[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wobec tego Cienia; mnie, który wprawdzie przez chwilę czułem na swym
czole zimny płomień korony Amberu. Zastanawiałem się, co by zrobił, gdyby
wiedział, że tak naprawdę właśnie ja jestem odpowiedzialny za ataki amazonek.
Przypuszczam, że można by mnie obarczyć winą także za to, że stracił rękę. Wola-
łem jednak pójść krok dalej i uznać za winnego Eryka. W końcu to jego działanie
stało się przyczyną mej klątwy. Miałem jednak nadzieję, że Benedykt nigdy się
o tym nie dowie. Zależało mi, nawet bardzo. żeby się dowiedzieć, jakie stanowi-
sko zajmuje wobec Eryka. Czy pomógłby jemu, czy też stanął za mną? A może
po prostu usunąłby się? Byłem też zupełnie pewien, że Benedykt zastanawia się
teraz, czy moje ambicje już wygasły, czy też tlą się jeszcze. A jeżeli to drugie, to
jak mam zamiar je realizować. A więc. . . Kto pierwszy poruszy tę kwestię?
Wypuściłem kłąb dymu z fajki, dopiłem wino, dolałem go sobie, znowu pyk-
nąłem. Wsłuchiwałem się w odgłosy obozu, wiatru, mojego żołądka.
Benedykt też łyknął wina.
Wreszcie zapytał niedbale:
Czy masz jakieś długofalowe plany?
Mogłem powiedzieć, że nic jeszcze nie postanowiłem, że po prostu cieszę się
wolnością, wzrokiem, życiem. . . Mogłem go zapewnić, że na razie mi to wystar-
cza, że nie mam żadnych konkretnych planów. . .
. . . A on wiedziałby, że kłamię jak najęty. Zbyt dobrze mnie znał.
A więc:
64
Sam wiesz, jakie mogę mieć plany odparłem.
Jeśli masz zamiar prosić mnie o pomoc oświadczył to nie otrzymasz
jej. Sytuacja Amberu jest fatalna bez wewnętrznych starć.
Eryk to uzurpator.
Wolę patrzeć na niego jako na regenta. W obecnej sytuacji każdy, kto żąda
tronu, jest uzurpatorem.
Więc wierzysz, że tato jeszcze żyje?
Tak. %7łyje i ma kłopoty. Kilkakrotnie próbował nawiązać kontakt.
Udało mi się niczego po sobie nie pokazać. Nie byłem więc jedyny. Ale gdy-
bym teraz próbował opowiedzieć o swoich doświadczeniach, zabrzmiałoby to jak
oportunistyczna hipokryzja czy wręcz jaskrawy fałsz. Przecież podczas tego niby
kontaktu pięć lat temu udzielił mi zgody na objęcie tronu. Oczywiście, mogło
mu chodzić o regencję. . .
Nie pomogłeś Erykowi, gdy sięgał po władzę powiedziałem. Czy
pomógłbyś teraz, gdyby ktoś próbował mu ją odebrać?
Jest tak, jak powiedziałem odparł. Uważam go za regenta. Nie twier-
dzę, że mi się to podoba, ale nie chcę więcej konfliktów w Amberze.
Więc pomógłbyś mu?
Powiedziałem już wszystko, w miałem do powiedzenia w tej kwestii. Z ra-
dością powitam cię w Avalonie, lecz nie pozwolę użyć go jako terenu, z którego
wyprowadzisz atak na Amber. Czy to wyjaśnia sprawy, jeśli chodzi o twoje plany,
jakiekolwiek by były?
Wyjaśnia potwierdziłem.
A więc czy nadal chcesz tu pozostać?
Nie wiem odparłem. Czy twoje pragnienie, by zapobiec konfliktom
w Amberze, działa w obie strony?
Nie rozumiem.
Widzisz, gdybym wbrew swojej woli musiał wrócić do Amberu, to możesz
być cholernie pewny, że rozpętałbym tyle konfliktów, ile bym tylko potrafił, byle
uniknąć znalezienia się w sytuacji, w jakiej byłem poprzednio.
Zbladł i spuścił wzrok.
Nie zdradziłbym cię, Corwinie. Czy sądzisz, że jestem pozbawiony uczuć?
Nie chciałbym widzieć cię na powrót uwięzionego, oślepionego, może jeszcze go-
rzej. Zawsze chętnie cię powitam. Swe lęki, razem ze swymi ambicjami, możesz
pozostawić na granicy.
W takim razie chciałbym tu jeszcze pozostać oświadczyłem. Nie
mam armii i nie przybywam tu, by ją zdobyć.
Wiedz zatem, że chętnie cię widzę.
Dzięki, Benedykcie. Nie spodziewałem się, że spotkam cię tutaj. Cieszę
się, że tak się stało.
Zarumienił się lekko.
65
Ja także powiedział. Czy jestem pierwszy, którego spotykasz. . . po
swojej ucieczce?
Tak kiwnąłem głową. I jestem bardzo ciekawy, co się dzieje z resztą.
Masz jakieś wiadomości?
%7ładnych zgonów odparł.
Roześmieliśmy się obaj i wiedziałem, że sam będę musiał dotrzeć do rodzin-
nych plotek. No cóż, warto było spróbować.
Chcę tu zostać jeszcze przez jakiś czas poinformował Benedykt.
Będę utrzymywał stałe patrole, by się przekonać, czy nie ma już nieprzyjaciół
w okolicy. Może to potrwać jakiś tydzień, nim się wycofamy.
Och? Więc to nie było całkiem zwycięstwo?
Wierzę, że tak, ale po co podejmować niepotrzebne ryzyko? Warto poświę-
cić parę dni, żeby się przekonać.
Rozsądnie pokiwałem głową.
. . . Tak więc, jeżeli nie masz ochoty siedzieć w obozie, to nie widzę powodów,
byś nie ruszył dalej, w stronę miasta. Utrzymuję w Avalonie kilka rezydencji i po-
myślałem sobie, że mógłbyś zaczekać w jednej z nich. To niewielki dworek, moim
zdaniem, całkiem miły. Leży niedaleko od miasta.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]