[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rozdział 11
Jedz ze mną jutro do domu - poprosił szeptem. - Pobierzemy
się zgodnie z tradycją.
- Och, Finn, ja jestem w domu.
Przyglądał jej się przez dłu\szą chwilę. Liv nie była pewna,
czy podoba jej się to, co wyczytała w jego twarzy. W końcu
przywarł do jej ust w łapczywym, szorstkim pocałunku.
Nie opierała się. Zarzuciwszy mu ręce na szyję, odwzajemniła
pocałunek, równie mocno i gwałtownie.
Tego wieczoru nie mówili więcej o mał\eństwie.
Pózniej wstali, wzięli razem prysznic i zjedli posiłek na
mieście. Finn został z Liv a\ do rana.
Wrócił do domu Ingrid po dziewiątej. Hilda stała na schodach
od podwórza, kiedy wysiadał z wynajętego samochodu. Z
ponurą miną patrzyła, jak idzie przez trawnik.
- Dzień dobry - zagadnął przyjaznie.
Hilda otworzyła drzwi i przytrzymała, by się nie zatrzasnęły,
gdy będzie przez nie przechodził.
- Dziękuję, Hildo.
- Hm - mruknęła gospodyni.
- Ingrid ju\ wyszła?
Nastąpiło kolejne chrząknięcie. Finn uznał, \e oznacza
potwierdzenie.
Kiedy zrównała się z nim na ganku, odwrócił się z pytaniem:
- Chciałabyś mi coś powiedzieć, Hildo?
Uniosła jeden kącik wąskich ust w grymasie, który mo\na
było wziąć za pogardę.
- Jego królewska mość dzwonił do pana dziesięć minut temu.
Pytał, czy pan ju\ wrócił. Powiedziałam... \e jeszcze pana nie
ma. Kazał przekazać, \eby pan do niego oddzwonił, jak tylko
się zjawi.
- W porządku. Jesteś zła z powodu telefonu jego królewskiej
mości?
- Jestem tylko słu\ącą - przypomniała mu wrogim tonem
gospodyni.
Finn wiedział, \e kiedy wieloletni, zaprzyjaznieni z domem
słu\ący stają się opryskliwi, nale\y nie ustępować tak długo,
a\ wyznają, co ich dręczy, i starać się natychmiast rozwiązać
problem. W przeciwnym razie bowiem zazwyczaj wyładowują
swoją złość na ró\ne nieprzyjemne, sposoby -uciekają,
zabierając ze sobą rodzinne srebra pracodawców, albo plują
do zupy.
- No dalej, przyłó\ mi z całej siły - zachęcił z uśmiechem.
Lubił to wyra\enie. Pochodziło ze starej piosenki pewnej
amerykańskiej gwiazdy rocka. Nale\ało tej piosenki słuchać
bardzo głośno, bo wtedy brzmiała najlepiej.
- Za du\o tu ostatnio spiskowania - powiedziała niechętnie
gospodyni. - Król wie, gdzie pan był, i ja te\ wiem.
Potrząsnęła siwą głową.
- Nie podoba mi się to, i tyle. Nie jestem ślepa jak inni. Nie
mam bzika na punkcie wnuków. Wiem, czego Liv chce od
\ycia, i widzę, \e wcale nie to dla niej planujecie. Orientuję
się, jak to się robi w Gullandrii. W końcu doprowadzi pan do
tego, \eby za pana wyszła... za wszelką cenę.
- Więc wiesz, dlaczego tu jestem?
- Liv miała objawy typowe dla kobiet z rodziny Freyasdahl.
Nosi pańskie dziecko.
- Jesteś Gullandryjką z urodzenia?
- Jestem - potwierdziła.
- Powinnaś więc rozumieć, dlaczego mał\eństwo jest ko-
niecznością.
- Rozumiem więcej, ni\ się panu zdaje. Liv nie jest taka jak
Elli. Nie nale\y do kobiet gotowych iść za swoimi mę\-
czyznami, dokądkolwiek będzie trzeba. Pan chce ją nagiąć do
swojej woli. Niech się pan nad tym lepiej zastanowi.
Patrząc w przenikliwe oczy Hildy, Finn zastanawiał się, czy
przypadkiem nie wychowała się pośród mistyków.
Ciarki przebiegły mu po kręgosłupie.
Dlaczego, w imię wszystkich zamarzniętych wie\ piekła,
tłumaczył się przez gospodynią? Chyba raczej nale\ało jej
pozwolić pluć do zupy.
- Dzięki za radę.
Hilda pojęła jego intencje: temat został wyczerpany. Przy-
ło\yła zaciśniętą pięść do piersi w geście szacunku.
- Zje pan śniadanie?
