[ Pobierz całość w formacie PDF ]

już w szpitalu z Kate.
Do szpitala dotarł w niecałe dziesięć minut, łamiąc wszelkie
ograniczenia prędkości. Nie wiedział nic oprócz tego, że był wypadek w
domu dla niezamężnych matek. Jaki wypadek? Jak grozny? Nie wiedział,
co zrobi, jeśli cokolwiek jej się stało.
Znalazł pielęgniarkę, która wiedziała coś o Kate. Zerknęła na kartę i
zrobiła niepewną minę.
- Pani Hawkins straciła przytomność po przybyciu do nas. Upadła i
straciła sporo krwi. Zabrano ją na salę operacyjną. Nadal tam jest. Może
wolałby pan zaczekać w poczekalni chirurgicznej, na górze.
Straciła sporo krwi. Serce Michaela zamarło. Z trudem mógł mówić.
- Nic jej nie będzie?
- Lekarze robią, co w ich mocy.
- A dziecko? - spytał załamującym się głosem.
- W tej chwili nie ma pewnej prognozy - zdradziła niechętnie, patrząc
na niego poważnie. - Przepraszam, ale nic więcej nie wiem. Jeśli chce pan
gdzieś zadzwonić, w poczekalni jest telefon.
Michael ruszył we wskazanym kierunku. A jeśli straci Kate? Jeśli
straci i Kate, i dziecko? Przez pół roku zaharowywał się na śmierć, by
zadbać o ich przyszłość, a jeśli żadnej przyszłości nie ma?
128
R S
Zalała go fala zwątpienia. Dlatego właśnie nigdy nie chciał polegać
na innym człowieku. Dlatego nie wierzył w miłość. Ale jeśli naprawdę nie
miał serca, to dlaczego czuł się tak okropnie?
Jeśli straci Kate, to straci całe swoje życie. Motywację do życia.
Opadł na plastikowe krzesło i ukrył twarz w dłoniach.
- Ona musi żyć - szepnął.
Pełen przerażenia i rozpaczy, zadzwonił do Dylana i zostawił mu
wiadomość na poczcie głosowej. Potem, chociaż zawsze sceptycznie
podchodził do wiary, zaczął się modlić.
Minuty ciągnęły się niczym godziny. Michael krążył po małej
poczekalni jak zwierzę po klatce. Stracił tyle czasu. Teraz oddałby
wszystko za jeszcze jedną chwilę z Kate. Na swój łagodny, uparty sposób
usiłowała mu pokazać, jak go widzi - jako dobrego człowieka. Próbowała
go kochać, ale jej nie pozwalał.
Usłyszał za sobą kroki. Byli to Dylan i Justin, obaj mieli
zaniepokojone miny.
- Przyjechałem, jak tylko odebrałem twoją wiadomość - powiedział
Dylan, poklepując Michaela po plecach. - Jakieś wieści?
Michael pokręcił głową.
- Prognozy dla Kate i dziecka są niepewne. Justin skrzywił się.
- Przykro mi. Jeśli możemy cokolwiek zrobić... Ciężar na sercu
Michaela stał się jeszcze większy.
- Jeśli macie bezpośrednie połączenie z Panem Bogiem, to się
przyda.
Justin poruszył się niespokojnie.
- Przyniosę kawy.
Michael czuł na sobie wzrok Dylana.
129
R S
- Wiesz, co się stało? - spytał Dylan.
- Spadła. Pomagała ubrać choinkę - odpowiedział, nie mogąc
powstrzymać drżenia głosu. Zamknął oczy. - O Boże, straciłem tyle czasu.
Tak się zająłem walką z przejęciem firmy, że mogłem przegapić
najważniejszą rzecz w moim życiu.
Dylan westchnął i znowu krótko uścisnął jego ramię.
- Nie ty pierwszy pozwoliłbyś się wymknąć kobiecie. Ciągle płacę za
moją głupotę na studiach, ale to inna historia. Może jeszcze masz szansę.
Jeśli tak, nie przepuść jej.
Pojawiła się pielęgniarka z sali operacyjnej. Trzymała zawinięte w
kocyk dziecko.
- Panie Hawkins, oto pańska córka. Michael zamarł.
- Córka? - powtórzył.
- Tak - potwierdziła, wkładając mu zawiniątko w ręce. - Nic jej nie
jest.
Michael wpatrywał się w maleńką twarzyczkę swej córeczki i napiął
się cały, by nie drżeć.
- Kate? - spytał z desperacją w głosie. - Co z moją żoną?
- Lekarze jeszcze się nią zajmują. Dziecko było w lepszej formie, niż
się spodziewaliśmy, ale dzieci zazwyczaj lepiej wychodzą z cesarskiego
niż matki. Zawołamy pana, jak tylko żona znajdzie się na sali poopera-
cyjnej.
Pokręcił głową, nie odważył się dopuścić do siebie nadziei.
- Będzie zdrowa? Pielęgniarka skinęła głową.
- Z początku było ciężko, ale musiała po upadku zadziałać bardzo
szybko. - Zerknęła z uśmiechem na dziecko. - Musiała być bardzo
zdecydowana, by sprowadzić ją bezpiecznie na świat.
130
R S
Ulga była tak wielka, że aż bolesna. Popatrzył na swoją córeczkę i w
jej słodkiej twarzyczce dojrzał Kate. Aza popłynęła mu po policzku.
Zanim zdążył złapać oddech, w drzwiach pojawiła się kolejna
pielęgniarka.
- Czy chciałby pan zobaczyć żonę?
Z dzieckiem na rękach Michael wpadł na Justina, wylewając mu
kawę na koszulę.
- Przepraszam - powiedział. - Z Kate już w porządku. Dziecko jest
zdrowe - dodał impulsywnie. - Obaj jesteście ojcami chrzestnymi.
- Obaj! - odezwali się jednocześnie Justin i Dylan.
- Dlaczego miałbym być ojcem chrzestnym razem z tobą? - spytał
Justin.
- Bo z twoją obsesją na punkcie giełdy sam byś sobie pewnie nie
poradził - odgryzł się Dylan.
Michael z dużo lżejszym sercem szedł w stronę sali [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl