[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gigantyczna błyskawica przecięła niebo, rozświetlając miasto i okolicę. Bojownik przeistoczył się w
kupkę popiołu.
Camille pospieszyła do Salima. Chłopak był bardzo blady. Duża plama krwi powiększała się pod nim.
Spróbował jednak uśmiechnąć się, widząc nad sobą twarz przyjaciółki.
- Aadna błyskawica, staruszko - wymamrotał z trudem. - Prawie taka ładna jak twoje oczy...
Wstrząsnął nim nagły dreszcz i Camille krzyknęła zatrwożona.
- Zimno jest, nie sÄ…dzisz? - szepnÄ…Å‚.
Camille nie odpowiedziała, zniknęła.
Salim zmrużył oczy. Szkoda", pomyślał.
Pogrążył się miękko w ciemności.
Obok ciała chłopca klęczał Artis Valpierre.
- Ocal go, Artis, błagam cię... On żyje, prawda? Artis...
Wy, studenci drugiego roku, wszyscy potraficie narysować płomień. Związane jest to z przewagą
wzroku nad naszymi pozostałymi zmysłami. Wyobrażenie sobie tego, co widzimy, jest o wiele
łatwiejsze niż wyobrażenie sobie tego, co czujemy, a światło ma charakter prawie wyłącznie wizualny.
Niewidomemu natomiast o wiele łatwiej będzie narysować zapach niż płomień. Elis Mil' Truif, mistrz
rysunku Akademii w Al-Jeitedwin Til' Illan stał wyprostowany przed swymi towarzyszami. Miał
poważną minę, a zaciśnięte szczęki uwydatniały mięśnie szyi. Panowała całkowita cisza.
Cesarz Sil' Afian nie życzył sobie tu być, natomiast mistrz Duom pomimo osłabienia nalegał, żeby
przyjść. Analityk staÅ‚ oparty na ramieniu Artisa Valpierre'a, ktéry podtrzymywaÅ‚ go, jak umiaÅ‚
najlepiej. Bjorn chciał przysunąć Duo-mowi krzesło, ale popędliwy starzec posłał go do wszystkich
diabłów. Wszyscy inni stali, więc nie wchodziło w rachubę, żeby uczestniczył w wydarzeniu, siedząc.
Edwin zaczerpnął głęboko powietrza, a pozostali wstrzymali oddechy.
- Przykro mi z powodu tego, co zaszło - oznajmił jasnym, dzwięcznym głosem.
Camille poczuła, jak z emocji ściska się jej żołądek.
Edwin tymczasem podjÄ…Å‚:
- ProszÄ™ was wszystkich o przebaczenie.
Maniel poruszył się, nieswój. Ellana położyła dłoń na jego ramieniu. Olbrzym wolałby znajdować się o
mile stąd, ale rozumiał, że jego miejsce jest tutaj. %7łe na nie zasłużył.
- Rasa ludzka jest w niebezpieczeństwie - ciągnął Edwin. - Niebezpieczeństwie poważniejszym
od tych, na które narażona była dotychczas. Siły naszej armii nie wystarczają, żeby stawić mu czoło.
W czasie gdy wizja naszej przyszłości z dnia na dzień staje się coraz bardziej mroczna, Ewilan przynosi
nam nadzieję. Młoda dziewczyna, prawie jeszcze dziecko, a nie niezwyciężony wojownik. Powinienem
wziąć to pod uwagę, ale rozumowałem jak żołnierz, odsuwając na bok niezaprzeczalną prawdę.
Dowiedliście, czego jesteście warci w trakcie pierwszej części naszej podróży, i chcecie uczestniczyć w
wyprawie, której celem jest zbudzenie Skrzepłych. Macie do tego prawo i z radością przystaję na
waszą prośbę.
Bjorn nie mógł się powstrzymać od wypięcia piersi i Chiam Vite obrzucił go ironicznym spojrzeniem.
Edwin zamilkł na kilka sekund. Ta przemowa sporo go kosztowała, nawet jeżeli każde wypowiedziane
słowo było prawdziwe. Kiedy doszedł do siebie, podjął z cieniem uśmiechu na ustach:
- Nie spodziewajcie się jednak, że zmienia to cokolwiek w funkcjonowaniu naszej grupy.
Zachowuję dowództwo i nawet jeżeli zgadzam się wysłuchiwać waszych racji, ktokolwiek okaże
nieposłuszeństwo, będzie miał do czynienia ze mną!
- Dobrze powiedziane, szefie! - zawołał Salim. - Znam takiego jednego, któremu od czasu do
czasu przyda siÄ™ mocny kopniak.
Camille wybuchnęła śmiechem, a pozostali wzięli z niej przykład.
Salim otarł się o śmierć z tak bliska, że ocalenie go przez Artisa było cudem.
-To była kwestia kilku sekund... - dał do zrozumienia marzyciel, kiedy wypytywano go pózniej.
Artisowi udało się, dzięki swej sztuce, wyleczyć okropną ranę zadaną przez bojownika. Dokonał
zabiegów na konającym ciele chłopca, nakładając szwy na uszkodzone narządy, przywracając do
dawnego stanu żyły i tętnice. Niezwykła żywotność Salima dokonała reszty. Kto inny potrzebowałby
tygodnia, żeby odzyskać siły, a jemu wystarczyła jedna noc odpoczynku, żeby stanąć na nogi.
Wprawdzje chwiał się jeszcze trochę i czasem ze zdziwieniem dotykał brzucha, ale dla wszystkich było
jasne, że wyzdrowiał.
Bjorn pokrył niepokój dowcipem:
- Nie mogłeś pozostać martwy trochę dłużej? Odpoczęlibyśmy!
%7łart wywołał tylko półuśmiech na twarzy Camille. Kiedy minęło największe niebezpieczeństwo,
przeżyła chwilę ogromnego niepokoju, który nie był wyłącznie obawą o stan zdrowia przyjaciela.
Widziała bez przerwy błyskawicę, przemieniającą bojownika Chaosu w popiół. Piorun spadł z jasnego
nieba i napastnik nie miał cienia szansy. Znała siebie wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że nawet
podświadomie nie żałowała tego, co zrobiła, ale dręczyła ją potęga wypełniającej ją mocy. W
porównaniu z piorunem, rysunek burzy, który wykonała wcześniej, czy walka w Paryżu wydawały jej
się blade. Z lękiem zastanawiała się, jakie były granice jej daru. O ile istniały jakieś granice...
- To prawda, że Salim już prawie doszedł do siebie, ale wyruszymy dopiero za trzy dni - oznajmił
Edwin.
- Sądziłam, że sytuacja jest nagląca - zauważyła Ellana.
- Owszem, sytuacja jest nagląca. Nie oznacza to jednak, że mamy pospieszyć na oślep w
ramiona Raisów. Ts'żercy nie wiedzą, że Elea Ril' Morienval ujawniła Ewilan miejsce, w którym
przetrzymywani są Skrzepli. Wiedzą natomiast, gdzie jesteśmy, i na wszelki wypadek będą pilnować
dostępu do Al-Poll. Jeżeli nie chcemy wpaść w śmiertelną pułapkę, trzeba będzie wykazać się
sprytem.
Edwin rozwinął na stole mapę i przytrzymał jej brzegi szklankami.
- %7łeby dostać się do Al-Poll, zwłaszcza jeżeli komuś się spieszy, najbardziej logiczne wydaje się
wybranie drogi północnej, łączącej stolicę z Al-Chen.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]