[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żebyś była wolna, tak jak pragnęłaś. Nie wybrałaś tego. Ja tylko... tylko chciałem cię
odzyskać!
Oczy Cassie zaszły łzami i nie mogła odpowiedzieć.
On MNIE skrzywdzi! Zabij go, zabij, zabij!
Nie zareagowała na krzyk ducha w swojej głowie. Zbyt ważne było skupienie się na
nim, zatrzymanie go tutaj, sprawienie, żeby został.
- Ranjit...
- Muszę iść.
- Nie - powiedziała Cassie słabo. - Nie...
Nagle Ranjit przyciągnął jej twarz do swojej i ją pocałował. Cassie objęła go jeszcze
mocniej, próbując go zatrzymać. Nic to nie dało. Odsunął się od niej i zobaczyła, że w jego
oczach też są łzy.
- Zostań - szepnęła.
- Kocham cię, Cassie.
Potem podniósł swoją torbę i zniknął wśród cieni.
ROZDZIAA 28
Kroki słychać było teraz na kamiennych schodach portyku, Cassie je słyszała. Dwie
osoby, biegły. Wołały ją po imieniu. I Ranjita. I Jakea... To była Isabella. Cassie dobrze
zgadła. Isabella i sir Alric. Poczuła przypływ dzikiej złości na dyrektora akademii: to
wszystko było jego winą. Mógł to wszystko powstrzymać!
Szybko jeszcze raz spojrzała na Wisiorek. Perłowozielony, leżał spokojnie na
starożytnej podłodze, spowity trującą poświatą. Przykucnęła i sięgnęła po niego i kiedy
zbliżyła do niego rękę, zobaczyła, jak stwory zaczynają się ruszać. Syrena uzbrojona w kły
ziewnęła, zwinięty wąż rozciągnął się, leopard przeciągnął...
- NIE DOTYKAJ TEGO!
Odwróciła się gwałtownie, niezdarnie wstając. Sir Alric ze skórzanym neseserem w
ręku stał pod pierwszym lukiem, z przerażeniem patrząc na scenę przed sobą. Zza niego
wybiegła Isabella, niemal przewracając się, pędziła do Jake a. Opadła z krzykiem na kolana
obok niego, gdy dyrektor podszedł do Richarda i ukląkł, sprawdzając puls na jego szyi. Cassie
czuła, że jej serce bije jak szalone.
- Niech mu ktoś pomoże, proszę! - zawołała Isabella. - Niech ktoś pomoże Jake owi!
- Sir Alricu, proszę - ponagliła Cassie.
Dyrektor uniósł głowę i popatrzył wzrokiem bez wyrazu na dziewczynę i jej chłopaka.
- Cisza - rzucił w końcu ostro. - Przyjdzie jego kolej - mruknął do siebie.
Otworzył neseser i wyciągnął znajome piękne pudełko i standardową jednorazową
strzykawkę. Azy Wybranych, zorientowała się Cassie, mrugając.
Przykucnęła obok sir Alrica, gdy ten zębami rozdzierał opakowanie i podciągał rękaw
Richarda.
- Cczy oni z tego wyjdą?
Dyrektor nie zawracał sobie głowy odpowiedzią, znalazł żyłę w zgięciu ręki Richarda
i wbił igłę. Ledwo ją wyjął, gdy Richard wciągnął gwałtownie powietrze w płuca i otworzył
oczy. Odruchowo zerwał się, zatoczył i Cassie objęła go, żeby nie upadł z powrotem na
podłogę.
- Richard? - powiedziała z napięciem. - Dobrze się czujesz? Boże, przepraszam, ja...
- Jasna cholera - oddychał z trudem. - Poproszę jeszcze jednego, James, tym razem
podwójnego.
Sapnęła z ulgą, wciąż mocno go trzymając, i odwróciła się do sir Alrica. Jednak jego
spojrzenie było lodowatym granitem.
- Gdzie on jest?
Cassie wiedziała, kogo Darke ma na myśli.
- Uciekł - szepnęła.
- Pomóżcie mi! - krzyknęła ponownie Isabella.
Ignorując ją, dyrektor odetchnął ze złością.
- Dlaczego go nie zatrzymałaś?
- Jak mogłam to zrobić? Ranjit był oszalały, zwariował, a ja... Proszę, niech pan
pomoże Jake owi!
Uciszył ją lekceważącym gestem.
- Wiesz, że mogłaś go tu zatrzymać, Cassie. - Popatrzył na nią zimno, zakładając
rękawiczki. - I wiesz, że powinnaś była.
Dlaczego teraz zakładał rękawiczki. Nie zatrzymał się, zanim nie podał Richardowi...
Och. Patrzyła tępo, jak sir Alric podnosi Wisiorek. Cienkie rękawiczki, teraz, kiedy bliżej im
się przyjrzała, nie wyglądały na zrobione ze zwykłego lateksu: miały jedwabisty wyblakły
połysk. Dyrektor delikatnie podniósł artefakt za łańcuszek i wrzucił do skórzanego neseseru.
Potem, wreszcie się prostując, westchnął i poszedł, żeby przykucnąć obok Isabelli.
- Proszę, uspokój się - powiedział. - Nie histeryzuj, to mu nie pomoże. - Przez chwilę
spoglądał w bladą twarz dziewczyny, a potem bardzo delikatnie wyjął Nóż z dłoni Jake a. Też
wrzucił go do swojej torby i ją zamknął. Isabella obserwowała go ze strachem.
- Oon z tego wyjdzie, prawda? - zapytała głosem piskliwym od paniki.
Sir Alric przyłożył dwa palce do szyi Jake a, ale Cassie miała niejasne przeczucie, że
robił to tylko rutynowo. Zatrzymał się na moment, który wydawał się wiekiem, jakby nie
chciał spojrzeć Isabelli w oczy. Jedynym dzwiękiem słyszalnym w mauzoleum było
odbijające się echem jej przerażone dyszenie.
Sir Alric wstał, zostawiając swój neseser, i okrążył szybko ciało Jake a, podchodząc
do Isabelli. Złapał ją stanowczym gestem za ramię i podciągnął go góry. Odwróciła się do
niego z szeroko otwartymi oczami.
- Wyjdzie z tego?
- Cassie, podejdz tu i mi pomóż - rzucił dyrektor, nie odpowiadając na pytanie.
- Puść mnie! - zawyła. - Jake!
- Cassie, powiedziałem: chodz tu! - warknął sir Alric.
Umysł Cassandry znowu zaczął działać. Jeszcze raz ścisnęła Richarda, wstała i
zrobiła, co kazał dyrektor: objęła przyjaciółkę w talii. Dziewczyna jakby zastygła i gdzieś
odpłynęła.
- Isabella, chodzmy.
- Cassie, poczekaj... Nie! - zaczęła się szarpać, gdy Cassandra odciągała ją od ciała
Jakea i prowadziła w stronę drzwi. - Puść mnie! Puść mnie! - Przeklinała i kopała, wyrywając
się do chłopaka.
Cassie mocno objęła przyjaciółkę, zacisnęła zęby i wykrzywiając się, spojrzała na sir
Alrica.
- Co z Richardem?
- Nic mu nie jest - dyrektor rozciągał palce, jakby on też chciał tylko zamknąć swoją
torbę i wyjść. - A teraz zabierz stąd Isabellę.
Kiwnęła głową i pociągnęła przyjaciółkę, wycofując się z grobowca. Sądziła, że
dziewczyna może się jej wyrwać - tak bardzo bała się zrobić jej krzywdę - ale Isabella nagle
zawisła bezwładnie w jej ramionach. Kiedy Cassie wyprowadzała ją przez portyk, łkała
rozpaczliwie, niezdolna się odezwać.
- Isabella? O Boże, Isabella... - wymamrotała, przytulając mocno przyjaciółkę i
wiedząc aż za dobrze, że tylko jej ramiona trzymają dziewczynę w pionie. Za sobą usłyszała,
jak Richard, ledwo trzymając się na nogach, wychodzi na zewnątrz, opierając się o filar i
oddychając ciężko. Popatrzyła na niego ze zmartwieniem.
- Dasz radę?
- Tak. Ledwo, ledwo. - Brzmiał dziwnie niebecnie i patrzył niewidzącym wzrokiem. -
Lepiej niż... - Spojrzał Cassie w oczy i przełknął głośno ślinę. - Chodzmy stąd.
- Co powiedział sir Alric?
- Powiedział, żebyśmy poszli do łodzi. %7łebym ci pomógł z Isabellą.
- Co on do diabła robi? - wykrzyknęła, miotając wściekłe spojrzenia. Nie chciała już
[ Pobierz całość w formacie PDF ]