- Pójdę na górę zatelefonować. Zejdę za godzinę, \eby coś
przekąsić, jeśli pozwolisz.
- Oczywiście. Przygotuję posiłek.
-No i?
- Wasza królewska mość, oddzwaniam zgodnie z pańskim
\yczeniem.
- To oczywiste i nie jest odpowiedzią na moje pytanie. Wiem,
\e spędziłeś noc z moją córką.
- Tak.
- Nabrała rozumu?
- Jeśli chodzi panu o to, czy zgodziła się na mał\eństwo, to
nie.
- Zamierzasz pozostać na zawsze w Ameryce, spełniając
ka\dą zachciankę Liv?
Finn uznał, \e milczenie będzie w tym wypadku najlepszą
odpowiedzią. Król westchnął.
- Zdaje się, \e w końcu i tak będziesz musiał ją porwać. Finn
pomyślał, \e Osrik Thorson, zwa\ywszy na jego
własną sytuację mał\eńską, jest ostatnią osobą, której powi-
nien słuchać w kwestii postępowania z kobietami.
Jednak swojemu władcy nie przypomina się o takich rzeczach.
- Zrobię, co będę musiał.
- Przyznała chocia\, \e spodziewa się dziecka?
- Nie, ale niedługo to zrobi.
- Kiedy?
- Wkrótce.
Tego wieczoru Liv zabrała Finna do Convention Center, gdzie
zastępca gubernatora wygłaszał mowę na temat ekologicznej
ochrony wybrze\a. Po przemówieniu odbyła się kolacja,
podczas której sprzedawano cegiełki o wartości pięciuset
dolarów ka\da. Liv i Finn zostali posadzeni przy tym samym
stole co skarbnik stanowy i jego \ona. Dowiedziawszy się, \e
Finn jest Gullandryjczykiem, skarbnik zadał mu kilka pytań
dotyczących nowej europejskiej waluty. Finn wyjaśnił, \e
Gullandria, podobnie jak inne kraje skandynawskie, pozostała
przy swojej narodowej walucie, gullandryjskiej koronie.
Rozmawiali te\ o wydobyciu ropy naftowej z morza. Finn
przyznał, \e dzięki tej gałęzi przemysłu stopa \yciowa
Gullandryjczyków jest znacznie wy\sza ni\ kiedyś.
śona skarbnika była ciekawa szczegółów dotyczących
niedawnego ślubu siostry Liv, Elli, więc Liv na przemian z
Finnem opowiadali o weselnych tradycjach.
Wrócili do domu na T Street dobrze po północy. Przystanęli
na ganku i zatonęli w długim namiętnym pocałunku.
Wkładając klucz do zamka, Liv spytała:
- Wejdziesz?
W odpowiedzi Finn wziął ją na ręce, wniósł do środka i
kopnięciem zatrzasnął drzwi.
Następnego dnia przypadało Zwięto Niepodległości. Ingrid,
Liv i Finn wybrali się na piknik zorganizowany przez
młodzie\owe kluby z Sacramento. Grano w softball. Liv i
Finn nale\eli do przeciwnych dru\yn.
Tego wieczoru dotarli do domu pózno, po obejrzeniu wspa-
niałych fajerwerków i hucznej zabawie w wesołym
miasteczku.
Liv powiedziała Finnowi, \e nie podobała jej się jego
widoczna radość, kiedy dwa razy przechytrzył ją w grze. W
odpowiedzi przytulił ją i mocno pocałował.
- Och, moja ukochana, nie psuj mę\czyznie jego drobnych
zwycięstw, dobrze?
- Niby czemu? Twoja dru\yna wygrała. Finn zachichotał
triumfująco.
- Zało\ę się, \e przegrywanie cię irytuje.
- Nie a\ tak jak ciebie, kochanie.
- Wcale się nie irytuję - oświadczyła z naciskiem.
A potem zapomniała o wszystkim pod wpływem magicznych
pieszczot i oszałamiającej rozkoszy.
Liv, podobnie jak kilka innych osób z pomocniczego
personelu Departamentu Sprawiedliwości, miała w piątek
wolne.
Spali z Finnem do pózna. Po przebudzeniu kochali się
niespiesznie. Potem zeszli na dół i razem przygotowali obfite
śniadanie, które zjedli na podłodze w salonie, oglądając
telewizję i wymieniając pocałunki o smaku kawy.
Pózniej udali się do starej części miasta, gdzie spacerowali
wyło\onymi drewnem chodnikami i zwiedzili przycumowany
na stałe do nabrze\a statek o nazwie  Delta King". O szóstej,
kiedy Ingrid zamknęła swój sklep z natykami, zabrali ją na
kolację. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl