[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poświęcają wiele uwagi problemom więzniów. Często im współczują, ale mają ręce związane
przepisami, biurokracją i brakiem pieniędzy.
Tony, więzień, który nie dość, że jest bystry, to jeszcze doskonale liczy, analizuje
drobiazgowo dwudziestosiedmiomilionowy budżet Belmarsh i zadaje pytanie, ile kosztuje
całodzienne wyżywienie więznia. Nigdy nie zapomnę odpowiedzi na to pytanie - na trzy posiłki
dziennie dla jednego więznia przeznacza się funt dwadzieścia siedem pensów.
- Czyli że firma gastronomiczna zarabia funta dziennie na każ dym z nas - konstatuje z
sarkazmem Tony.
Spotkanie przeciąga się sporo ponad planowaną godzinę i mija trochę czasu, zanim
pochodzący z Glasgow Billy Little zadaje pytanie dotyczące pisania. Czy wykorzystuję moje
powieści jako wykładnię jakichś szczególnych uprzedzeń politycznych? Nie, odpowiadam
stanowczo, w przeciwnym wypadku miałbym bardzo niewielu czytelników. Billy jest lewicowcem
z tradycji domowej i z przekonania i umiejętnie dowodzi słuszności swojej sprawy. Sprawia mu
przyjemność przypieranie mnie do muru i robi wszystko, żebym nie czuł się swobodnie z innymi
więzniami. Pod koniec zajadłej dyskusji już przynajmniej słucha, gdy przedstawiam swój punkt
widzenia.
W drodze powrotnej do cel Billy mówi, że napisał nowelkę i kilka wierszy. Pyta, czy
chciałbym to przeczytać i wyrazić swoją opinię - na takie pytanie zwykle reaguję paniką. Billy
wbiega do swojej celi na parterze, wyjmuje z teczki plik kartek i wręcza mi. Rozstaję się z nim i
natykam się na Dereka  Del Boya" Bicknella, który na mnie czeka.
Ostrzega mnie, że Terry, mój kolega z celi, rozmawiał z prasą i że mam się przed nim mieć
na baczności i nic mu o sobie nie mówić.
- Rozmawiał z prasą?
- Tak, klawisze go nakryli, jak telefonował do  The Sun". Podobno za wywiad na
wyłączność z więzniem, który siedzi w jednej celi z panem, płacą teraz pięć patoli.
Dziękuję Derekowi i zapewniam go, że nie rozmawiałem z Terrym ani o mojej sprawie, ani
o niczym ważnym i że nigdy bym tego nie robił.
Wracam do celi i widzę, że Terry ma skruszoną minę. Przyznaje się, że rozmawiał z
dziennikarzem  The Sun", który bardzo chciał się dowiedzieć, kiedy mnie przeniosą do więzienia w
Ford.
- Jutro znajdzie się pan na pierwszej stronie - ostrzegam go.
- Nie, nie - broni się. - Nic takiego im nie powiedziałem.
Tłumię śmiech i siadam do czytania kolejnych trzech setek listów, które zostały otwarte
przez cenzora i pozostawione na moim łóżku.
Nie wierzę, żeby miał czas przeczytać ich wiele, jeśli w ogóle.
Odkładam ostatni, wyciągam się na łóżku i niechętnie sięgam po dwudziestostronicowy esej
Billy'ego Little'a. Przewracam pierwszą kartkę.
Jestem po prostu zaskoczony. Billy tak doskonale włada językiem, jest tak wnikliwy i ma
tak rzadki dar interesującego przedstawiania spraw przyziemnych, że chłonę każde słowo, zanim
kilka minut po dziesiątej zgaszę światło. Mam wrażenie, że usłyszycie dużo więcej o Billym, i to
nie tylko ode mnie.
Dzień dziewiąty
Piątek, 27 lipca 2001
2.11 w nocy
W środku nocy budzą mnie ogłuszające dzwięki muzyki rap, dobiegające z drugiej strony
bloku. Nie mogę sobie wyobrazić, jak się czuje usiłujący zasnąć lokator sąsiedniej celi albo - co
gorsza - ten na pryczy poniżej. Podobno z powodu muzyki rap wybucha w więzieniu najwięcej
bójek. Wcale się nie dziwię. Dopiero kiedy ucichła, mogłem ponownie zasnąć. Obudziłem się
osiem minut po szóstej. Zdumiewające, ale Terry może spać, choćby się waliło i paliło.
6.08 rano
Piszę przez dwie godziny i zaraz po ukończeniu pierwszej wersji opisu wczorajszych
zdarzeń rozbieram się do slipów, okręcam się w pasie jednym ręcznikiem, a drugi wraz z mydłem i
szamponem kładę na łóżku.
Drzwi celi otwierają się dwadzieścia trzy po ósmej. Wybiegam rączo niby rumak pełnej
krwi, pędzę korytarzem i wpadam do pomieszczenia z prysznicami. Trzy z czterech już są zajęte
przez szybszych ode mnie. Jednak udaje mi się dopaść czwartej kabiny i po długim natrysku czuję
się pierwszy raz od wielu dni domyty.
Kiedy wracam do celi, Terry nadal mocno śpi i nie budzi się nawet wtedy, gdy zostają
otwarte drzwi. Nowy funkcjonariusz przedstawia się jako Ray Marcus, tłumaczy, że jest cenzorem i
odpowiednikiem June Stelfox, która zajmowała się moją korespondencją w bloku trzecim. Jego
praca polega na sprawdzaniu poczty otrzymywanej przez więzniów i upewnianiu się, że nie
otrzymali oni nic niedozwolonego: żyletek, narkotyków, pieniędzy, nawet żywności. Trzeba [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl