[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czasów zastanawiałbym się, co poszło: chłodnica, pompa paliwowa? W tym nie
miałem kiedy zajrzeć pod maskę, nie wiedziałem nawet, gdzie są umieszczone
silniki. Zwolniłem.
Gdzie jest wyłącznik świateł stopu? krzyknąłem.
Dzwignia osiemnaście.
Wyłączyłem stopy . Cliferia była już tak blisko, że widziałem, jak kamyki
spod moich kół uderzają w jej maskę. Blondyn z rozwianymi włosami wrzasnął coś i
ponownie uniósł lufę. Wpadłem na krótki prosty odcinek. Uderzyłem w dzwignię
numer pięć i najmocniej jak mogłem wbiłem stopę w pedał hamulca. Puściłem
kierownicę i zapadłem w fotel, właściwie usiadłem na podłodze, plecami opierając
się o brzeg siedzenia. Coś potężnie walnęło w tył trafalgara, głowa odskoczyła
mi do tyłu, przed oczami pociemniało, ale udało mi się zobaczyć, jak przez
przednią szybę przelatuje podwozie cliferii. Rzuciło mnie dla odmiany do przodu
i huknąłem brodą w kierownicę. Cliferia zaryła nosem w szosę, odbiła się, pół
sekundy gnała do przodu z zadartym dziobem, w końcu jeszcze raz grzmotnęła
przodem i wjechała na grzbiet stoku, wzdłuż którego jeszcze przed chwilą
pędziliśmy. Zatrzymałem się, szarpnąłem drzwiczki. Cliferia wykonała w powietrzu
pół śruby i zaczęła koziołkować w dół. Biegłem za nią z biffaxem w ręce,
zastanawiając się, czy kondensat, o którym wspomniał Johannatas, może
eksplodować. Nie eksplodował. Cliferia zakończyła ewolucje, zatrzymując się na
boku. Wpadłem na nią z rozpędu, zawahała się i opadła na koła. Nie musiałem
otwierać drzwi brakowało wszystkich szyb. Kierowca siedział w miarę normalnie,
w pasach, ale zalaną krwią twarz odwrócił do tyłu w taki sposób, że musiało mu
się udać rzucić spojrzenie na własne plecy. Ostatnie. Strzelec utrzymał się w
samochodzie tylko do połowy. Druga część jego ciała kilkakrotnie dostała się
między karoserię i podłoże podczas koziołkowania. %7łeby go obszukać, musiałbym
mieć sito i wąż strażacki. Otworzyłem drzwiczki od strony kierowcy i pobieżnie
przeszukałem kieszenie jego kamizelki. Puste. Wsunąłem się do wozu, niemal
klękając na kolanach trupowi, i przez chusteczkę otworzyłem skrytkę. Nic.
Obszedłem wóz dookoła. Ogon kojota jeszcze trzymał się zderzaka. Zderzak trzymał
się karoserii. Nadzwyczaj mocny wózek. Schowałem pistolet i wróciłem do
trafalgara. Po drodze natknąłem się na broń, z której strzelano do mnie dwie
minuty temu. Była zalana krwią, lufa była złamana. Zostawiłem ją tam, gdzie
leżała.
Samochód w porządku? zapytałem.
Można kontynuować jazdę. Przez dziesięć minut proszę nie przekraczać
prędkości czterdziestu kilometrów na godzinę. Muszę odtworzyć ciśnienie w
pneumatykach. Poza tym informuję, że zawiadomiłem pana Johannasasa Upnuma o
uszkodzeniach. Jest na linii.
Z kim trzymasz? mruknąłem. Połącz mnie... Dzień dobry! zawołałem
raznie, gdy usłyszałem sapanie w głośnikach. Wie pan, że miałem niemiłą
przygodę? A samochód spisał się znakomicie...
Nic dziwnego! roześmiał się triumfująco. Szacunkowe koszta wynoszą dwa i
pól tysiąca dodał tym samym tonem.
Jak je panu przekazać?
Jak to? Przecież jest ubezpieczony zdziwił się, a ja bezgłośnie zrugałem
siebie za głupotę. Dobrze, że się panu udało. Komp zrelacjonował mi tę zabawę.
Bardzo chytre, bardzo! pochwalił.
Mam nadzieję, że to zostaje między nami?
Nawet Torąuemadę zdziwiłaby moja odporność na pytania.
No to serdeczne dzięki. Do zobaczenia.
Powodzenia rzucił i rozłączył się.
Sięgnąłem do lodówki i spróbowałem się ochłodzić przy pomocy obniżenia
temperatury od wewnątrz. Zapaliłem i poczułem się wspaniale. Jakaś wredna, mała,
zjadliwa myśl odezwała się wprawdzie: A jeśli to po prostu byli amatorzy
mocnych wrażeń? Albo chłopcy spod znaku Mechanicznej Pomarańczy? Hę? , ale tak
ją kopnąłem, że ze świstem zniknęła za horyzontem. Zanim jeszcze przepadła,
dobiegł mnie jej wrzask: Zabiłeś dwóch ludzi! Schowany gdzieś pod kopułą
czaszki usłużny kawałek egoizmu odkrzyknął natychmiast: To może miałem dać się
podziurawić?! i zamerdał ogonkiem. Poklepałem go po głowie i poczęstowałem
solidną porcją bourbona. Chwilę potem drugą nalałem sobie.
Zarząd ETWIX miał siedzibę na Placu Liftmeyera. Znalazłem hotel, z okien
[ Pobierz całość w formacie PDF ]