzek , podnosz c g ow . - Mo emy go wykorzysta jako popielniczk albo
nowoczesn rze .
Shelby unios a brwi.
- Nie rozumiem.
- Ten kawa metalu ma teraz oko o dwunastu centymetrów grubo ci i metr
dwadzie cia d ugo ci. Troch za du y na popielniczk , ale mo e s jako oryginalna
dekoracja na cian .
- O czym ty mówisz? Co z nim zrobi ?
- Da em go staremu Doyle'owi.
Shelby lekko przechyli a g ow , kiedy uprzytomni a sobie w ko cu, co to znaczy.
- Doyle to w ciciel z omowiska.
Na twarz Justina wyp yn s aby u miech.
- No. I ma nowiutki zgniatacz, tak wielk maszyn , która zamienia stare wozy w
metalowe bloki.
Shelby poczerwienia a.
- Zrobi to celowo?
- Masz wi racj - przyzna z wyzywaj cym b yskiem w oku. - Gdybym go
odstawi z powrotem na parking, nie mia bym pewno ci, czy nie polecisz tam rano i znowu go
nie kupisz. A w ten sposób - doda , naci gaj c kapelusz na oczy - mam absolutn pewno .
- Ja i tak musz im zap aci ! To mnóstwo pieni dzy!
- Na pewno jako si wyt umaczysz towarzystwu ubezpieczeniowemu. - U miechn
si ze z liw satysfakcj . - Ci nienie atmosferyczne by o nie takie? Atak termitów?
Ju mia a mu odpowiedzie , kiedy zakr ci si na pi cie i poszed do kuchni.
Ruszy a wi c na gór , wr cz p on c nienawi ci . G owa jej p ka a od pyta i
zmartwie .
Pocz tkowo nie chcia a wzi tabletki, ale z up ywem nocy ból si wzmaga . W ko cu
wi c podda a si , popijaj c lekarstwo ykiem wystyg ej czekolady. W a popielat
satynow pi am i schowa a si pod ko dr . Po kilku minutach wreszcie spa a.
h
h
X
a
X
a
-
-
n
n
F
F
g
g
D
D
e
e
P
P
w
w
Click to buy NOW!
Click to buy NOW!
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
d
d
k
k
o
o
c
c
c
c
a
a
r
r
u
u
t
t
-
-
C C
Ale zaraz potem nap yn y sny, a w nich wielokrotnie powraca obraz jej samej w
sportowym samochodzie. Gna a p ynnie jak alpejsk drog w Szwajcarii, a dotar a niemal
na sam wierzcho ek góry. I wtedy trafi a na zamarzni ta ka i ca e jej do wiadczenie
kierowcy okaza o si nic niewarte. Samochód tym razem kozio kowa . Toczy si i toczy . A
ona spada a w dó z bia ej góry, z niebem i niegiem w z owieszczym tle, krzycz c
wniebog osy...
Wtem czyje r ce unios y j z poduszki i delikatnie, cho zdecydowanie ni
potrz sn y.
- Wszystko w porz dku - mówi kto . - Obud si , Shelby. Co ci si ni o.
Przebudzi a si , jakby kto zapali lampk w jej g owie. Justin trzyma j za ramiona,
patrz c na ni zaniepokojony.
- Samochód... - wyszepta a pó przytomnie. - Spada z góry...
- To by tylko sen, male ka... - Pog aska jej spl tane w osy, odgarniaj c je z
rozpalonych policzków. - To tylko sen, jeste bezpieczna.
- Zawsze by am z tob bezpieczna - wyrwa o jej si , kiedy opar a g ow o jego rami .
Westchn a ci ko. Jej policzek przesun si w dó . Justin zamar , a ona u wiadomi a
sobie, e przytula si do jego nagiej skóry.
W pokoju pali o si wiat o. Justin ze zwichrzonymi w osami siedzia na brzegu ka.
Omal nie straci a przytomno ci, kiedy oderwa a policzek od jego piersi, ale zaraz przekona a
si , e Justin jest nagi tylko od pasa w gór . Nie musia a si jednak dok adnie przygl da , by
wiedzie , e nie ma nic pod spodniami od pi amy, i od razu poczu a si zagro ona.
- Wzi te tabletki, które da ci lekarz? - spyta cicho.
- Tak. Przesta o mnie bole , za to mia am koszmary. - Za mia a si nerwowo.
Odgarn a do ty u w osy, patrz c z l kiem na Justina. - Obudzi am ci ?
- Niezupe nie. - Westchn . - Ostatnio kiepsko sypiam. Us ysza em twój krzyk.
Ona te nie spa a najlepiej, i zapewne z tego samego powodu. Obj a kolana
ramionami, przyci gaj c je, eby po na nich czo o.
- Dzisiejszy wypadek przypomnia mi tamten wypadek w Szwajcarii - mrukn a
sennie. - Mia am wtedy wstrz s mózgu i to traci am, to odzyskiwa am przytomno . - Potar a
czo o o mi kk satyn pi amy. - Powiedzieli mi potem, e jak mnie przywie li do szpitala, to
dzie i noc ci wzywa am - wyzna a, zupe nie tego nie planuj c.
- Mnie, a nie swojego kochanka?
- Nigdy nie mia am kochanka - odpowiedzia a automatycznie.
- Pewnie. A ja jestem chi skim cesarzem. - Wsta , patrz c na ni ze z ci .
h
h
X
a
X
a
-
-
n
n
F
F
g
g
D
D
e
e
P
P
w
w
Click to buy NOW!
Click to buy NOW!
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
d
d
k
k
o
o
c
c
c
c
a
a
r
r
u
u
t
t
-
-
C C
Wygl da a licznie. Nigdy si jako nie zastanawia , w czym sypia, ale teraz by
pewny, e nic innego by dla niej nie wybra . Bluzka mia a g boki dekolt, pozwalaj c mu
zerkn na jej pe ne piersi, zanim si ca kiem obudzi a. Nie by y du e, ale o idealnym
kszta cie, je li s dzi po wypuk ci pod bluzk . Odwróci szybko g ow .
- No to chyba wróc ju do siebie i spróbuj zasn . Mam jutro wcze nie rano
spotkanie w banku.
Odprowadza a go g boko zasmuconym wzrokiem. Dziel cy ich dystans rós
dos ownie z ka chwil , a ona mia a wra enie, e z ka dym dniem bardziej unieszcz liwia
Justina.
- Dzi kuj , e przyszed - powiedzia a. Przystan z r na klamce.
- Wiem, e pr dzej by umar a - zacz powoli - ale je li jeszcze raz si tak
przestraszysz, mo esz spa ze mn . - Za mia si cierpko. - Nic ci nie grozi z mojej strony,
je li to ci niepokoi. Nie b nara mojego ego po raz drugi.
Wyszed , zanim zaprotestowa a. Chyba nie czu a si jeszcze tak fatalnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]