[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gu i oznajmił:
- Powóz pana hrabiego zjawi się za chwilę. Czy wprowadzić gości do szkarłatnego
salonu?
- Nie, Sutton. Pani Aubrey jest moją gospodynią, a panna Aubrey gościem hono-
rowym - odparł Jonathan. - Osobiście powitam je w drzwiach.
Wyszedł na korytarz, mijając kamerdynera, który w wyrazie dezaprobaty zacisnął
usta. Najwyrazniej nie aprobował spoufalania się chlebodawcy z pastorem i jego rodziną.
Wcześniej lokaj otworzył drzwi wejściowe na całą szerokość. Pani Aubrey weszła
pierwsza, za nią pastor z panną Beth. Pastorowa wręczyła nakrycie wierzchnie lokajowi,
po czym dygnęła w odpowiedzi na ukłon hrabiego.
- Dobry wieczór, Jonathanie - przywitała się. Hrabia uśmiechnął się szeroko. Pani
Aubrey nadal, jak w czasach dzieciństwa, zwracała się do niego po imieniu, co sprawiało
mu przyjemność. Odwrócił się do pastora.
- Dobry wieczór, wielebny - powiedział. - Witam serdecznie.
Pastor był zbyt zajęty uwalnianiem panny Beth od peleryny, by odpowiedzieć. Po
chwili wziął ją za rękę i podprowadził do gospodarza.
- Dobry wieczór, Jonathanie - odparł w końcu i skinął głową. - Czy mogę zapre-
zentować gościa honorowego, pannę Aubrey?
Beth dygnęła z głębokim ukłonem, niczym przed królową, a nie miejscowym hra-
bią. Jonathan zrobił krok do przodu i ujął ją za rękę, by pomóc jej się wyprostować. Wy-
glądała tak pięknie, że przez chwilę nie mógł znalezć słów - bo jak powiedzieć kobiecie,
że zmieniła się w księżniczkę z bajki?
Pani Aubrey spoglądała z dumą w oczach i z lekkim uśmiechem na ustach na swo-
ją podopieczną. Pastor pierwszy przerwał milczenie.
- Beth wygląda prześlicznie - oznajmił. - Chyba się ze mną zgodzisz, chłopcze?
R
L
T
- Wielebny, nie ulega wątpliwości, że obie panie są najpiękniejsze w całym hrab-
stwie - oświadczył Jonathan, gdy tylko był w stanie mówić.
Kiedy goście zasiedli przy stole, Jonathan zdążył ochłonąć po zaskoczeniu wido-
kiem elegancko ubranej i uczesanej Beth, której uroda zajaśniała pełnym blaskiem. W
Hiszpanii, po oblężeniu Badajoz, pijani brytyjscy żołnierze napastowali wiele kobiet. Jo-
nathan i jego towarzysze nie byli w stanie uchronić nieszczęsnych Hiszpanek przed agre-
sją i gwałtem. Wówczas przysiągł sobie bronić każdej samotnej kobiety w opałach. Mię-
dzy innymi dlatego postanowił wraz z pastorostwem otoczyć Beth szczególną opieką.
Teraz odkrył, że piękność w zwiewnej sukni jest ucieleśnieniem marzeń każdego męż-
czyzny.
Serce Jonathana nadal biło szybciej niż zwykle, ale udało mu się bez przeszkód
wprowadzić Beth do jadalni. Tak lekko oparła dłoń na ramieniu odzianym w rękaw fra-
ka, że musiał zerknąć, aby się upewnić, iż ciągle jest przy nim. Czy była równie świado-
ma jego bliskości, jak on jej? Nie potrafił tego orzec, wiedział jednak, że nie wolno mu
jej pożądać, natomiast należy potraktować ją z należytym szacunkiem.
Wkrótce do kolacji zasiedli państwo Aubreyowie, Beth, Jonathan i kilka szacow-
nych par, które usilnie się starały, by kobieta niewiadomego pochodzenia nie czuła się
dobrze w hrabstwie. Wśród zaproszonych najgorsi byli Fitzherbertowie. Jonathan miał
przyjemność zasiadać po lewej stronie panny Beth, lecz obyczaj nakazywał, by miejsce z
jego lewej strony zajęła trudna do wytrzymania lady Fitzherbert.
Kolacja przebiegała bez większych problemów. Zwiadom, że lady Fitzherbert
wsłuchuje się w każde słowo, Jonathan przy pierwszym daniu usiłował wciągnąć Beth w
rozmowę na niewinne tematy, takie jak książki czy muzyka. Beth odpowiadała uprzej-
mie, ale niezbyt entuzjastycznie, i wcale jej się nie dziwił.
Która dama pragnęłaby dzielić się opinią ze złośliwą i apodyktyczną lady Fitzher-
bert?
Po trzeciej cichej, monosylabicznej odpowiedzi Beth Jonathana ogarnęła irytacja.
Co się stało z młodą kobietą, która nie wahała się korzystać z ciętego języka? Uznał, że
woli tamto wcielenie, jeśli ceną fizycznej transformacji Beth miała być utrata niezależ-
R
L
T
nego ducha. Piękno, jak się przekonał w odniesieniu do zmarłej i nieopłakiwanej żony,
nie gwarantowało dobrego charakteru.
- Pani Aubrey mówi, że poczyniła pani niezwykłe postępy w wiejskiej szkółce.
Może mógłbym złożyć wizytę i przyjrzeć się, jak pani naucza? - Kiedy w odpowiedzi
doczekał się wyłącznie niepewnego spojrzenia Beth, dodał: - Ma pani wielu uczniów?
Pytanie okazało się strzałem w dziesiątkę. Niechętnie mówiła o sobie, ale gdy z en-
tuzjazmem zaczęła opowiadać o podopiecznych, na jej policzki powrócił rumieniec.
- Najbardziej obiecujący jest Peter - oznajmiła. - Ma bystry umysł, jest ciekawy
świata i doskonale czyta jak na tak małe dziecko. Z matematyką też świetnie sobie radzi.
- Innymi słowy, przewiduje pani dla niego świetlaną przyszłość?
Beth spojrzała na talerz i zaczęła popychać widelcem resztki jedzenia. Najwyraz-
niej czuła niepokój na myśl o Peterze, domyślił się Jonathan.
- Z mojego doświadczenia wynika, że najinteligentniejsze dzieci są często najbar-
dziej niegrzeczne - powiedział. - Jeden z moich kuzynów, nie powiem który, żeby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl