[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyglądała jak smarkula, ale to wcale nie dodawało jej uroku. Sunday
odetchnęła z ulgą, gdy Grimwade'owie wzięli z kolei na spytki siostrę
AgatÄ™ AnnÄ™.
- Ilu pasażerów zamierza pan jeszcze zabrać, panie Hazard? -
zapytała, odwracając się do Simona.
- Tylko jednego.
Sunday z uwagą obserwowała profil przewodnika. Miał bardzo
ładne uszy. Nie za duże i nie za małe, przylegające do głowy.
Niespodziewanie poczuła silną pokusę, by dmuchnąć lekko w
kształtne ucho Simona Hazarda. Ciekawe, jak by się wówczas
zachował! Nie miała pojęcia, dlaczego przyszedł jej do głowy ten
zwariowany pomysł. Może upał i wilgotne powietrze wpływały na jej
usposobienie bardziej, niż przypuszczała. Skarciła się w duchu za tę
skłonność do nieodpowiedzialnych wybryków i zaczęła uważniej
słuchać wyjaśnień Simona.
- Jedziemy teraz na spotkanie z pułkownikiem Arturem Bantry.
- Będzie nas spora gromadka - stwierdziła Sunday.
- Większa, niż początkowo sądziłem - odparł Simon. - Siostra
Agata Anna dołączyła do nas całkiem niespodziewanie, a pułkownik
zgłosił się dopiero wczoraj po południu.
- Im towarzystwo liczniejsze, tym lepsza zabawa - odparła z
rezygnacją Sunday i odgarnęła włosy opadające na plecy. %7łałowała,
że rano nie miała czasu, by zapleść je w warkocz.
- Ciekawa myśl - mruknął bez przekonania Simon.
52
RS
- Czuję się jak bohaterka kryminału Agaty Christie. Akcja jej
książek rozgrywa się często na statku, w luksusowym pociągu albo
podczas egzotycznej wyprawy. Niespodziewanie dochodzi do
tajemniczego morderstwa.
- Wszyscy wydajÄ… siÄ™ podejrzani, ale nie dotyczy to rzecz jasna,
przewodnika, który jest człowiekiem godnym zaufania, ogromnie
zapracowanym i marnie opłacanym.
- Czyżby?- zapytała z powątpiewaniem Sunday.
- Oczywiście - rzekł stanowczo Simon, zerkając na nią z ukosa. -
Wydaje mi się, że w jednym z kryminałów morderczynią okazała się
urodziwa modelka.
- Wykluczone - stwierdziła panna Harrington, wzruszając
ramionami. - Bzdury wyssane z palca. - Zerknęła na przednie
siedzenie terenowego auta. Wkrótce będzie się musiała posunąć, by
zrobić miejsce pułkownikowi, co oznaczało, że wyląduje niemal na
kolanach Simona Hazarda! Dodała głośno: - Będziemy stłoczeni jak
sardynki w puszce.
- Proszę się nie martwić. Podczas moich wypraw obowiązuje
jedna podstawowa zasada: nawet w zatłoczonym samochodzie nie
wolno mordować współpasażerów - odparł z uśmiechem. W tej samej
chwili zatrzymali się przed luksusowym hotelem. U wejścia stał
nieskazitelnie ubrany dżentelmen w marynarce przypominającej
krojem mundur, na której widniały niezliczone baretki orderów. U
jego nóg leżał niewielki skórzany plecak. Zwieżo wyczyszczone buty
lśniły jak lustro. Mężczyzna opierał się na lasce z mosiężną gałką.
- Pułkownik Bantry?
53
RS
- Owszem. Pan Simon Hazard? Przewodnik skinął głową.
- Wezmę pański bagaż.
- Nie trzeba, dam sobie radę. Dzięki, młody człowieku. Po
chwili plecak znalazł się w bagażniku. Artur Bantry usiadł przy oknie
na przednim siedzeniu auta.
- Przedstawię pana innym uczestnikom wyprawy - powiedział
Simon do pułkownika, który stanowił idealne wcielenie brytyjskiego
dżentlemena.
Sunday przysłuchiwała się rozmowom i obserwowała
wszystkich z uwagą. Przywitała się z nowym pasażerem nadzwyczaj
uprzejmie, chociaż nie dawało jej spokoju zdanie wypowiedziane
przez Simona poprzedniego dnia w świątyni odpoczywającego Buddy.
Pozory mylÄ….
Miała osobliwe przeczucie dotyczące współpasażerów. Otaczała
ich dziwna aura, którą trudno było określić. Nadzwyczaj irytujące
doznanie, Sunday czuła się jak na balu maskowym, gdzie każdy udaje
kogoÅ›, kim nie jest...
54
RS
ROZDZIAA SZÓSTY
Po namyśle Sunday zmieniła, zdanie. Podczas czterodniowej
podróży sfatygowanym autem terenowym Simona Hazarda doszła do
wniosku, że niesłusznie podejrzewała współpasażerów o skłonność do
mistyfikacji.
Uczestnicy wyprawy nie narzekali na brak niezwykłych wrażeń.
Trzęśli się w aucie na wyboistych drogach, umykali przed
ciężarówkami prowadzonymi po wariacku przez miejscowych
kierowców, odżywiali się przede wszystkim owocami ó grubej skórce,
by uniknąć drobnoustrojów powodujących rozstrój żołądka, nocowali
w przydrożnych zajazdach, a o higienę mogli zadbać w prymitywnych
łazienkach lub w chłodnym cieniu tropikalnych zagajników.
Siostra Agata Anna znosiła spokojnie wszelkie niewygody i nie
traciła dobrego humoru. Od czasu do czasu gawędziła ze
współpasażerami, najchętniej jednak studiowała grubą książkę pod
tytułem Droga do świętości".
Grimwade'owie nie stanęli na wysokości zadania. Młodzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]