[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mi James i uważam, że już najwyższy czas, abyś
przestała nazywać mnie doktorem Thackerym, oczywiś
cie poza szpitalem, bo to mnie postarza we własnych
oczach. - Zaśmiał się nagle. - Nie jestem żonaty. Nie
miałem na to czasu. Chociaż to nie całkiem prawda.
Gdybym spotkał właściwą dziewczynę, na pewno
znalazłbym czas na to, żeby się z nią ożenić. Tylko że
ja...
- Nie spotkał pan... to znaczy, nie spotkałeś dotąd
takiej dziewczyny - dokończyła za niego Clotilde.
- Ale ją spotkasz, jestem tego pewna.
Opowiedział jej dużo interesujących historii o Holan
dii i przez resztę wieczoru nie rozmawiali już o spra
wach osobistych. %7łegnając się z doktorem przy wejściu
do kliniki, Clotilde podziękowała mu za miły wieczór
i życzyła szczęśliwej podróży.
- A ja mam nadzieję, że po powrocie dowiem się
o wyznaczonym dniu ślubu - powiedział poważnie.
Będzie mi go brakowało, myślała Clotilde idąc do
swojego pokoju. Przyznawała w duchu, że to raczej
niemądre z jej strony.
Bruce'a nie widziała przez cały następny dzień.
Dopiero nazajutrz po lunchu zderzyła się z nim
niespodziewanie w korytarzu. Zatrzymała się z rados
nym uśmiechem na twarzy.
- Cześć, Bruce. Tak się cieszę, że cię widzę. Byłeś
bardzo zajęty?
Bruce miał trochę zmieszaną minę i nie odpowiedział
wprost na pytanie, ale uścisnął jej rękę i odezwał się
z ożywieniem:
TO SI ZDARZA TYLKO RAZ 47
- Masz wolny wieczór? Pójdziemy do baru i napi
jemy się czegoś.
Pocałował ja szybko w policzek i puścił jej rękę.
- Muszę biec - oznajmił. - Spotkamy się o ósmej.
Popołudniowa praca upłynęła Clotilde w pogodnym
nastroju. Wszystko będzie dobrze, myślała z radością.
Nie zauważyła u Bruce'a żadnych oznak złego humoru,
nie robił jej najmniejszego wyrzutu. Doktor Thackery,
to znaczy James, poprawiła się w myśli, miał rację.
Bruce najwidoczniej przezwyciężył już swoje roz
czarowanie i na pewno miał jakieś nowe pomysły.
I rzeczywiście, żadna sprzeczka nie zakłóciła tych
paru godzin, które spędziła w towarzystwie Bruce'a.
W gruncie rzeczy młody człowiek tak starannie unikał
jakiejkolwiek wzmianki na temat ich wspólnej przy
szłości, że wreszcie ona sama go zapytała:
. Czy nie powinniśmy omówić naszych spraw,
Bruce? Wiem, że mamy trochę czasu przed sobą, ale
czy nie byłoby lepiej rozpatrzyć już teraz różne
możliwości?
Otoczył ją czule ramieniem.
- Zostaw to wszystko mnie, kochanie. Miałaś już
dosyć zmartwień w ostatnich dniach. Postaraj się
trochę odprężyć i nie dręczyć dłużej niepotrzebnymi
myślami.
Spojrzała na niego z nadzieją w oczach.
- Czy podjąłeś jakąś decyzyję? Wiem, że nie możesz
teraz otworzyć prywatnej praktyki, ale masz przecież
dobrą pracę, a sir Oswald ceni cię bardzo i być może
zaproponuje ci wyższe stanowisko.
Bruce zaśmiał się cicho.
- Nie zadawaj tylu pytań. Czy nie powiedziałem
ci, że sam wszystko załatwię? Kiedy wybierasz się do
Wendens Ambo?
- Mam wolne dni w piątek i sobotę. Pojedziesz
ze mną?
49 TO SI ZDARZA TYLKO RAZ
Nie zauważyła, że zawahał się przez chwilę.
- Zobaczę, co się da zrobić - oświadczył z namys
łem. - Nie licz na to za bardzo, ale postaram się.
Nie spotkała sie "z Bruce'em aż do czwartku
wieczorem. Zajrzał do jej biura, kiedy pisała swój
codzienny raport.
- Jestem bardzo zajęty i zmęczony - poskarżył się
jej - ale odwiozę cię jutro do domu zaraz po śniadaniu.
- Ach, jak to dobrze ucieszyła cię Clotilde.
- Zostaniesz ze mną na wsi?
- O tym będę wiedział dopiero jutro. W każdym
razie przyjadę po ciebie w sobotę wieczorem. Może
wybierzemy się na kolację w mieście.
Kiedy nazajutrz rano dotarła na parking dla
personelu, Bruce czekał już na nią w samochodzie.
Wsiadła do wozu, położyła torbę podróżną na tylnym
siedzeniu i odwróciła się do niego z uśmiechem.
- Paskudny dzień - zauważyła zgodnie z prawdą,
jako że od samego świtu padał deszcz i panowało
przenikliwe zimno. - Ale możemy posiedzieć sobie
w domu przy rozpalonym ogniu.
Bruce przejeżdżał już przez szpitalną bramę.
- Bardzo mi przykro, kochanie, ale będę musiał
zaraz wracać do Londynu. Na dwunastą wyznaczono
operację wyrostka robaczkowego i nie ma poza mną
nikogo, kto mógłby ją przeprowadzić. Wszyscy koledzy
są tak zajęci, że obiecałem im pomóc.
Clotilde zasmuciła się.
No cóż, nie można na to nic poradzić. Przyjedziesz
wieczorem?
- Spróbuję, a jeżeli nie dzisiaj, to na pewno jutro.
- Przynajmniej teraz mamy około dwóch godzin
czasu tylko dla siebie - stwierdziła Clotilde sadowiąc
się wygodnie na fotelu. - Bruce, twój obecny kontrakt
wygasa mniej więcej za dwa tygodnie, prawda? Zupełnie
o tym zapomniałam. Tyle się wydarzyło... Czy sir
TO SI ZDARZA TYLKO RAZ 49
Oswald ma zamiar zaproponować ci kolejny rok
pracy u siebie?
Nie odpowiedział jej wprost na to pytanie.
- Musimy zaczekać i przekonać się, co nastąpi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]