[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poszedłby, na walkę z potężnymi czarodziejami i czarownicami, na ich własnym
terytorium.
Trzymaj swój temperament i broń przy sobie. Ostrzegłam Danausa, kiedy
zaczęłam iść pomiędzy stolikami w kierunku Clarion.
Potrafię sobie poradzić. A ty potrafisz? Zadrwił.
Mogłam spróbować, ale miałam wątpliwości. Ferko, Rowe i Nickowi udało się
mnie przycisnąć tego wieczoru. Podejrzewałam że Clarion będzie szczęśliwy, mogąc
zrobić to samo, kiedy z nim usiądziemy. Miałam wszelkie powody by twierdzić że ma
przewagę w naszej zabawie w kotka i myszkę. Z Danausem byliśmy outsiderami,
podczas gdy on był częścią czegoś znacznie większego, co próbowało zabić mnie i moich
towarzyszy.
Gdy byliśmy kilka metrów przed stołem, Clarion zamknął książkę i położył ją na
stole, odwracając się do nas. Płynnie podniósł się z krzesła, rzesuwając ręką po płaszczu,
kaby wygładzał nieistniejące zmarszczki. Uśmiechną się do nas życzliwie, podczas gdy
jego ciemne, brązowe oczy błyszczały od zle skrywanego śmiechu, jakby trzymał w
siobie jakiś sekretny żart, o którym jeszcze nie wiedzieliśmy.
-Clarion?-zapytałam, kiedy się zbliżyliśmy.
-Ty muszisz być Mira, a ty Danaus.-powiedział mocno akcentowanym
angielskim.-Wybacz, ale zauważyłem twoje wejście. Albo raczej, zauważyłem to jak
przeszukujesz Gerbeaud. Naturalnie założyłem że mnie szukałaś.-Skninął na dwa puste
miejsca przy jego stole i wrócił na swoje miejsce.
-Często przujmujesz tutaj gości, którzy szukają cię w taki sposób?-zapytałam
grzecznie, siadając naprzeciw niego. Siedząc przed Clarionem, walczyłam by ignorować
plamy krwi na mojej koszuli i rozerwanie na spodniach w pobliżu uda, podczas gdy on
był ubrany w schludny garnitur i miał idealne maniery.
Podnosząc łyżkę z talerza, Clarion zamieszał swoją kawę kilka razy, zani wziął
jeden łyk.-Czy często? Nie. Ale zdaję sobie sprawę z mojej pozycji w społeczności i
chciałem być tym którego będziesz szukać w tym miejscu i dokładnie w taki sposób.
Przełknęłam następne pytanie, kiedy przyszedł kelner i przyjął zamówienie
Danausa na kawę, a ja tylko machnęłam ręką. Przez Rowe i Nicka doszłam już do punktu
kulminacyjnego i nie byłam w nastroju na udawanie człowieka.
-Uwarzam również że to naturalne iż szukasz mnie po tym jak ostatnio
oświadczyłaś że jesteś opiekunką Budapeszt.-kontyuował Clarion.-Gratuluję.
-Więc słyszałeś już o tym.-powiedziałam opierając się na krześle.
-Budapeszt może jest dużym miastem, ale nadprzyrodzonej społeczności jest
stosunkowo niewiele. Plotki szybko się rozchodzą.-powiedział z zadowolonym z siebie
uśmiechem.
-Niechętnie zgadzam się z tym że nadprzyrodzona społeczność jest stosunkowo
mała. Chociaż teraz jest nieco mniejsza.-wtrącił półgłosem Danaus, przez co uśmiech
pojawił się na moich wargach.
-Od czasu przyjazdu do Budapesztu, -powiedziałam.-zauważyłam że jest tutaj
duże zgromadzenie nocnych wędrowców, sfora Budapesztu była stosunkowo duża, a
poza tym jest co najmniej pół tuzina magicznych użytkowników w samej kawiarni. Nie
jest to zły pokaz, jak na misto o dowolnej wielkości.
-Wybacz, ale co masz na myśli mówiąc że sfora Budapesztu była stosunkowo
duża?- zapytał Clarion, a jego ręka znieruchomiała.
-Moi towarzysze i ja jesteśmy w mieście z wielu powodów.-powiedziałam,
zdrapując brud ze spodni.- Jeden z nich, jest związany z zaginięciem nocnego wędrowca.
Po kilku pytaniach okazało się że członkowie lokalnej sfory, zabili ją. Kara została dziś
wymierzona i sfora Budapesztu została w większej części zlikwidowana.
-Zlikwidowana?
-Sfora został rozbita, zmniejszona, zniszczona.-dodał Danaus.
-A ty czułaś że taka akcja była konieczna?-zapytał Clarion, marszcząc czoło i
rozsiadając się na swoim fotelu.
