[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A ja nie wrócę tam z tobą - bardziej stwierdziła niż zapytała Lea.
- Nie, nie wrócisz. Anvhar to nie jest miejsce dla ciebie. Lea spojrzała na oddalającą się Dis.
Oczy miała już suche. - Podświadomie wiedziałam, że to się tak skończy powiedziała. - Jeżeli
sądzisz, że twój wykład o pochodzeniu człowieka był dla mnie czymś nowym, to się mylisz. Po
prostu przypomniał mi o paru sprawach, o których kazała mi zapomnieć moja kobiecość. W pewien
sposób zazdroszczę ci twojej przyszłej, muskularnej żony i szczęśliwych dzieciaków. Ale nie
bardzo. Już dawno pogodziłam się z myślą, że na Ziemi nie ma mężczyzny, którego chciałabym
poślubić. Zawsze hołubiłam te dziewczęce marzenia o bohaterze z kosmosu, który zabierze mnie ze
sobą, i chyba nieświadomie utożsamiłam z nim ciebie. Jestem już wystarczająco duża, by spojrzeć
w oczy faktom: wolę moją pracę od banalnego małżeństwa - i zapewne skończę jako oziębła i
szacowna stara panna, mająca na koncie więcej tytułów i stopni naukowych niż ty celnych trafień.
Spoglądali na powoli malejącą Dis. Statek oddalał się od niej, kierując się na Nyjord. Siedzieli
obok siebie nie dotykając się. Opuszczenie Dis oznaczało dla nich koniec czegoś, co ich łączyło.
Tam, na tej dziwnej planecie, oboje byli przybyszami. Na krótki czas ich ścieżki zbiegły się ze
sobą. Teraz się rozchodziły.
- Czyż nie wyglądamy jak szczęśliwa para? - rzekł Hys, człapiąc w ich kierunku.
- Padnij trupem, a będę jeszcze szczęśliwsza - warknęła wściekle Lea.
Hys zignorował kwaśną uwagę i usiadł obok nich na kanapie. Od czasu gdy oddał dowództwo
nad swoją armią nyjordzkich buntowników, znacznie złagodniał.
- Zamierzasz nadal pracować dla Cultural Relationships Foundation, Brion? - zapytał. -
Potrzebujemy takich jak ty. Brion szeroko otworzył oczy ze zdumienia, gdy dotarł do niego pełny
sens wypowiedzi Hysa.
- Czy ty należysz do CRF?
- Agent operacyjny na Nyjord - odparł Hys. - Mam nadzieję, że nie uważasz, iż takie
beznadziejne urzędasy jak Faussel czy Mervv były naszymi rzeczywistymi przedstawicielami na
Dis? Oni tylko robili notatki i stanowili przykrywkę dla naszej organizacji. Nyjord to niezła
planeta, ale potrzebuje ręki, która delikatnie pokieruje nią zza kulis i pomoże znalezć miejsce w
galaktyce, zanim ktoś zamieni ją w obłok pary.
- Co to za brudne sztuczki, Hys? - zapytała Lea, marszcząc brwi. - Od dawna podejrzewałam, że
pod płaszczykiem CRF kryje się coś więcej niż tylko sama słodycz. Jesteście bandą żądnych
władzy maniaków, tak?
- To byłby zapewne główny zarzut, jaki by nam postawiono, gdyby nasza działalność stała się
publiczną tajemnicą odpowiedział jej Hys. - Właśnie dlatego większość naszych akcji jest tajna.
Najlepszym argumentem, jaki mogę wytoczyć na odparcie tego zarzutu, są pieniądze. Jak myślicie,
skąd bierzemy fundusze na przeprowadzanie tak wielkich operacji? - Uśmiechnął się. - Pózniej
przejrzycie sobie dane, żebyście nie mieli wątpliwości. Prawda jest taka, że wszystkie nasze
fundusze otrzymujemy od planet, którym pomogliśmy. Nawet maleńki procent dochodów jakiejś
planety jest ogromną sumą. Dodaj je do siebie i masz dość pieniędzy, by móc pomagać innym
światom. Dobrowolne datki są wspaniałym dowodem wdzięczności, jeżeli się nad tym zastanowić.
Nie można namówić ludzi, żeby podobało im się to, co zostało zrobione. Sami muszą być o tym
przekonani. Na wszystkich planetach CRF zawsze są jacyś ludzie, którzy o nas wiedzą i popierają
na tyle, żeby wesprzeć nas finansowo.
- I po co opowiadasz mi te wszystkie supertajne historie? pytała Lea.
- Czy to nie oczywiste? Chcę, żebyś nadal dla nas pracowała. Wymień, jaką chcesz sumę. Jak
powiedziałem, nie cierpimy na brak gotówki - zerknął na nich spod oka i wytoczył najcięższy
argument. - Mam nadzieję, że Brion również będzie dla nas pracował. On jest właśnie takim
agentem operacyjnym, jakich rozpaczliwie potrzebujemy i jakich znajdujemy niezwykle rzadko.
- Pokaż mi tylko, gdzie mam podpisać - powiedziała Lea głosem, który znów nabrał życia.
- Może i nie jest to szantaż - roześmiał się Brion - ale sądzę, że skoro potraficie sterować całymi
populacjami, to musieliście też nauczyć się posługiwać ludzmi jak figurkami szachowymi. Jednak
powinieneś wiedzieć, że tym razem nie musisz nikogo popychać.
- Podpiszesz deklarację? - pytał Hys.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]