[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chicagowska policja przekazała go dalej.
Connolly nie musiała podwójnie skuwać Kohrmana. To prawda, że uchylał się
przed odpowiedzialnością kamą, ale był tylko prawnikiem oskarżonym o
defraudację, a nie typem bandyty, który mógłby sprawić kłopot weterance z
czternastoletnim stażem. Nie, przykuła
lewą dłoń do jego prawej ręki, ponieważ nie miała ochoty rozmawiać z
kanalią. Aatwiej było ciągnąć go w stronę, w którą miał iść.
Gorąco zapewniał o swojej niewinności, kiedy policjanci z Chicago prowadzili
go z samolotu w kierunku Connolly i umundurowanego funkcjonariusza z
Wirginii, którego przydzielono FBI, by asystował podczas przejmowania
zatrzymanego przez władze stanowe i przekazywania go do aresztu
federalnego. A potem...
Potem funkcjonariusz stanowy uśmiechał się beztrosko jak hul-taj z Południa.
Wyglądał tak, jakby miał stanowić kontrapunkt dla zupełnej pustki
emanującej z Connolly. Gdy czekali na samolot z Chicago, z wesołych
błysków w jego oczach wyczytała, że odniósł podobne wrażenie. Przedstawił
się jako George i wiedziała, że ich znajomość będzie trwała zbyt krótko, aby
musiała zapamiętywać jego nazwisko.
- Niech pani pomyśli - powiedział Kohrman, kiedy zatrzaskiwała mu na
nadgarstku kajdanki. - Zastanawiała się pani, dlaczego miałbym być taki
głupi, żeby ukraść te pieniądze?
Zaciskając obręcz kajdanek na swoim lewym przegubie, Connolly odparła:
- Jakby mnie w ogóle obchodziło dlaczego.
Nagle usłyszała za sobą huk wystrzału z pistoletu dużego kalibru. Reakcję
przestraszonego tłumu. George spojrzał w stronę zródła dzwięku. Gdy
rozległy się krzyki, odwróciła się z glockiem kaliber .40 w ręce.
Zobaczyła uciekających w popłochu pasażerów.
Wyczuła, jak wyższy, umundurowany George wyciągnął broń.
Dostrzegła, jak gruby, ciemnowłosy Amerykanin runął na policjanta.
Huk wystrzału ogłuszył Middletona, Niczym wybuch supernowej błysk z lufy
poraził jego oczy. Pocisk poszybował jednak daleko w bok, a on upadł na
swojego niedoszłego zabójcę i szalejącą kobietę z pierwszej klasy, po czym
razem runęli na podłogę. Gdy morderca wypuścił pistolet z dłoni, gromadę
pasażerów, przekonanych, że to kolejny terrorystyczny koszmar XXI wieku,
ogarnęła panika.
Middleton odzyskał wzrok. Ale dlaczego nic nie słyszę? Dlaczego nie ma
żadnych dzwięków?
Rzucił się w stronę dziewięciomilimetrowej beretty, która bezgłośnie sunęła
po podłodze zasypanej biżuterią.
Fałszywy policjant uderzył kobietę z pierwszej klasy w szyję. Zerwał się na
nogi. Sięgnął pod pachę po drugi pistolet.
Middleton słyszał tylko łomot własnego serca. Złapał berettę i strzelił do
mężczyzny w momencie, kiedy ten wyciągał zapasową broń.
Na przeciwległej ścianie eksplodował zielony neon Starbucksa, a fałszywy
glina przyjął postawę strzelecką i wycelował. Pod jego czarnymi butami
zachrzęściły perły rozrzucone po podłodze.
Policjant i Middleton strzelili jednocześnie.
Middletonowi drgnęła ręka i pocisk chybił.
Fałszywy policjant także chybił, bo pośliznął się na perłach, tracąc
równowagę.
Znajdujący się na lewo od Middletona George ze stanowej zobaczył z daleka,
że umundurowany funkcjonariusz jest w kłopotach. Zobaczył, jak gliniarz
pada. Cywile w panice biegali między George'em a miejscem, gdzie
rozgrywała się strzelanina. George błyskawicznie wycelował i oddał dwa
krótkie strzały.
Chybił!
Middleton dostrzegł, jak stojące nieopodal czarne plastikowe krzesło
rozpryskuje się na kawałki.
Od razu domyślił się dlaczego. Odwrócił się gwałtownie na pięcie i utkwił
wzrok w mężczyznie w niebieskim mundurze jak w nieprzyjacielu. Posłał
cztery kule w kierunku drugiego policjanta.
Connolly usłyszała gwizd pocisków i huk broni.
Gdy aresztowany Kohrman wrzasnął, Connolly zobaczyła George'a ze
stanowej. Leżał na wznak, z dziurą tuż przy kołnierzyku mundurowej koszuli,
pod którą miał kamizelkę kuloodporną. Z szyi George'a płynął czerwony
strumyczek. Jego oczy wpatrywały się w sufit.
Connolly rzuciła się w stronę rannego funkcjonariusza, lecz Kohrman
zatrzymał ją, szarpiąc jej lewą ręką, do której go przykuła.
- Dobra, chciałem się obłowić! - wrzasnął Kohrman. -Zadowolona? Przyznaję
się! Tylko nie strzelaj...
- Zamknij się! - krzyknęła Connolly, łamiąc mu nos rękojeścią pistoletu.
Kohrman bezwładnie osunął się na ziemię. Ciągnąc za sobą balast w postaci
jego ciała, wreszcie nachyliła się nad krwawiącym na podłodze George'em.
Rzuciła broń, wolną rękę przycisnęła do rany na jego szyi.
- Wyjdziesz z tego! - krzyknęła do rannego policjanta. Wiedziała jednak, że to
kłamstwo.
Nic nie słyszą!
Middleton zobaczył, jak pada drugi człowiek w mundurze, który próbował
go zastrzelić. Wciąż ogłuchły od huku, odwrócił się do fałszywego gliny,
który wśród szczątków biżuterii wygramolił się na nogi i uciekł przez wyjście
awaryjne.
Aapać go, zanim mnie dopadnie! Albo moją córką!
Zmagając się ze światem ciszy, Middleton zobaczył, jak ludzie kryją się za
krzesłami w poczekalni. Widział ich twarze zastygłe w niemym krzyku.
Mąż pasażerki z pierwszej klasy opadł ciężko na czarne plastikowe krzesło,
wykrzywiając twarz w grymasie przypominającym śmiech klauna. Patrzył na
podłogę, gdzie leżała jego zażywna małżonka, z trudem łapiąc powietrze.
Middleton podążył wzrokiem w tym samym kierunku.
Zobaczył na płytkach drobinki złotej farby.
Odłamki czerwonych, zielonych i białych kamieni.
Błyszczące szkiełka starte na proch.
I wirujący na tęczowym kruszywie rzucony przez kogoś telefon komórkowy.
Middleton porwał telefon i skoczył do wyjścia awaryjnego z obiektu, który w
intencji Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego miał powstrzymywać ludzi
przed atakiem na budynek i samoloty, a nie przed ucieczką.
Orzezwiony chłodnym powietrzem, Middleton stanął u szczytu metalowych
schodów, prowadzących na rozległą płytę lotniska, gdzie kołowały, lądowały
i startowały samoloty - w przerazliwej ciszy.
Ciemną płytę przecięła bezgłośnie karawana wózków bagażowych. Ani śladu
fałszywego gliny. Nagle Middleton zorientował się, że stoi w rozświetlonych
drzwiach niczym w blasku jupiterów, stanowiąc doskonały cel.
Zbiegł po schodach i ruszył w kierunku jasnej bryły głównego
terminalu.
Gdy potykając się, pędził przez pas startowy, nad jego głową śmignął
siadający jumbojet Middleton przebiegł pod drugim samolotem, który
[ Pobierz całość w formacie PDF ]