Potrząsnęłam głową, wymuszając wykrzywienie warg.-Niestety tak. Sfora alfy
Ferka, odmówiła współpracy z nami, więc musieliśmy zapolować na każdego kto mógłby
być zaangażowany w śmierć tej biednej nocnej wędrowczyni. Musieliśmy mieć pewność
że jej śmierć została pomszczona. Na pewno to rozumiesz?
-Naturalnie.-odpowiedział Clarion.- Ukończyłaś już śledztwo w kwestiach
dotyczących Budapesztu?
-Nie całkiem. Wraz z Danause przyszliśmy do Gerbeaud, pomówić z tobą w
sprawie kilku drobiazgów.
Danaus odłożył kubek na tależyku i skierował swoją pełną uwagę na czarodzieja.-
Jesteś dobrze poinformowany w stosunku do nadnaturalnych wydarzeń w Budapeszcie,
więc powinieneś być w stanie dostarczyć nam kilku cennych informacji, które pomogą
nam skrócic pobyt w Budapeszcie. Im szybciej rozwiąrzemy tu nasze sprawy, tym
szybciej opuścimy miasto.
-Tak szybko chcesz wyjechać? Szkoda że nie cieszy cię pobyt w naszym pięknym
mieście.
-Mój czas w Budapeszcie był ujmujący.-powiedziałam.-ale moja obecność jest
konieczna w sabaacie, w Wenecji. Gdy moje obowiązki względem sabatu się skończą,
Danaus i ja mamy nadzieję wrócić do Budapesztu, i zatrzymać się tu na dłużej.
Z tym wyznaniem, uśmiech Clariona lekko przygasł, ale szybko się ogarną i skiną
głową.-Zwietnie. Jestem pewny że wasza obecność będzie miała pozytywny wpływ na
naszą małą społeczność. Mamy tendencję do tworzenia grup.
-Tak, zauważyłam.-mruknęłam.
-Z czym mogę wam pomóc?
-Z naturi.-powiedział Danaus.
Przez moment Clarion wyglądał na naprawdę zdezorientowanego, ale nie kupiłam
tego.-Wybacz, co takiego?-powiedział siadając prosto na krześle.
-Naturi. Najwyrazniej zaatakowali miasto. Polują na nocnych węrowców i ludzi z
miasta.-wyjaśnilam, ale czarnoksiężnik, nadal kręcił głową.
-Po raz pierwszy o tym słyszę.
-To wstyd.-westchnęłam.-To niebezpieczna grupa, która ma nadzieją na
wyeliminowanie wszytkich ludzi i nocnych wędrowców, w celu uratowania ziemi. W
Budapeszcie, zdaje się że miejscowi naturi skupiają się wokół bezlitosnego naturi, o
imieniu Rowe. Ma ciemne włosy, blizny i nosi opaskę na oku. Napewno go poznasz, jeśli
się spotkacie.
Chciałbym powiedzieć że widziałem tego kogoś z opisu, ale muszę przyznać że
nie.-stwierdził Clarion.
Nie wierzę mu. Powiedział cicho Danaus.
Ani ja. Zmierć ludzi i nocnych wędrowców nie oznaczała dla niego nic złego.
-Naprawdę? Hmm... to dziwne, ponieważ Veyron zapewnił mnie że będziesz
wiedział gdzie znalezć naturi. Początkowo to oni byli powodem naszej wizyty w
Budapeszcie.
-Veyron skierował cię do mnie?-powiedział sztywno, kiedy ostatnie skrawki
rozbawienia, zniknęły z jego twarzy.
-Znasz Veyrona, prawda?
-Oczywiście. Jest dość potężną postacią wśród nocnych wędrowców. To
naturalne, że jestem go świadomy. Jenak nasze spotkania są bardzo ograniczone. Nie
wyobrażam sobie czemu myślał że wiem gdzie znalezć naturi o imieniu Rowe.
-Prawdopodobnie uważał że będziesz świadom naturi, ze względów własnego
bezpieczeństwa.- powiedziałam, z machnięciem ręki. Pozwoliłam skoczyć moim oczom
od czarodzieja do wózka ze słodykimi czekoladkami, które pachniały niebiańsko. Przez
chwilę zastanawiałam się czy to nie Nick jest przyczyną moich problemów. Od wieków
nie pragnęłam jedzenia, ale wtedy nie stałam w obliczu tak niesamowitych słodyczy jak
teraz. Poza tym, byłam zadowolona pozwalając Clarionowi na krótkie zawieszenie.
-Co naturi ma do mojego bezpieczeństwa?-zapytał się wreszie czarodziej,
przeciągając moje oczy z powrotem do mojej twarzy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl