[ Pobierz całość w formacie PDF ]

towną, nieprawdopodobnie niegustowną suknią.
Sir Henry powiedział sobie:
 W porządku  mogę spać spokojnie  i poszedł do siebie.
V
Godzina trzecia nad ranem. Wiatr się uspokoił. Po cichym morzu sunie księżyc.
Cisza panuje w sypialni Jeffersona. Słychać tylko jego ciężki oddech. Zpi wsparty
o wysoko ułożone poduszki.
Nie drgnie ani wietrzyk, żeby poruszyć firankami  a mimo to poruszyły się& roz-
chylają się na mgnienie oka  i jakaś sylwetka odcina się na tle poświaty księżycowej.
Potem firanki zasuwają się znowu. Panuje zupełna cisza  ktoś jednak jest w poko-
ju&
Intruz zbliża się coraz bardziej. Idzie w kierunku łóżka. Z poduszek dochodzi nie-
zmiennie głęboki oddech.
Nie słychać absolutnie nic.
Kciuk i palec wskazujący sięgają po przegub dłoni. Prawa ręka trzyma strzykawkę.
I nagle wyłania się z mroków jakaś ręka i chwyta dłoń trzymającą strzykawkę. Jakieś
ramię obejmuje żelaznym chwytem nieznajomą postać.
Spokojny, rzeczowy głos, głos prawa mówi:
 Ani kroku dalej. Proszę oddać igłę!
Błysnęło światło. Conway Jefferson patrzy z wściekłością w twarz mordercy Ruby
Keene.
Rozdział osiemnasty
I
Sir Henry poprosił pannę Marple:
 Chciałbym po prostu jako fachowiec poznać metodę pani.
Superintendent Harper zawołał:
 A ja chciałbym dowiedzieć się, jak pani wpadła w ogóle na ten pomysł!
Pułkownik Melchett krzyknął:
 Pani nas wszystkich prześcignęła! Ale teraz chciałbym wszystko od początku usły-
szeć.
Panna Marple wygładziła fałdy swojej najlepszej, jedwabnej sukni wieczorowej. Za-
rumieniła się i uśmiechnęła z zadowoleniem.
 Obawiam się, że panowie uznają moją  metodę , jak ją sir Henry nazwał, za dy-
letantyzm. Bo to tak jest na świecie: w większości ludzie  a zatem i panowie z policji
 są za łatwowierni. Wierzą w to, co im się powie. Nigdy tego nie robię. Muszę przy-
znać, że zawsze sama lubię się przekonać o prawdzie.
 Postawa naukowca  wtrącił sir Henry.
 W tym wypadku  ciągnęła panna Marple dalej  przyjęto pewne fakty od po-
czątku za prawdę i nie badano ich więcej. Faktami takimi były: że ofiara jest młoda, że
obgryzała paznokcie i że miała wystające zęby  co się często zdarza u młodych dziew-
cząt, jeśli nie reguluje się ich zawczasu za pomocą klamerek (dzieci bywają czasem takie
niegrzeczne i wyjmują klamerki, gdy rodzice ich nie obserwują).
Ale odbiegam od tematu. Gdzie to ja stanęłam? Ach, tak. Przyjrzałam się więc tej
dziewczynie i żal mi jej było, gdyż to zawsze smutne zjawisko, jeśli ktoś tak młodo koń-
czy życie. Pomyślałam, że ktokolwiek to zrobił, musiał to być człowiek zły. Oczywiście
wszystko było bardzo zagmatwane, między innymi i to, że znalazła się w bibliotece puł-
kownika Bantry ego. Wszystko to wyglądało na powieść kryminalną, a nie rzeczywi-
stość. Coś się tu nie zgadzało. I to nie z rozmysłu, lecz z przypadku. Bo też pierwotny
129
plan był taki, aby podrzucić zwłoki biednemu Bazylemu Blake owi (który musiał być
z natury rzeczy o wiele bardziej podejrzany niż nasz pułkownik). Fakt, że Bazyli zaniósł
zwłoki do biblioteki pułkownika, pokręcił wszystko i musiał stanowić prawdziwe zró-
dło irytacji dla rzeczywistego mordercy.
Według pierwotnego planu pan Blake byłby w pierwszej linii najbardziej podejrza-
nym osobnikiem. Zarządzono by śledztwo w Danemouth, wykryto by, że znał tancerkę,
że miał stosunki z kimś innym  z tego prosty wniosek, że Ruby przyszła do niego, aby
go szantażować, a on zadusił ją w pasji. Byłoby to całkiem zwyczajne, brzydkie morder-
stwo dansingowe, jak ja to nazywam.
To wszystko się oczywiście nie udało i całe zainteresowanie skupiło się o wiele za
wcześnie na rodzinie Jeffersonów  ku wielkiemu niezadowoleniu pewnej osoby.
Jak już panom powiedziałam, jestem bardzo nieufna. Mój siostrzeniec Ryszard mówi
zawsze (oczywiście żartem i z czułością), że jestem taka nieufna, jak gdybym sama była
zbrodniarzem. Twierdzi, że większość ludzi z epoki wiktoriańskiej jest taka. Mogę na to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl