[ Pobierz całość w formacie PDF ]

opuścili starszych państwa Barone.
Zawsze z ciekawością obserwował swoich rówieśników w kontaktach
z krewnymi, bo jego własne relacje z rodziną były dość chłodne. Nie
miał pewności, z czego się to brało, lecz Graysonowie po prostu trzymali
się na dystans. I fizycznie, i emocjonalnie.
- Mieli sporo praktyki, zanim się urodziłam - wyjaśniła wesoło. -
Jestem siódma z ośmiorga rodzeństwa. Ale to prawda, zawsze dobrze
nam było ze sobą. Tato trzymał krótko chłopców, ale my, dziewczynki,
mogłyśmy robić wszystko - dodała z kolejnym olśniewającym
uśmiechem.
Wzięli po kieliszku białego wina od przechodzącego kelnera i zbliżyli
się do okien wychodzących na centrum Bostonu. Rita nie zwracała
jednak uwagi na widoki, lecz stanęła twarzą do sali i pokazywała swemu
towarzyszowi dalszych członków rodziny.
- To mój kuzyn Derrick - wyjaśniła konspiracyjnym szeptem,
wskazując na wysokiego, szczupłego mężczyznę o skwaszonym wyrazie
twarzy. - Zawsze żartowaliśmy, że jest tym złym bliźniakiem. Daniel -
pokazała innego młodego człowieka, przystojniejszego i o nieco
jaśniejszych włosach - to jego brat. Choć Daniel też nie jest aniołkiem.
Mimo to ci dwaj różnią się od siebie jak dzień od nocy. Daniel jest
świetny w sporcie i potrafi robić interesy. Derrick... - skrzywiła się -
próbuje, ale niezbyt mu wychodzi. Zawsze żył w cieniu brata. I dobrze o
tym wie.
- Ostro ze sobą rywalizują, prawda?
- Raczej tak - odparła w roztargnieniu. Zaraz jednak się otrząsnęła. -
A ty? - spytała. - Jaka jest twoja rodzina?
Świetnie, musiała zapytać właśnie o to, przemknęło mu przez głowę.
Od czego zacząć?
- Nieliczna i okropnie arystokratyczna - odparł krótko, licząc, że jej
to wystarczy. Nie znał jej jednak.
Anula & polgara
- Och, powinieneś siebie słyszeć - zachichotała. - Mówisz o nich tak,
jakby co najmniej przypłynęli do Ameryki na „Mayflower".
- No, cóż, prawdę mówiąc...
Przestała się śmiać i spojrzała na niego ze szczerym zaskoczeniem.
- Serio?
- Obawiam się, że tak.
- I pewnie już wtedy byli bogaci, tak? Skinął głową.
- To niezwykłe. Ja sama jestem Amerykanką dopiero w drugim
pokoleniu. Dziadek przyjechał tu z Sycylii w 1935 roku i pracował jako
kelner, zanim założył własną firmę. Zdumiewające, że stoimy tu teraz
razem.
- Fakt - zgodził się.
- Więc jacy oni są? Twoi bracia i siostry, kuzyni i rodzice? - spytała
zaciekawiona.
Poszukał w myślach jakichś możliwych do zaakceptowania określeń,
lecz te, które mu przychodziły do głowy, nie były zbyt pochlebne:
chłodni. Zamknięci w sobie. Dumni. Nudni. Mimo całej szlachetności
pochodzenia w niczym nie przypominali uczuciowych, radosnych
Barone.
- Mam młodszą siostrę - oznajmił krótko.
- Ach, więc jesteś pierworodny - zażartowała. - Co robi twoja
siostra? Pracuje w rodzinnej firmie?
Pokręcił głową.
- Właściwie nie prowadzimy interesu, chociaż i tak odstaję od
pozostałych. Mój ojciec jest bankowcem, matka księgową, a siostra
maklerem giełdowym. Kuzyni, wujowie i cała reszta też zajmują się
finansami.
Rita wybuchnęła śmiechem.
- Ceniony chirurg jako czarna owca? Jak mogłeś im to zrobić?
- Nigdy nie twierdziłem, że jesteśmy interesujący - przypomniał.
- Och, tego bym nie powiedziała - mruknęła cicho, unosząc kieliszek
do ust.
Chciał ją spytać, co miała na myśli, lecz w, tym momencie na scenie,
opuszczonej chwilowo przez zespół jazzowy, pojawił się Carlo Barone,
by zapowiedzieć Ginę Barone Kingman, specjalistkę od wizerunku
Anula & polgara
firmy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl