[ Pobierz całość w formacie PDF ]
O nie. Ma już nauczkę. Luke Hollister nie sparzy się po raz drugi.
Czy tego chce, czy nie, Kristen staje się częścią jego życia z powodu Cody ego. Chłopiec
był ogniwem, które ich połączyło i które będzie ich łączyć zawsze. Luke postanowił, że od tej
chwili będzie odgrywał pewną rolę w życiu chłopca Nie wiedział jeszcze dokładnie jaką, ale
tak czy inaczej będzie ona pociągała za sobą kontakty z ciotką chłopca. Z uroczą, seksowną,
podniecającą...
Dość! Rzucił poduszkę w kąt pokoju. Nie powinien był kochać się z Kristen. Co
będzie, jeśli ona uzna, że było to coś więcej niż miało być?
W porządku, może to i było coś więcej niż czysty seks. Tym bardziej zatem nie może się
powtórzyć. Luke nie może sobie pozwolić na zaangażowanie uczuciowe.
Ależ mu zaszła za skórę! Już teraz. Jeśli nie był akurat z nią, to bez przerwy o niej myślał.
A właśnie takiego uwikłania chciał uniknąć.
Nawet teraz nie był w stanie oderwać od niej myśli. Zastanawiał się, czy był naprawdę
dobry tej nocy, martwił się, że dla Kristen ich zbliżenie nie miało zbyt dużej wagi. Nic
dziwnego, że nie mógł zmrużyć oka.
Będzie musiał znalezć jakąś wymówkę, żeby n e k ohc a się z n ą p o raz d ugi.
i ć i r
Niezależnie od tego, ile go to będzie kosztować.
Nie może jej zwodzić, nie może jej łudzić, że pewnego dnia zamieszkają w domu z
białym drewnianym płotem.
Zły przykład. Przecież jego dom ma biały drewniany płot. A więc dobrze, nie może jej
łudzić, że kiedyś będą prowadzili wspólne życie.
Po prostu na chwilę przestał być czujny, to wszystko. Wczoraj po raz pierwszy zaczął
poważnie rozważać możliwość, że Cody jest jego synem. I że chłopiec może będzie musiał
wyjechać. Przypomniał sobie, jak chłopiec powiedział, że chciałby, żeby Luke był jego
ojcem.
W porządku, to nie było fair. Kristen nie próbowała go usidlić, podstępnie skłonić do
obietnic. Za bardzo martwiła się o Cody ego, za bardzo przejmowała własną
odpowiedzialnością za śmierć Sheri, aby móc marzyć o szczęśliwym życiu we dwoje.
Ta noc była ogromnym błędem ich obojga. Nie będzie powtórki. Im szybciej powie to
Kristen, tym lepiej.
ROZDZIAA 14
Kristen siedziała na schodach ganku, obserwując zachodzące słońce. Cody był w swoim
pokoju. Grał w grę, którą dostał od Luke a. Kristen nie mogła wytrzymać w domu. Miała
wrażenie, że się dusi. Wyszła więc, by zaczerpnąć powietrza.
Kiedy się rano obudziła i uświadomiła sobie, co się wydarzyło w nocy, zdenerwowała się
i poważnie zaniepokoiła. Była niewyspana, dręczyły ją wątpliwości i pytania, co ma teraz
zrobić. Jak postąpić? Jak się zachować?
Oparła głowę na rękach i zastanowiła się raz jeszcze nad sytuacją, w jakiej się znalazła.
Nie może się zakochać w Luke u. Cóż z tego, skoro to się już stało.
Wystarczy już, że kochała się z nim tej nocy. To był jednorazowy incydent, który nigdy
już się nie powtórzy. Niestety, nie mogła tego powiedzieć o swoich uczuciach do Luke a.
Wiedziała, że zawsze będzie czuła do niego to co teraz.
Na przekór samej sobie zakochała się w nim. Nigdy jednak nie zazna z nim szczęścia. Nie
pozwoli jej na to sumienie.
Zycie Sheri zostało brutalnie przerwane. Było tragicznie krótkie, i to przez nią. Ona żyje i
będzie żyć, ale to nie znaczy, że powinna znalezć szczęście i spełnienie, które nie było dane
jej siostrze. Cody był jedynym promykiem słońca w ponurej egzystencji Sheri. Obowiązkiem
jej, Kristen, jest poświęcić się siostrzeńcowi bez reszty.
Dlaczego zakochała się akurat w tym mężczyznie, którego kochała jej siostra? W tym
samym, który kochał jej siostrę? To tylko pogarsza sytuację. Nie dlatego, żeby była
zazdrosna. Dlatego, że obecność Luke a wciąż przypominałaby jej okoliczności, w jakich
zginęła Sheri. I że to ona pośrednio przyczyniła się do jej śmierci.
Z gałęzi sosny rozległ się świergot ptaka. Kristen podniosła wzrok.
Dlaczego nie mogę po prostu wziąć Cody ego i uciec tak jak ty? spytała. To raz na
zawsze rozwiązałoby wszystkie moje problemy.
Cody byłby bezpieczny. Derek by ich nie znalazł. A ona nigdy już nie widziałaby przed
sobą twarzy Luke a ani nie przypominałaby sobie swojej winy, patrząc na niego. Nie
musiałaby walczyć z pożądaniem.
Oparła dłonie o schody. Rozważała, czy wyjechać, czy zostać? Innych możliwości nie
było.
Jak uciec z Codym bez pomocy Luke a? A tej pomocy on im teraz nie udzieli. Cóż,
Pineville leży tylko dwadzieścia pięć kilometrów od miejsca, w którym się znajdują. W
najgorszym razie musieliby iść pieszo, kryjąc się w rowie przed każdym nadjeżdżającym
samochodem. Cody jest teraz znacznie silniejszy niż jeszcze parę dni temu. Jeśli zaczekają do
zmroku, przypuszczalnie rano dotrą do domu dla samotnych kobiet z dziećmi.
A jeśli ludzie, którzy tam pracują, jej nie uwierzą? Musieli przecież słyszeć o zniknięciu
Cody ego. Co będzie, jeśli uznają ją za kidnaperkę i powiadomią policję? Mało
prawdopodobne, ale możliwe. Kristen bębniła palcami w stopnie schodów. Muszą znalezć się
w jakimś miejscu daleko stąd, gdzie nikt ich nie rozpozna.
W pobliżu jeziora Blackberry były inne letnie domy, a nawet takie, w których ludzie
mieszkali przez cały rok. W tej okolicy nikt nie miał zwyczaju zamykać samochodu. Nieraz
zostawiano nawet kluczyki w stacyjce. Może ukraść samochód, wyjechać z tej części stanu,
pózniej porzucić go na lotnisku czy na dworcu.
Kradzież auta to nic w porównaniu z porwaniem. Nie obciąży za bardzo jej konta.
Podróż autostopem nie wchodziła w rachubę, chyba że potrafiłaby zupełnie zmienić
wygląd swój i Cody ego. Każdy kierowca, który by się zatrzymał, żeby ich zabrać,
prawdopodobnie by ich rozpoznał.
Luke zostawił jej swój telefon komórkowy. Mogłaby zamówić pizzę, zabrać samochód
dostarczycielowi...
No dobrze, dość tych głupot upomniała się w duchu. W rzeczywistości jednak
naprawdę była gotowa zrobić wszystko, żeby ochronić Cody ego. Jakoś by sobie poradziła
mimo braku pieniędzy i środka transportu.
Co innego jednak nie dawało jej spokoju. Nie mogła znieść myśli, że ojciec i syn mieliby
zostać rozdzieleni, nie mówiąc już o tym, że ona nigdy więcej nie zobaczyłaby Luke a. Nie
może pozwolić na to, by Cody za bardzo przywiązał się do Luke a, a Luke przyzwyczaił do
chłopca. I żeby jej uczucia się potęgowały. Musi więc wyjechać stąd, zanim będzie za pózno.
A to znaczy, że powinni wyruszyć jeszcze tej nocy, gdy Luke pojedzie do siebie. Będą
mieli trochę czasu, zanim odkryje, że zniknęli. Kiedy ucieknie z Codym, nie tylko Derek i
policja będą jej szukać.
Przygryzła wargi. Kiedy już zdobędzie się na ten dramatyczny krok, nie będzie miała
odwrotu, nie będzie mogła zmienić planów. Powrót byłby zbyt dużym ryzykiem.
Dobry Boże. Nie chciała sobie nawet wyobrażać wyrazu twarzy Luke a, kiedy stwierdzi,
że zniknęli. Nigdy jej tego nie wybaczy, znienawidzi ją na zawsze.
Nagle usłyszała warkot silnika na drodze. Teraz już rozpoznawała nieomylnie furgonetkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]