[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Clayton, kapitan McLaren, pan i pani Spence. Dla niego były to tylko nazwiska, za
wszystkimi kryły się jednak konkretne osoby, nienawiść, miłość, lęki. Ci ludzie
przeżywali dramat, w którym on, Herkules Poirot, nie brał udziału. A bardzo
chciałby w nim uczestniczyć! Sześć osób na wieczornym przyjęciu, w pokoju z
wielką hiszpańską skrzynią pod ścianą. Sześć osób, pięć z nich rozmawia, je kolację
na stojąco, puszcza płyty, tańczy, a szósta leży martwa, w hiszpańskiej skrzyni...
Jak bardzo cieszyłby się tą historią mój drogi przyjaciel, Hastings - pomyślał
Poirot. Jakie romantyczne wzloty wyobrazni stałyby się jego udziałem. Jakie
niedorzeczności by wypowiadał! Ach, ce cher* Hastings, jak mi go dzisiaj właśnie
brakuje... Zamiast tego...
Westchnął i spojrzał na pannę Lemon, która spostrzegłszy bystrze, że Poirot
nie jest w nastroju do dyktowania listów, siedziała przed otwartą maszyną i
czekała na moment, by zacząć likwidować pewne zaległości w pracy. Nic nie mogło
interesować jej mniej niż ponura hiszpańska skrzynia, zawierająca martwe ciało.
Poirot westchnął i przyjrzał się twarzy na zdjęciu. Gazetowe reprodukcje
nigdy nie bywają dobre, ta była zdecydowanie zamazana - ale cóż to była za twarz!
Pani Clayton, żona zamordowanego...
Pod wpływem impulsu podsunął gazetę pannie Lemon.
- Proszę popatrzeć. Proszę zwrócić uwagę na tę twarz. Panna Lemon spojrzała
posłusznie, nie okazując emocji.
- Co pani myśli o niej, panno Lemon? To jest pani Clayton.
*
fr. Ten drogi.
50
Panna Lemon wzięła gazetę, patrząc przelotnie na zdjęcie.
- Przypomina trochę żonę dyrektora naszego banku, kiedy mieszkaliśmy w
Croydon Heath.
- Ciekawe - rzekł Poirot. - Niech pani będzie tak miła i opowie mi o niej.
- Kiedy to nie jest wcale przyjemna historia.
- Przyszło mi do głowy, że może nie być przyjemna. Niech pani mówi.
- Było sporo plotek o pani Adams i pewnym młodym artyście. Potem pan
Adams się zastrzelił. Pani Adams nie chciała jednak poślubić tamtego mężczyzny i
on zażył jakąś truciznę. Jakoś go z tego wyciągnęli. Ostatecznie pani Adams wyszła
za młodego prawnika. Wydaje mi się, że były jeszcze jakieś kłopoty, ale
wyprowadziliśmy się z Croydon Heath i już więcej o niej nie słyszałam.
Herkules Poirot skinął poważnie głową.
- Była piękną kobietą?
- No... trudno było ją nazwać piękną... ale miała w sobie coś takiego...
- Właśnie. Co to jest, co mają w sobie wszystkie uwodzicielki tego świata! Te
Heleny Trojańskie, Kleopatry...
Panna Lemon energicznie wkręciła do maszyny kartkę.
- Naprawdę, panie Poirot, nigdy nie zastanawiałam się nad tym. To mi się
wydaje głupie. Gdyby ludzie po prostu wykonywali swoją pracę i nie myśleli o
takich sprawach, wszystko szłoby znacznie lepiej.
Rozprawiwszy się w ten sposób z ludzką słabością i uczuciami, panna Lemon
uniosła palce nad klawiszami maszyny, czekając niecierpliwie, kiedy szef pozwoli
jej zabrać się do pracy.
- To pani pogląd - rzekł Poirot. - I w tej chwili pani pragnieniem jest, by
mogła pani zająć się swoją pracą. Ale pani praca, panno Lemon, polega nie tylko na
pisaniu moich listów, porządkowaniu moich papierów, załatwianiu telefonów i
odpowiadaniu na pisma. Wszystkie te rzeczy robi pani w godny podziwu sposób.
Ja jednak mam do czynienia nie tylko z dokumentami, lecz również z istotami
ludzkimi. I w tej sprawie również potrzebuję pomocy.
- Oczywiście, panie Poirot - odparła cierpliwie panna Lemon. - Co mam
zrobić?
51
- Ta sprawa mnie interesuje. Byłbym rad, gdyby przestudiowała pani
doniesienia na ten temat w całej porannej prasie, a także dodatkowe doniesienia w
gazetach wieczornych. Proszę zrobić streszczenie faktów.
- Dobrze, panie Poirot.
Poirot wycofał się do swojej bawialni ze smutnym uśmiechem na twarzy.
- To naprawdę ironia - powiedział do siebie - że po moim kochanym
przyjacielu Hastingsie muszę mieć pannę Lemon. Czyż można sobie wyobrazić
większy kontrast? Ce cher Hastings - jak on by się cieszył. Spacerowałby tam i z
powrotem, mówiąc na ten temat, układając najromantyczniejsze interpretacje
każdego zdarzenia, wierząc w każde słowo wydrukowane w gazetach jak w
Ewangelię. A biedna panna Lemon, kiedy poprosiłem ją o pomoc, wcale się nie
ucieszyła.
Po pewnym czasie panna Lemon weszła z kartką napisaną na maszynie.
- Mam tu informacje, których pan potrzebował. Obawiam się, że nie można
ich uznać za wiarygodne. Gazety różnią się bardzo w swoich relacjach. Nie
mogłabym gwarantować, że fakty są prawdziwe w więcej niż sześćdziesięciu
procentach.
- To prawdopodobnie jest ostrożna ocena - mruknął Poirot. - Dziękuję pani,
panno Lemon, za trud, jaki sobie pani zadała.
Fakty były sensacyjne, ale dosyć jasne. Major Charles Rich, zamożny
kawaler, wydał w swoim mieszkaniu wieczorne przyjęcie dla grupki swoich
przyjaciół. Ci przyjaciele to państwo Claytonowie, państwo Spence owie i kapitan
McLaren. Kapitan od lat był przyjacielem Richa i Claytonów, państwo Spence owie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]