[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czy\by dopuścił panią do tajemnicy? To będzie pewnie interes stulecia,
prawda?
Pokręciła głową.
- Przykro mi, ale obiecałam, \e zachowam milczenie.,
- Dobrze. Będę za was trzymał kciuki - powiedział szef, zaciskając pięści.
Sloan wyszedł gdzieś z biura. Pojawił się dopiero koło piątej. Wręczył jej
bukiecik stokrotek, a następnie wskazał skarpety. Obie miały ten sam szary
kolor.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Lepiej.
- Odwiozę cię do domu. Itty i Delilah obiecali, \e zajmą się Danielle. Poza tym
masz zepsuty tłumik w samochodzie. Dzwoniłem do warsztatu. Mają po niego
przyjechać.
- Wtrącasz się ju\ we wszystkie moje sprawy. Nie boisz się, \e ludzie zaczną
gadać?
Wzruszył ramionami.
- Co mnie to obchodzi.
W drodze do domu zauwa\yła, \e Sloan jest na nią zły z jakiegoś powodu. Być
mo\e nie mógł jej darować wczorajszego wieczoru, a mo\e ostatniej uwagi.
- Wejdziesz? - spytała, kiedy otworzył drzwi do jej mieszkania.
- Naprawdę, dziękuję. Boli mnie trochę głowa.
- Mam jeszcze trochę szarlotki - kusiła.
- Nie, dziękuję. Mo\e innym razem.
Chciał ju\ pójść, ale Melania chwyciła go za rękę.
- Mam nadzieję, \e nie gniewasz się z powodu Pereza?
Pokręcił głową.
- Nie. Oczywiście, \e nie.
- Miałeś rację. Powinnam była zrezygnować z prowadzenia jego spraw.
W odpowiedzi pochylił się i pocałował ją prosto w usta. Czuła, \e jej pragnie.
Co więcej, ona równie\ bardzo chciała być przy nim, tulić się do niego...
Oderwali się od siebie dopiero po kilku minutach. Jej ciało dr\ało od tajonych
emocji.
- Musisz sobie wszystko dokładnie przemyśleć -głos mę\czyzny zabrzmiał jak
szelest liści. -Przyjdz do mnie, jeśli zdecydujesz się na mał\eństwo.
Wcisnął jej klucze w dłoń i pchnął ją do ciemnego wnętrza. Usłyszała trzask
zamykanych drzwi. Oparła się o nie i zaczęła szlochać. Powoli traciła władzę w
nogach. Po chwili siedziała ju\ pod drzwiami i rozcierała łzy na policzkach.
Sloan stał przy oknie i patrzył na jarzące się neonami miasto. Czasami
nienawidził tej betonowej d\ungli, w której mogli mieszkać tacy faceci jak
Vinnie Perez. Przypomniał sobie twarz Melanii trzymanej przez goryli dobre pół
metra nad ziemią. Wyglądała jak dziecko, któremu właśnie powiedziano, \e nie
ma \adnego Zwiętego Mikołaja.
Poło\ył się na łó\ku, odpychając wielkiego misia Danielle. Czy postąpił
słusznie, stawiając ultimatum? Gra na giełdzie zawsze go fascynowała, ale gra o
miłość Melanii była jeszcze bardziej ekscytująca.
- Przegrana mo\e cię kosztować zbyt wiele - wymamrotał do siebie.
Przyciągnął ulubioną poduszkę. Był pewien, \e mógł dzisiaj zostać na noc u
Melanii. Czuł się zle sam w domu. Itty i Delilah zdecydowali, \e przenocują u
siebie Danielle. Sloan prawie ju\ zapomniał o kawalerskich czasach, kiedy
samotne wieczory były dla niego czymś normalnym.
Pomyślał raz jeszcze o pociemniałych z po\ądania oczach Melanii i...
postanowił wziąć zimny prysznic. Ale nawet to nie ostudziło jego zapału. Wcią\
zastanawiał się, czy dziewczyna zdecyduje się na mał\eństwo.
Nie ulegało wątpliwości, \e Melania osiągnęła to, o co walczyła przez wiele lat.
Devereau ją dostrzegł. Znajdowała się u progu wielkiej kariery. Tym lepiej. Jeśli
wyjdzie za niego, to tylko z miłości.
A jeśli nie? Odkręcił raz jeszcze kurek. Strumień zimnej wody lunął na niego z
góry. Wytrzymał zaledwie parę sekund, a następnie wyskoczył spod prysznica.
Zaczął się wycierać włochatym ręcznikiem.
- Masz sobie wybić z głowy podobne myśli - stwierdził. Le\ąc ju\ w pościeli
przypominał sobie zapach kwiatów, otaczający Melanię, delikatną skórę
dziewczyny, jej wspaniałe biodra i piersi, i znamię w kształcie truskawki... W
końcu zasnął.
Melania wydmuchała nos w koronkową chusteczkę. Wstała i zapaliła światło.
Nie mo\e przecie\ bez przerwy u\alać się nad sobą. Postanowiła, \e najpierw
wezmie kąpiel, a potem spokojnie zastanowi się nad propozycją Sloana.
Rozebrała się w sypialni, która była jednocześnie jej garderobą. Następnie
przypomniała sobie o \ółwiu i zmieniła mu wodę oraz dała jedzenie.
Przygotowała kąpiel i wsypała do wanny swoje ulubione sole.
Chciała się odprę\yć po dwóch cię\kich dniach. Nie czuła się jeszcze najlepiej,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]