[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Gdzie byłeś? - zapytała cicho.
- Zastanawiałem się nad tym i myślę, że powinniśmy
poddać Annie kremacji.
Porzuciła swoje zajęcie i spojrzała na niego przerażona. -
Kremacji?
- Rozważałem to. Ktoś skrzywdził naszą córkę. Ktoś
zostawił na niej swój ślad. Chcę, żeby ten ślad zniknął!
Oparł się ciężko o stół i spojrzał uważnie na żonę. Nie
miał w zwyczaju prosić o cokolwiek.
- Jaki ślad? O czym ty mówisz? - zapytała takim tonem,
jakby cała ta sprawa w ogóle jej nie obchodziła, i wróciła
do płukania ziemniaków. - Nie możemy poddać Annie
kremacji.
- Musisz jedynie przyzwyczaić się do tej myśli -
powiedział nieco głośniej niż zazwyczaj. - To naprawdę
piękny obrządek.
- Nie możemy poddać Annie kremacji - powtórzyła
nienaturalnie spokojnie. - Dzwonili z biura prokuratora.
Powiedzieli, że nie możemy pochować jej w taki sposób.
- Ale dlaczego nie?! - krzyknął, zaciskając dłonie na
blacie.
- Bo kiedy znajdą człowieka, który ją zabił, będą musieli
ekshumować ciało.
ROZDZIAA 7
Bardy Snorrason wsunął dłoń pod metalowy uchwyt i
mocno szarpnął, wyciągając wózek z ciałem Annie z
chłodni. Szuflada przesunęła się prawie bezgłośnie na
dobrze naoliwionych rolkach. Miał pragmatyczne
podejście do swojego zajęcia. Wykonując je, nie
zastanawiał się nad przemijaniem, życiem swoim czy
swoich córek. Przestał łączyć te sprawy już dawno temu.
Cieszył się wyśmienitym apetytem i dobrze sypiał. Jego
podejście do nieszczęścia i śmierci innych cechował
najwyższy szacunek i miał nadzieję, że kiedy nadejdzie
czas, jego ciało zostanie potraktowane z taką samą atencją
i powagą, z jaką on traktował innych. Już od trzydziestu
lat pełnił funkcję eksperta medycyny sądowej i jego
doświadczenie podpowiadało mu, że po prostu nie może
być inaczej.
Rutynowe czynności zajęły mu dwie godziny. Z minuty
na minutę wiedział coraz więcej. Płuca przypominały
wyglądem nakrapianą skorupkę jajka, a przy nacięciu
wypływała z nich czerwonawożółtawa piana. Mózg był
przekrwiony, a w gardle i mięśniach klatki piersiowej
znalazł pasmowate krwawe wylewy. Dziewczyna
musiała desperacko walczyć o powietrze. Swoje uwagi
nagrywał na dyktafon. Mówił suchym, zwięzłym
językiem, a jego obserwacje zrozumiałe były tylko dla
wtajemniczonych, choć też nie dla wszystkich. Pózniej
asystent przełoży je na terminologię odpowiednią dla
formalnego, pisemnego raportu.
Kiedy było już po wszystkim, zamknął czaszkę, naciągnął
skórę i dokładnie opłukał ciało. Pustą klatkę piersiową
wypełnił pogniecionymi gazetami. Potem zszył zwłoki.
ByÅ‚ bardzo gÅ‚odny. «MusiaÅ‚ coÅ› zjeść, zanim zacznie
kolejne oględziny, a w kantynie czekały na niego cztery
kanapki z salami i termos z gorÄ…cÄ… czarnÄ… kawÄ….
Przez półprzezroczystą szybę w drzwiach zauważył, że
ma gościa. Postać zatrzymała się i przez moment stała w
bezruchu, jakby zastanawiając się, czy nie opuścić tego
ponurego miejsca. Snorrason ściągnął rękawiczki i
uśmiechnął się do siebie. Niewiele osób miało tak
charakterystyczny wzrost.
Sejer, wchodząc na salę, musiał się lekko pochylić. Rzucił
szybkie spojrzenie na metalowy stół, na którym
spoczywało przykryte prześcieradłem ciało. Miał na
butach wymagane w szpitalu foliowe ochraniacze. Były
woskowate, seledynowe i prezentowały się dość
komicznie.
- Właśnie skończyłem - poinformował go Snorrason. Sejer
popatrzył z uwagą na postać na stole.
- To znaczy, że mam szczęście. - Zależy, jak na to patrzeć.
Lekarz zaczął się myć. Od łokci w dół, czyszcząc dłonie
dokładnie przez kilka minut za pomocą szorstkiej
szczotki, nie zapomniał także o paznokciach. Spłukiwanie
zajęło mu równie dużo czasu. Wytarł się za pomocą
papierowych ręczników, przygotowanych w podajniku
na ścianie, potem przesunął krzesło w stronę głównego
inspektora.
- Nie było co odkrywać - krótko skomentował lekarz.
- Proszę, tylko nie odbieraj mi nadziei tak na dzień dobry.
Przecież musiałeś coś znalezć?
Snorrason zignorował oznaki głodu i usiadł naprzeciw
Sejera.
- To nie do mnie należy ocena tego, co tu znajdujemy. Bo
faktycznie, zazwyczaj jednak coÅ› znajdujemy. Natomiast
ona... Ona wygląda, jakby nikt jej nie tknął - wyjaśnił.
- Przypuszczamy, że musiał to być silny, potężny
mężczyzna. Poza tym na jego korzyść działało to, że
zaatakował z zaskoczenia. No i kiedy było po wszystkim,
ściągnął z niej ubranie.
- No tak, przypuszczacie. Nie była dziewicą, ale na
pewno nie została zgwałcona czy wykorzystana w inny
sposób. Utonęła. Po prostu. Ubranie zostało ściągnięte,
delikatnie i ostrożnie, już po jej śmierci. Wszystkie guziki
są na miejscu, żaden nie wygląda na naderwany. Być
może chciał ją wykorzystać, ale ktoś lub coś go
wystraszyło. A może puściły mu nerwy albo przestał czuć
pożądanie - to mogło być cokolwiek.
- A może po prostu chciał, byśmy uwierzyli, że to była
zwyczajna napaść na tle seksualnym? - spekulował Sejer.
- A niby dlaczego miałby tak mataczyć?
- %7łeby ukryć prawdziwy motyw zbrodni. Być może za
śmiercią dziewczyny kryje się coś więcej, coś, co można
odszukać, a co pokaże, że nie było to impulsywne
zabójstwo z rąk człowieka niezrównoważonego. Poza
tym musiała z nim pójść dobrowolnie, a wtedy musimy
założyć, że albo go znała, albo musiał wywrzeć na niej nie
lada wrażenie. A z tego co dowiedziałem się do tej pory,
Annie Holland nie było łatwo zaimponować.
Sejer rozpiął kurtkę i oparł się o blat stolika.
- Dobrze. Powiedz mi, proszę, co udało ci się ustalić.
- Piętnastoletnia dziewczyna - rozpoczął Snorrason,
intonując niczym pastor. - Wzrost metr siedemdziesiąt [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl