[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozsądna Penelope.
- Niestety.
Uwolnił ją z uścisku i pomógł poprawić ubranie.
- Mam nadzieję, że  gimnastyka" pomoże ci odróżniać mnie od
brata.
Penelope przesunęła językiem po spuchniętej dolnej wardze.
Miał rację. Musiała przestać ich mylić, bo mogłaby niechcący
pokrzyżować własne plany.
- Nie wierzę, że całowaliśmy się tylko z tego powodu. Jestem
przekonany, że chcesz o wiele więcej.
Pokręciła przecząco głową.
- To niemożliwe. Nie tak się umawialiśmy.
- A jeśli zmieniłem zdanie? - nalegał. - Ostrzegano cię, że nie
dotrzymuję słowa.
Lekceważąco machnęła ręką.
80
RS
- Zmieniłeś zdanie? - chciała się upewnić.
- Nellie, sama sobie szczerze odpowiedz. Czy mieszkając razem
przez kilka miesięcy, nie posuniemy się o krok dalej?
- Czyli powinniśmy się kochać, bo nie ma innego wyjścia?
- Nie. Powinniśmy, bo oboje tego chcemy. Zmusiła się wręcz,
żeby odsunąć się od niego, nie ulegać emocjom i myśleć rozsądnie.
- Nigdy nie mówiłam, że chcę się z tobą kochać. Całowaliśmy
się. Było miło i na tym koniec.
- Miło?
Pewnie nie powinna mówić z lekceważeniem o chwilach
spędzonych w jego ramionach. Niechcący znów go rozzłościła.
- Dobrze, zgoda, to było coś więcej. Jednak nie widzę powodu,
żeby traktować to jako najważniejszą sprawę w życiu. Jestem pewna,
że całowałeś wiele kobiet, ale to jeszcze nie znaczyło, że musisz
znalezć się z nimi w łóżku.
Sięgnęła, żeby poprawić okulary, lecz nie było ich na miejscu.
- Może się mylę?
- Nie, nie mylisz się.
Nim zdążyła się zorientować, chwycił ją za rękę i znów znalazła
się w jego objęciach. Próbowała się cofnąć, lecz wpadła na brzeg
kanapy i straciła równowagę. Zdążył ją chwycić i sam upadł na
kanapę, ciągnąc Penelope za sobą.
Objęła jego twarz i pocałowała go. Poczuła, że rozpina jej
bluzkę. Potem odsunął stanik, uwalniając piersi. Objął je. Delikatnie
zaczął pieścić sutki wargami i zębami. Jęknęła z rozkoszy.
81
RS
- Już dość! - zawołała w pewnej chwili, opierając głowę na jego
piersi. - Dłużej nie wytrzymam.
- Wiem, cara, czuję to samo.
Uniósł jej brodę, zmuszając do patrzenia mu w oczy.
- Możesz mówić, że to jest tylko miłe, ale nie wyobrażam sobie,
żeby nasze małżeństwo było związkiem bez uczuć i namiętności.
Możesz próbować, ale logika i upór nic tu nie pomogą.
- Mylisz się. Mną nie rządzą emocje. Uśmiechnął się pod
nosem.
- Wmawiasz sobie, Nellie.
- Nie muszę sobie niczego wmawiać. To ty musisz wreszcie
zrozumieć.
Uwolniła się z jego uścisku. Wstała i zaczęła poprawiać kolejno
stanik, spódnicę i bluzkę. Stefano okazał się niebezpieczny dla jej
równowagi ducha i dla jej stroju.
Spojrzała na niego zaczepnie.
- Nie wracajmy do tego tematu, panie Salvatore.
- Raczej odłóżmy na pózniej. Obawiam się - dodał, wstając - że
korzystanie z tej kanapy było błędem.
Sięgnął za siebie i uniósł poskręcany, złoty drut i dwa szkła.
- Bardzo przepraszam, Nellie. Zapomniałem, że tu położyłem
twoje okulary.
- Nie ma problemu. Przynajmniej szkła są całe. Będzie mi to
przypominać, czego powinnam unikać.
82
RS
Wzięła od niego okulary. Wyprostowała oprawki, na ile to było
możliwe, i wsadziła je na nos. Zauważyła, że Stefano z trudem
powstrzymywał uśmiech. Cóż, najważniejsze, że znów wyglądała jak
kobieta biznesu.
Stefano przeczesał ręką włosy.
- Wyjaśnijmy sprawę, prezentu, który tak cię wzburzył, że aż tu
się pofatygowałaś.
- Zwietnie.
- Nieodpowiedni kolor?
- Nie o to chodzi.
- Wybrałem zły rozmiar. - Zmarszczył brwi. - Choć teraz, gdy
miałem możliwość dokładniej zapoznać się z sytuacją, jestem niemal
pewny, że rozmiar był dobry.
- Doskonały - odparła - ale problem nie w rozmiarze czy
kolorze. Flirtujące pary przesyłają sobie kwiatki lub czekoladki.
- Flirtujące pary? Osobliwie powiedziane - zauważył, wkładając
koszulę do spodni. Zapiął guziki i podniósł krawat z podłogi.
Patrzyła zdziwiona. Nie zauważyła, kiedy zdążył to wszystko
zdjąć.
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Dlaczego przysłałeś mi bieliznę,
a nie kwiaty?
- Marco dawał Hannie kwiatki, słodycze i ptasie pióra.
- Pióra? - spytała zaskoczona.
83
RS
- Nie wiem, do czego je wykorzystywali, ale śmiali się za
każdym razem, gdy ich o to pytałem - wyjaśnił, zawiązując krawat. -
Zdecydowałem jednak, że nie będę ich naśladował.
Spojrzała z niedowierzaniem.
- Dlaczego?
- Staram się być inny, żebyś się nie myliła. Szczerze mówiąc,
myślałem o czekoladkach lub kilku tuzinach róż. Jednak nie chciałem
być banalny. Mamy jak najszybciej wziąć ślub, więc zdecydowałem
się na jedwab i koronki. To lepiej mówi o tym, co nas łączy.
- Niewątpliwie masz rację.
- Co się stało, gdy rozpakowałaś prezent? Skrzyżowała ręce na
piersiach.
- Byłam tak zaskoczona, że upuściłam pudełko.
- Chwileczkę - powiedział, przymykając oczy. -Czy nie
mówiłaś, że byłaś wtedy w towarzystwie?
- Byli trzej prezesi różnych firm. Uśmiechnął się.
- Wyobrażam sobie to zamieszanie.
- Zupełnie jakbym podrzuciła im grzechotnika.
- Co zrobiłaś?
- Zamarłam na chwilę, potem próbowałam wszystko szybko
pozbierać z podłogi.
Oparła dłonie na biodrach.
- Wiesz, jaki śliski potrafi być jedwab?
- Tak, kochanie. Lubię jedwab. Przykro mi, że ty za nim nie
przepadasz.
84
RS
- Wolę bawełnę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl