[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie, nie przesłyszał się. Zachęta bijąca z jej oczu była
bardziej niż czytelna. Zaparło mu dech.
Chcesz powiedzieć, że możemy...
Uhm. Maggie uśmiechnęła się i stuknęła z nim
kieliszkiem. Pomożesz mi uczcić tę okazję?
O, do licha, pomyślał. Uzgodnili, że nie posuną się za
daleko w ich związku. Nie chciał jej zwodzić. Przed nimi
158 Ingrid Weaver
nie było przyszłości. To nie zda egzaminu...
Stara śpiewka, która w nagłym przypływie świadomo-
ści przemknęła w jego głowie, została szybko stłumiona
przez dochodzące coraz ostrzej do głosu prymitywne
pożądanie. Wziął jej kieliszek i odstawił na stolik obok
swojego, po czym objął jej pośladki, podniósł ją i przycis-
nął do siebie.
Nie chciałbym ci sprawić bólu, Maggie powiedział
ochrypłym głosem. Nigdy nie chciałem. Cokolwiek się
stanie, mam nadzieję, że o tym pamiętasz.
Maggie nogami opasała Dela w pasie, chcąc być
jeszcze bliżej niego, pochłonięta doznaniami, które od-
ciągnęły jej uwagę od wypowiadanych przez niego słów.
Poczuła jego wezbraną męskość. Podciągnął ją wyżej,
a intymny kontakt wewnętrznej strony ud z jego ciałem
sprawił jej tak nieoczekiwaną rozkosz, że krzyknęła ze
zdumienia.
Odchylił się i popatrzył na nią.
Maggie?
Nie przerywaj, Del powiedziała bez tchu. Pro-
szę.
I tak zrobił. Cofnął się, usiadł na oparciu sofy tak, by
móc utrzymać Maggie na udzie. Po czym ujął w dłonie jej
twarz i pocałował.
Nareszcie się zaczęło, pomyślała Maggie. I, podobnie
jak z kolejką górską, nie chciała, żeby się zatrzymał.
Oczywiście, kochanie się z Delem niosło ze sobą ryzyko,
ale przecież tak jest ze wszystkim, co warte zachodu.
%7łarliwie rozchyliła usta, zachwycona, że dzięki Delowi
czuje... że żyje.
Wsunął palce za kołnierzyk jej bluzki, zniżając ręce,
Tajny agent Kopciuszka 159
aż jego kciuki dotarły do rowka między jej piersiami.
Rozpiął pozostałe guziki i zsunął z ramion jedwabny
materiał, który opadł aż do łokci. Przywarł ustami do jej
piersi, muskając włosami jej brodę.
Och, Maggie wyszeptał, nie odrywając warg od jej
skóry. Czy zdajesz sobie sprawę, od jak dawna na to
czekam?
Nie była w stanie odpowiedzieć. Jedyne o czym
pamiętała to to, że musi oddychać. Długimi, zwinnymi
palcami rozpiął jej stanik i objął dłońmi jej nabrzmiałe
piersi.
Jesteś cudowna szeptał.
W innej sytuacji mogłaby się z nim spierać. Wiedziała,
że poród i karmienie piersią zmieniły jej figurę. %7łe każdy
dodatkowy centymetr nie służy jej urodzie. Wcale nie
czuła się piękna, raczej... funkcjonalna. Z Delem czuła
się inaczej. Na przestrzeni ich całej znajomości przypo-
minał jej, że należy się jej od życia coś więcej, niż tylko
bycie matką.
Cudowne było to, że nie czuła się winna. Kochała
swoją córkę blisko rok żyła dla dziecka, które nosiła
i urodziła ale zbyt długo odmawiała sobie prawa do
bycia kobietą. Chciała się z tym zmierzyć. Odnalezć
rozkosz. Wsunęła dłonie pod jego koszulę, zaśmiała się,
kiedy usłyszała dzwięk strzelających i toczących się po
podłodze guzików.
Ogarnął ustami jej sutek, a jej śmiech zamienił się
w jęk. Wygięła się w jego stronę, bez słowa ofiarowując
mu więcej. Sięgnął po więcej. Końcem języka zataczał
koła, najpierw powoli, potem coraz śmielej, śliniąc ją,
rozpalając i przyprawiając o drżenie.
160 Ingrid Weaver
Och, Del wyszeptała, błądząc rękami po jego
głowie. Wsunęła palce w jego włosy, żeby go przy-
trzymać. Och, Del, jakie to... Rozkosz odjęła jej
mowę.
Przyjemne? zapytał.
Och tak, jeszcze jak.
Uśmiechając się, podniósł jej pierś do ust. Zdumiała ją
intensywność tego doznania. Fale rozkoszy rozchodziły
się po jej ciele. Gdziekolwiek ją dotykał, gdziekolwiek
smakował, ekstaza narastała.
Cała drżąca, przeniosła dłonie na jego piersi. Wcześ-
niej tylko raz dotykała jego nagiego torsu, ale jej palce
rozpoznały wymodelowane, umięśnione kontury, i podą-
żyły ich śladem. Zamknęła oczy i niespiesznie eks-
plorowała szeroką powierzchnię napiętej skóry, aż jej
ręce spoczęły na jego sercu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]