[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Widzieli, jakeśmy przekraczali rzekę i zajęli sposobne miejsca. Gdyby uczynili pułapkę po tym,
jakeśmy wylądowali, jakoś bym to wywęszył. Ale już czekali i nawet liść nie zadrżał. Sam diabeł
niczego by się nie domyślił. Jąłem coś podejrzewać, kiedym usłyszał, jak strzała zaszurała przy
naciąganiu łuku. Padłem i krzyknąłem do ludzi, żeby padli, ale byli za wolni, ot, po prostu dali się
zaskoczyć.
- Większość zginęła od pierwszej salwy puszczonej z obu stron. Niektóre strzały przeleciały nad
ścieżką i ugodziły w Piktów po przeciwległej stronie. Słyszałem ich skowyt.
Skrzy wił się ze zjadliwą uciechą.
- Ci z nas, co przetrwali, runęli w las i zwarli się z wrogiem. Kiedym zobaczył, że pozostali padli
lubo zostali po j mani, przebiłem się i w ciemnościach zemknąłem malowanym diabłom. Byli
wszędzie wokół. Biegłem i skradałem się, i pełzałem, i czasem leżałem na brzuchu śród zarośli, a oni
przechodzili z wszystkich stron.
- Próbowałem dotrzeć na brzeg, ale zobaczyłem, że go obstawili i tylko czekają na taki ruch. Ale
przerąbałbym się jakoś i spróbował szczęścia wpław, gdybym nie usłyszał bębnów, co dudniły we
wiosce. Wtedym pojął, że dostali kogoś żywym.
- Tak ich pochłonęło Zegarowe czarowanie, żem mógł przelezć przez częstokół za chramem.
Miejsca owego miał strzec jeden wojownik, ale siedział w kucki za chałupa i wyzierał zza rogu na
ceremonię. Podszedłem doń z tyłu i kark mu skręciłem, nim pojął, co też się dzieje. Jego to włócznią
cisnąłem w węża i jego topór teraz dzierżysz.
- Ale co to było& ta bestia, coś ją ubił w chramie? - spytał Balthus, ogarnięty dreszczem na samo
wspomnienie mgliście widzianego okropieństwa.
- Jeden z Zegarowych bogów. Jedno z Jhebbalowych dzieci, co nie pamiętało i które trza było
trzymać przykute do ołtarza. Małpa - byk. Piktowie mają je za poświęcone Włochatemu Bóstwu,
które żywię na księżycu - bogowi-gorylowi Gullah.
- Dnieje. Tu jest zacne miejsce, by się skryć, póki się nie dowiemy, jak też blisko są na naszym
tropie. Pewnie trza będzie nocy czekać, żeby przebić się ku rzece.
Niewysokie wzgórze wznosiło się przed nimi, opasane i pokryte gęstwą drzew i zarośli. Tuż pod
wierzchołkiem Conan wśliznął się w labirynt sterczących skałek, zwieńczonych gęstymi krzakami.
Leżąc między nimi, mogli obserwować puszczę w dole, sami nie będąc widzianymi. Dobre to było
miejsce na kryjówkę i do obrony. Balthus nie wierzył, że nawet Pikt mógłby ich wytropić na owym
skalistym podłożu, po którym kroczyli przez cztery czy pięć ostatnich mil, ale wciąż się lękał
posłusznych Zogarowi bestii. Zachwiała się nieco jego wiara w osobliwy symbol. Ale Conan
odrzucał możliwość, by mogły wyśledzić ich zwierzęta.
Upiorna białość rozsnuła się wśród gęstych gałęzi; widoczne skrawki nieba zmieniły odcień, z
fioletów na błękitny. Balthus czuł szarpiące szpony głodu, choć pragnienie zaspokoił był przy
strumyku, który mijali. Panowała zupełna cisza i tylko czasem zakwilił ptak. Nie było już słychać
bębnów. Myśli Balthusa wróciły do ponurej sceny przed chramem.
- To strusie pióra miał na sobie Zogar Sag - powiedział. - Widziałem je na hełmach rycerzy, co
dążyli ze wschodu, by odwiedzić baronów pogranicza. Nie masz strusi w tej puszczy, czyż nie tak?
- Są z Kush - odrzekł Conan. - Kęs drogi stąd, na zachód, leży brzeg morski. Korabie z Zingary
przybywają od czasu do czasu i szczepom z wybrzeża sprzedają oręż, ozdoby i wino za skóry, rudę
miedzi i złoty pył. Czasem handlują strusimi piórami, które mają od Stygijczyków i które ci z kolei
dostają od czarnych plemion z Kush, co leży na południe od Stygli. Piktyjscy szamani dobrze za nie
płacą. Ale wielce hazardowny to handel. Leży w charakterze Piktów próbować zawładnąć okrętem. I
wybrzeże niebezpieczne jest dla statków. %7łeglowałem wzdłuż niego, gdym był z piratami Wysp
Baracha, co leżą na południowy zachód od Zingary.
Balthus z podziwem popatrzył na towarzysza.
- Wiedziałem, żeś nie strawił całego żywota na tym pograniczu. Wspomniałeś o paru dalekich
miejscach. Dużoś podróżował?
- Dalekom bywał; dalej nizli jakikolwiek inny człek z mego ludu. Widziałem wszystkie wielkie
miasta Hyboryjczyków, Shemitów, Stygijczyków i Hyrkańczyków. Wędrowałem po nieznanych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl