[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czuł się jak ostatni drań. Przez cały ten czas ani razu nie starał
się ulżyć Laurze w obowiązkach. - Może ty wyjaśnisz ojcu
idiocie, o co tu chodzi.
Roześmiała się, ale dostrzegł w jej oczach łzy.
- To efekt długotrwałego przebywania w zamknięciu.
Wszyscy jesteśmy rozdrażnieni i kłótliwi.
- Aha. - Powinien się domyślić, że nie tylko on czuje się
schwytany w pułapkę. Czy nigdy się nie nauczy, jak być tro
skliwym, odpowiedzialnym ojcem? Przypomniał sobie, że rano
telefonowała jego matka. - Coś ci powiem. Ubierzemy się
wszyscy ciepło i pojedziemy odwiedzić babcię Erikę.
Robbie wydał triumfalny okrzyk. Wiedział, że skupi na so
bie uwagę dzięki odniesionej ranie. Wendy natychmiast chciała
biec do swojego pokoju, a Ryan klaskał w ręce. Tylko Laura
zagryzła wargi i potrząsnęła głową. Adam poczuł rozczaro
wanie.
74
- Nie chcesz się przewietrzyć? - zapytał.
- Prawdę mówiąc, wolałabym spędzić trochę czasu sama
- wyjaśniła z niewyraznym uśmiechem. - Poza tym, to wizyta
rodzinna, ja tam nie pasuję - dodała cicho.
Miał ochotę się z nią spierać, ale zrezygnował. Najpierw
przez całe dni ukrywa się u siebie w pokoju, a teraz chce ją
błagać o wspólne wyjście? Zresztą i tak dzieci go w tym wy
ręczyły, Laura jednak była nieugięta.
- Słuchajcie, marzę o długiej kąpieli w pianie - oznajmiła.
- Poza tym nawet nie zauważycie, że mnie tam nie będzie. Wendy,
mówiłaś mi, jak lubisz odwiedzać babcię. Jedzcie i bawcie się
dobrze. Ja tu zostanę i będę z tego bardzo zadowolona.
Na myśl o Laurze w kąpieli Adamowi zaschło w gardle.
- Idziemy się ubrać. - Wstał i wziął chłopców za ręce. -
Zadzwonię do babci i powiem, że do niej jedziemy.
- Lauro, proszę! - namawiała ją jeszcze Wendy.
Laura pozostała niewzruszona. Pomogła dzieciom się ubrać
i pożegnała się z nimi serdecznie. Adam nie wiedział, czy on
jest bardziej rozczarowany, czy malcy. Czy robił mądrze, po
zwalając im tak się do niej przywiązać? Jemu również stawała
się bliska. Nie miał jednak sumienia zrywać więzów, które za
częły łączyć dzieci z Laurą. Gdy znalazł się w ciepłym, wiel
kim domu, w którym upłynęło jego dzieciństwo, był niemal
wdzięczny losowi, że problemy matki odwróciły jego uwagę
od własnych.
Dzieci zmęczyły się popisami przed babcią, więc Erica dała
im lunch i ułożyła we własnym łóżku do popołudniowej
drzemki. Stało się to już tradycją i Adam żartował, że tak samo
będzie robiła, kiedy wnuki dorosną, a one pewnie nadal będą
jej na to pozwalać.
75
- Mam nadzieję - odparła Erica i zaprowadziła syna z po
wrotem do salonu. - Miło będzie, jeśli choć jedna rzecz się
nie zmieni.
Uwadze Adama nie uszły nowe zmarszczki na nadal pięknej
twarzy matki. Wziął ją za rękę i usiadł obok.
- Co siÄ™ dzieje, mamo?
Roześmiała się cicho.
- Oprócz tego, że rozstałam się z twoim ojcem?
- Przecież tylko na jakiś czas - zapewnił ją. - Nie wierzę,
żeby tata tak łatwo zrezygnował i nie chciał do ciebie wrócić.
Spuściła wzrok i potrząsnęła głową.
- Sama nie wiem. Tak bardzo się zmienił. I nie chodzi tyl
ko o to, że sprzedał akcje. Zaszył się w domu Kate i krążą
plotki, że pije.
Adam westchnął głęboko. Dotychczas starał się o tym nie
myśleć. Z zasady nie mieszał się w rodzinne interesy, ale nawet
on wiedział, że postępowanie Jake'a było bardzo dziwne. Dla
czego sprzedał akcje komuś spoza rodziny, a zwłaszcza takiej
osobie jak Monica Malone?
- Pytałaś go, dlaczego to zrobił?
Skinęła głową i gwałtownie zamrugała powiekami.
- Mówi tylko, żebym mu zaufała i nie chce o tym dys
kutować. Ale jak mam mu zaufać, skoro nie chce powiedzieć
mi prawdy?
- Nie powinienem cię o niego wypytywać. Nigdy go nie
rozumiałem.
Erica pociągnęła lekko nosem i wyprostowała się, chociaż
i tak jej postawa była nienaganna.
- Nie rozmawiajmy o tym. To stary problem i teraz go
nie rozwiążemy. Teraz należy się martwić Nathanielem.
76
Adam jęknął.
- Co tym razem knuje wuj Nathaniel?
- Jak można się było spodziewać, chce usunąć Jake'a
i przejąć spółkę. Zawsze uważał, że to on powinien stać u ste
ru. Obawiam się, że Jake, sprzedając akcje, sam dostarczył
mu argumentów. Nie wiem, co teraz będzie.
Adam ścisnął jej dłoń, ale nie znalazł słów pociechy.
- Dzieje się więcej, niż tata jest skłonny przyznać?
- Tata nie przyznaje się do niczego - gorzko stwierdziła
matka. - Nie mam pojęcia, co robić. Chcę zebrać rodzinę na
przyjęciu na cześć Rachel i Luke'a, ale nie wiem, czy to od
powiednia pora na taki zjazd.
- Biedna Rocky. To niezbyt dobry czas na wprowadzanie
nowej owieczki do stada.
- Mnie on bardziej przypomina wilka.
Adam roześmiał się. Nie podzielał obaw matki, ponieważ
rzeczonego wilka" poznał osobiście.
- Luke Greywolf to twardy facet, ale kocha mojÄ… siostrzy
czkę. Co więcej, ona też go kocha. Nie bój się.
- Nie chcę go osądzać, ale tu chodzi przecież o moją
córeczkę.
Adam znów się roześmiał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]