[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Siedzieliśmy po przeciwnych stronach łóżka z puchatymi
poduszkami podłożonymi pod plecy. Zwiece dopaliły się
prawie do samego końca. Migotliwy blask jeszcze odbijał
się od ścian.
Mój gospodarz okazał się idealnym gawędziarzem.
W pewnym momencie powieki zaczęły mi ciążyć
i zupełnie nie wiedzieć kiedy, zapadłam w sen.
Obudziłam się dopiero następnego dnia we własnym
łóżku, przykryta kołdrą aż pod samą brodę. Zpiew ptaków
dochodził do mnie przez uchylone okno. Zaczęłam
wspominać wydarzenia poprzedniego wieczoru i delikatny
uśmiech pojawił się na moich ustach. Przeciągnęłam się
i zerknęłam na budzik stojący na szafce tuż obok łóżka.
Z niedowierzaniem przetarłam oczy  zegarek uparcie
wskazywał jedenastą! Tak długo jeszcze tutaj nie spałam.
Już dawno powinnam być na nogach i pomagać Markowi
w dalszych pracach.
Szybko wstałam, ubrałam się i związałam włosy
w kucyk. Nigdzie nie mogłam znalezć mojego pracodawcy,
postanowiłam więc wybrać się do sklepu. Miałam
w głowie plan smacznego obiadu, który Markowi
z pewnością przypadnie do gustu.
Dzień zapowiadał się ciepły. Większość kałuż na
drodze już wyschła, tylko gdzieniegdzie, w bardziej
zacienionych miejscach zauważalne były jeszcze ślady
burzy. Mijałam kwitnące drzewka czereśniowe
i migdałowce, na których w ciągu ostatnich dni pojawiły
się pierwsze pąki. Dopóki moje auto było w naprawie,
musiałam korzystać z samochodu Marka. Niestety, jego
pick-up był tak wielki, że trudno mi się nim kierowało, nie
wspominając już o parkowaniu przed sklepem. Odkąd
odzyskałam swój samochód, wyprawy do miasta stały się
sprawniejsze. Z zakupami uwinęłam się szybko, wszystko
udało mi się dostać w jednym miejscu. Wczoraj Mark
opowiadał mi o przepysznym daniu, które jadł kiedyś
podczas wakacji w Grecji. Dlatego też postanowiłam
sprawić mu przyjemność i przyrządzić prawdziwą, grecką
musakę.
Kiedy wróciłam do domu, Marka nadal nigdzie nie
było. Nie tracąc czasu, zabrałam się do przygotowywania
potrawy. Danie było proste, ale dość pracochłonne.
Pół godziny pózniej mięso już się smażyło na głębokiej
patelni ceramicznej, ja zaś kroiłam drobno dodatki,
podśpiewywałam i ruszałam się w rytm płynącej z radia
melodii. Była to jedna z moich ulubionych piosenek 
kojarzyła mi się z beztroskim okresem studiów.
Podgłośniłam, pozwalając, by radosne dzwięki umilały mi
pracę.
Podczas refrenu obróciłam się wokół własnej osi,
wymachując nożem jak mikrofonem, i zastygłam w miejscu
z otwartą buzią. Mark opierał się o ścianę, a na jego
twarzy błąkał się delikatny uśmieszek. Nagle oderwał się
od niej i klaszcząc w dłonie, zaczął się do mnie zbliżać.
 Długo już tak stoisz?  zapytałam, licząc po cichu, że
może dopiero przyszedł.
Irytujący uśmiech nie schodził z jego twarzy. Miałam
ochotę mu go zetrzeć.
 Od połowy poprzedniej piosenki  odparł jakby nigdy
nic.
 Aha  odpowiedziałam niezbyt mądrze.  Dlaczego
się nie odezwałeś?  spytałam po chwili.
 Nie chciałem przeszkadzać. Praca twórcza wymaga
skupienia  zawiesił głos  poza tym przyjemnie było na
ciebie patrzeć.  Mrugnął do mnie.  A jeszcze coś by nie
wyszło w tym cudnie pachnącym daniu&
Rzeczywiście, w kuchni unosiła się silna woń kminu
rzymskiego zmieszana z zapachem słodkich pomidorów
i świeżo startego cynamonu. Przebijał się przez to aromat
mięsa mocno doprawionego czosnkiem, suszonymi ziołami
oraz papryczką chili.
Moje wcześniejsze rozluznienie minęło, poczułam, że
się spinam. Krępowała mnie świadomość, że Mark mnie
podglądał. Obróciłam się do niego plecami i zabrałam się
do smażenia bakłażana.
 Co właściwie tak pięknie pachnie?  Jego głos
rozległ się tuż za moimi plecami.  Czy będziemy to
dzisiaj jedli?
Odwróciłam się, wycierając dłonie w ręcznik.
Zauważyłam, jak rozkłada zapach na części pierwsze, jak
lekko drżą mu nozdrza, a klatka piersiowa unosi się.
 To jest musaka. Tak tęsknie wczoraj o niej
opowiadałeś, więc pomyślałam, że zrobię ją dzisiaj na
obiad.
Podszedł jeszcze bliżej. Spojrzałam na niego,
poprawiając kucyk, który nieco mi się zdeformował
podczas pląsów.
 Myślałem, że już spałaś.  Przyglądał mi się dłuższą
chwilę.  Wiem, że czasami przynudzam, ale nie pamiętam,
kiedy ostatnio piękna kobieta zasnęła w moim łóżku,
w mojej piżamie, w dodatku słuchając mojej opowieści. 
Westchnął teatralnie i zakończył z udawanym smutkiem: 
Gdzieś zrobiłem błąd, ale jeszcze nie wiem gdzie.
Stał tak blisko mnie, że mogłam dobrze mu się
przyjrzeć. Czarna koszulka opinała się na jego ramionach
i umięśnionym brzuchu. Włosy  które odkąd się
poznaliśmy, zdążyły już mu trochę urosnąć  zawadiacko
unosiły się nad wysokim czołem, no i była jeszcze broda,
dodająca mu tego czegoś& Wolałam się nie zastanawiać,
czym jest to owo coś.
Ponownie obróciłam się do niego plecami, udając, że
muszę teraz koniecznie zamieszać w garnku. Bardzo
zależało mi na tym, aby ukryć zaczerwienione policzki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl