[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Błąd! - napomniała się w duchu. Ma zaprzyjaznić się
z tym draniem, a nie odtrącać go od siebie. Przecież ina
czej nie pozna jego sekretów i w konsekwencji nie wsadzi
za kratki.
Na szczęście Joe nie zdziwił się jej reakcją.
- Może masz rację, Eleno - powiedział łagodnie. -
Dzieciaki robią głupie błędy i dobrze jest mieć do tego
odpowiedni dystans. Przecież teraz jesteśmy dorośli i cze
goś się już nauczyliśmy. - Zawahał się na chwilę i dziwnie
nieśmiało się uśmiechnął. - Odnówmy naszą znajomość
i po prostu chodzmy gdzieś pogadać. Być może przyda się
nam to obojgu.
Słuchała jego miłych, spokojnych słów, lecz w jej du
szy rozszalała się furia. Ten drań nazwał to głupim błę
dem"! Jakby pomylił się w rachunkach albo założył sweter
na lewą stronę. A przecież ona, w wyniku tego głupiego
błędu", była bliska samobójstwa!
Spokojnie, jesteś profesjonalistką, nakazała sobie
i uśmiechnęła się się ot tak, lekko i sympatycznie.
NIGDY NIE ZAPOMN 43
- Czemu nie? Masz rację. Chodzmy gdzieś pogadać.
- Zwietnie! - ucieszył się.
Cholera, ten facet ma jednak niesamowity urok! - po
myślała ze złością. Musi naprawdę uważać. Ani nie pod
dać się jego czarowi, ani nie ujawnić swojej nienawiści,
tylko po prostu zaprzyjaznić się. A potem wysmażyć ra-
porcik, że palce lizać!
Uśmiechnęła się, tym razem jakże ciepło i słodziutko.
Chico pożegnał ich porozumiewawczym mrugnięciem.
ROZDZIAA TRZECI
Elena odetchnęła świeżym powietrzem i spojrzała na
rozgwieżdżone niebo. A więc wreszcie nawiązała kontakt.
Sanchez, o ile był winny, a czuła, że był, niedługo już
będzie cieszył się wolnością. Stanie przed sądem i zapłaci
za zmarnowane życia setek i tysięcy dzieciaków, które
zabijały się dostarczanymi przez niego narkotykami. I tyl
ko ona będzie wiedziała, że zapłaci jeszcze za coś: za
straszliwą krzywdę, którą wyrządził pewnej naiwnej
dziewczynie.
Gdy delikatnie dotknął jej łokcia, drgnęła gwałtownie.
- Nie chciałem cię przestraszyć. Tam jest moja cięża
rówka.
- Pojadę za tobą. Gdzie chcesz pogadać?
ZerknÄ…Å‚ na zegarek.
- Kawiarnia U Rosy" jest już zamknięta. Zaprosiłbym
cię do siebie, ale... - Zamilkł i uśmiechnął się dziwnie
chłopięco. - Dawniej mieliśmy ten sam problem.
O nie, Elena na to nie da się nabrać. %7ładna tam senty
mentalna wędrówka do miejsc, gdzie niegdyś przesiady
wali całymi godzinami. Nie jest już molem książkowym
i zahukaną panienką, która jak w obraz patrzyła na najlep
szego obrońcę futbolowego w szkole...
NIGDY NIE ZAPOMN
45
- Możemy pójść do mnie. Mamy duże patio. Nikt nam
nie przeszkodzi, bo mama na pewno już śpi.
- Nie obudzimy jej?
- O ile nie będziesz trąbił klaksonem ani ryczał na całe
gardło.
- No to prowadz.
Joe ruszył do swojej ciężarówki, a Elena wsiadła do
białego dżipa. Wielu dziwiło się, że elegancka i subtelna
kobieta jezdzi takim wozem, lecz właśnie taki wyjątkowo
jej odpowiadał. Zwietnie się sprawował podczas samo
tnych wypadów w dzikie okolice, no i miał opuszczany
dach, więc w ładną pogodę można było gnać z wiatrem
w zawody. Nikt jednak nie wiedział, że Elena właśnie
w ten sposób spędzała wiele weekendów.
Rezydencja Maldonadów znajdowała się kilka kilome
trów za miasteczkiem. Kiedyś była to naprawdę wielka
posiadłość, ale ojciec po kawałku wyprzedawał grunty
i do dzisiaj ostała się niewielka posesja. Gdy matka tu
przyjechała jako młoda i zakochana żona, myślała, że zna
lazła się w raju, jednak szybko musiała pozbyć się złudzeń.
Jej mąż był przeuroczym mężczyzną, ale przy tym próż
niakiem, pijakiem i oczajduszÄ…. Mimo to zawsze go ko
chała i ciężko przeżyła jego śmierć, gdy zabił go tętniak
serca, co stało się przed pięciu laty.
Jednak Elena zawsze uważała, że przez tę fatalną mi
łość jej matka zmarnowała sobie życie i gdy miała dwa
naście lat, przyrzekła sobie, że jej mężem będzie jakiś
solidny, nudny jegomość, ze śmiertelną powagą traktujący
rodzinne obowiÄ…zki.
I oczywiście jeszcze przed maturą musiała na zabój
NIGDY NIE ZAPOMN
46
zakochać się w następnym czarującym i kompletnie
nieodpowiedzialnym Latynosie.
Wyskoczyła z samochodu i obserwowała zbliżające się
światła ciężarówki Joego. Był to stary gruchot, który pew
nie trzymał się kupy dzięki klejowi, sznurkom i modli
twom. Sanchez oczywiście wiedział, że gdyby jezdził po
Santiago nowiutkim, szpanerskim samochodem, wzbu
dziłby podejrzenia, skąd wziął na niego kasę. Elena u-
śmiechnęła się złośliwie. Jeszcze dobierzemy się do two
ich tajnych kont, drobny cwaniaczku, pomyślała z mściwą
satysfakcjÄ….
Joe zaparkował, wysiadł z auta i podszedł do niej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]