[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprawę rozważyć, ale kto by jeszcze głos chciał zabrać, wysłuchamy zakończył.
Wśród obecnych rozpoczął się szmer, ale ucichł, gdy wystąpił Sulimir Doliwa i
podszedłszy do ołtarza zwrócił się do obecnych:
Iście sprawę rozważyliśmy: temu właść przekazać, któren nam urzędy, nadania i
przywileje zatwierdzi, jak zawżdy przy objęciu właśoi bywało, wybaczenie win
poprzysięgnie.
Rozległy się liczne potakiwania, a Doliwa ciągnął:
Jeno wonczas jedność może być, gdy nikto nie będzie żył pod strachem o swoją
głowę lubo z kraju musiał uchodzić. Ale że żadnego z królewiców tu nie ma, by się z nami
ugodzić, zjazd do Godów odłożyć, ich zasię wezwać, by się stawili oblicznie. Czekaliśmy rok
z górą, poczekać możem jeszcze.
Znowu rozległy się potakiwania. Arcybiskup zbierał się do odpowiedzi, ale uprzedził go
Skarbek Awdaniec. Wystąpił i zaczął:
Nie wiem, zali któren z królewiców zgodziłby się właść sprawować z waszej łaski, a
nie z dziedzicznego prawa, jak ich rodzic, dziad i przedziad. Nijak ją sprawować w
niepokojnym czasie, ręce mając związane i nijak ją sprawować niedośpiałemu Kazimierzowi,
jen tylko co z eremu wyszedł. Wszem zasię wiadomo, iże zmarły król następcą swym
królewica Bolka ustanowił, a to wiem, że on z prawa swego nie ustąpi.
Jakby rój os poruszył, rozległy się okrzyki: okrutnik, ubijca, Awdańcom dogodny,
grożą nam...
Skarbek jednak nie zmieszany podniósł głos:
Dogodny nam lubo nie, nie w tym sprawa i nie grożę, jeno ostrzegam. Ani Bolka
wybielam; kto się mu winny czuje, iście niechaj uchodzi, nie o nich nasza troska, jeno o
pospólne dobro. A to rozważcie, zali nie lepiej powolność mu okazać, nizli by siłą właść objął
z ramienia zbuntowanego pospólstwa. Ani czekać nie czas, bo kto go zna, wie, iże
cierpiętliwy nie jest.
Tym razem wrzawa zagłuszyła jego dalsze słowa. Zakłóciło ją poruszenie u wejścia.
Przez tłum przeciskał się jakiś szpakowaty, kościsty człowiek. Niektórzy poznali w nim
dawnego setnika pancernej drużyny z Poznania. Dotarłszy do ołtarza zwrócił się do obecnych,
którzy umilkli zaskoczeni:
Pan mój, miłościwy książę Bolko, wzywa wszytkich, by się stawili w Poznaniu
złożyć hołd i przysięgę posłuszeństwa. Kto się nie stawi, niechaj go czeka doma.
Wrzawa, głosy sprzeciwu, przekleństwa i wyzwiska, jakie rozległy się, dowodnie
świadczyły, że niewielu tylko da posłuch wezwaniu, a zjazd niczego już nie uchwali. Tłum
wysypywał się z kościoła i rozpierzchał na wszystkie strony.
Awdańce przed bramą czekali na arcybiskupa, który wyszedł ostatni i zmierzał do swego
dworca. Michał przystąpił zwracając się do niego i zapytał:
Co ninie zamierza począć wasza przewielebność?
Stefan nie zaraz odpowiedział, chmurnie zamyślony. Po chwili odparł:
Pirwe wiedzieć należy, co zaszło w Poznaniu, napośledz, co iście Bolko poczynać
będzie.
Ani tego zgadywać nie trzeba wtrącił Skarbek. Już raniej z pospólstwem na
pirwy zjazd ciągnął, bo prawi, wybór wszytkim wolnym służy, nie jeno wielmożom i
rycerstwu, jeno go Michał od tego odwiódł. A takoż wiadomo, że grozić nie zwykł po
próżnicy.
Po chwili dodał ze złością:
Nie byłoby tego, gdyby Bożęta, niechaj mu Bóg wybaczy, Bolkowe następstwo
ogłosił.
W swym prawie był, opieki nad Kościołem i poszanowania prawa i krześcijańskiego
obyczaju się domagając ostro rzekł arcybiskup. I ja od tego nie odstąpię. Jeśli nie
poskromi pogaństwa i bez sądu karać będzie, klątwą go obłożę.
Jeno że on o to nie stoi popędliwde odparł Skarbek. Gniewną odpowiedz Stefana
uprzedził Michał, mówiąc:
Pochopnie działać nie Iza. Znam Bolka od wyrostka, miałem u niego ucho. Może
wydolę do umiaru go nakłonić. Jadę do Poznania, a wasza przewielebność niechaj się z
Reinbemem i swojakami naradzi. Do Wiślan rozruch jeszcze nie doszedł i mniemam, że nie
dojdzie, bo tam od morawskich czasów krześcijaństwo już zapuściło korzenie. Pokojnie
odczekać można, co Bolko będzie poczynał. Jeno Kazimierz musi iść z kraju precz. Ninie
nawet ci, co się jego pomsty lękają, gotowi go przeciw Bolkowi potukać, a jeno bratobójczej
walki brak do ostatecznego upadku.
Uczynię, jak radzi wasza dostojność odparł arcybiskup po namyśle. Możecie
mu rzec, że uznam jego następstwo, jeśli wedle prawa i obyczaju panać będzie. Kazimierz
iście lepiej, by z kraju ustąpił, a bogdaj i jemu bezpieczniej. Niechaj raz będzie jeden pan i
skończy się bezkrólewie.
Bracia szli na swą gospodę zamyśleni. Skarbek zapytał:
Ty wierzysz, że coś wskórasz u Bolka?
Wierę lubo nie, spróbować należy. Ważne, że choć zrazu nie będzie zadzierki z
arcybiskupem, a przez niego i ze Starżami. Z nami takoż Bolko liczyć się musi. Jeśli sobą
powodować zwoli, sprawa się odstoi i wielu, co ninie stanęli okoniem, pogodzi się z tym, co
zaszło, wyboru nie mając.
A mnie co poczynać? Bolko żąda, by mu posłuch ślubić.
Ty jedz doma i czekaj wieści oJe mnie. Przepowiedziałem Bolkowi, że jeśli wojnę
domową rozpęta, stać będziem na uboczu. Jeśli zaś zgodzi się na żądania Stefana, zjazd
zwołać musi i wonczas przysięgę złożym, gdy go arcybiskup panem ogłosi.
A jeśli się nie zgodzi, a przysięgi zażąda? Grozi tym, co jej nie złożą.
Gościem u ciebie siedział, gdy niemocny był, gościł i u mnie. Jeśli o tym zabędzie,
sobie niechaj przypisze, że z drużby wróżda powstanie. Gotowym być trzeba na wszytko.
yle się stało, iżeś go powściągnął, by z pospólstwem na zjazd nie stawał. Nic z tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]