[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego domu, licząc, że go przypadkiem zobaczę?
Niewykluczone, że stałabym tak całą noc, gdyby nie mama. Przyszła
i objęła mnie.
- Chodz. Przygotowałam ci kąpiel.
- Spalisz ubranie Monique? - zapytałam, kiedy prowadziła mnie do
łazienki. - Nie chcę go więcej widzieć.
- Jasne.
Kiedy się rozebrałam, zauważyłam, że wzbogaciłam się o kilka
nowych siniaków. Parę otarć. Ale jedynie po zadrapaniach, jakie zrobił mi
Mason, mogły pozostać jakieś trwałe ślady.
Kiedy zanurzyłam się w gorącej wodzie, poczułam się jak w niebie.
Większą rozkosz czułam jedynie, leżąc w objęciach Connora. Nawet na
betonowej podłodze było mi z nim absolutnie cudownie.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Brittany, mogę wejść?
- Jasne, mamo.
Podała mi kieliszek białego wina.
- Nie mam jeszcze dwudziestu jeden lat - przypomniałam jej.
- Czasami, moja droga, jest się starszym, niż twierdzi twoja metryka.
Upiłam łyk. Wino było słodkie i delikatne. Poczułam rozchodzące
się po moim ciele ciepło. Mama uklękła przy wannie.
- Odpręż się teraz. Umyję ci włosy.
- Ostatni raz myłaś mi włosy, kiedy miałam jakieś sześć lat.
- Nadal to potrafię.
Zmoczyła je, nałożyła szampon i zaczęła masować moją głowę. Było
mi tak dobrze, że myślałam, że zaraz odpłynę.
- Więc - zaczęła. - Ty i Connor. Co za subtelność.
- Może. Nie wiem, mamo.
- Lubię go. Uśmiechnęłam się.
- Chcesz powiedzieć, że poszczęściło mi się za pierwszym razem?
- Zdarza się.
- Czy tata był twoim pierwszym?
- Aha.
- Nigdy więcej go nie widziałaś?
- Widuję go każdej nocy. W moich snach.
- Czy to wystarcza?
- Mnie tak. Ale dla ciebie chcę czegoś więcej.
I ja chciałam dla siebie czegoś więcej.
Po kąpieli moje włosy i skóra były jak nowo narodzone.
Posmarowałam maścią z antybiotykiem zadrapania na ręce i
zabandażowałam. Włożyłam miękkie bawełniane szorty i top. Pożegnałam
się z mamą w drzwiach mojej sypialni. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio
życzyłyśmy sobie dobrej nocy, i wgramoliłam się do łóżka. Moje ciało
wyciągnęło się na materacu.
Próbowałam spać, ale w mojej głowie trwał pokaz slajdów z
ostatnich dni. Widziałam Connora walczącego z pumą. Szok na jego
twarzy, kiedy dowiedział się prawdy o mnie, Masona unoszącego
strzykawkę...
Kołek. To jak zatapiał się w jego klatce piersiowej...
Chciałam myśleć o dobrych chwilach: o całowaniu się z Connorem,
o tym, jak mnie przytulał, jak mnie bronił...
Ale brzydkie obrazy cały czas wypierały miłe wspomnienia. Zciskało
mnie w piersi, w oczach wzbierały łzy. Czułam, jakbym się dusiła.
Usłyszałam pukanie w okno. Zerknęłam w tamtą stronę i zobaczyłam
jakiś cień. Wstałam i odsunęłam zasłonkę. Na gałęzi stał Connor.
Otworzyłam okno.
- Co tu robisz? Wszedł do środka.
- Przyzwyczaiłem się do spania z tobą i teraz nie mogę bez ciebie.
- Pytam serio.
- Mówię serio. - Dotknął mojego policzka. - Pomyślałem, że może
chcesz, żeby cię dzisiaj utulić.
Moje oczy wypełniły się łzami. Pokręciłam głową.
- Nie będę płakać, nie będę płakać, nie będę... Wziął mnie na ręce i
zaniósł do łóżka.
- Nie wstydz się płakać, Brit. Ostatnie dni wykończyłyby każdego.
Położył mnie na łóżku, ułożył się obok i przyciągnął do siebie. A ja
płakałam, co mnie irytowało, bo miałam przez to zatkany nos i trudniej mi
było rozkoszować się jego zapachem.
- Aadnie pachniesz - powiedziałam.
- Wziąłem prysznic. To był najlepszy prysznic w moim życiu.
Zanurzyłam palce w jego włosach; końcówki ciągle były wilgotne.
- Tak się cieszę, że już po wszystkim - szepnęłam.
- Ja też. Płacz, ile chcesz, Brit. To będzie nasza tajemnica.
Głaskał mnie po plecach, a ja płakałam. Płakałam długo i mocno, z
twarzą wtuloną w jego klatkę piersiową. Cały strach, przerażenie, żal,
które narastały we mnie przez ostatnie dni, teraz puściły, spływały wraz ze
łzami. Najgorzej było, kiedy musiałam udawać dzielną. Kiedy starałam się
nie zdradzić przed Connorem, jak bardzo bałam się o niego. Kiedy
martwiłam się tym, co pomyśli, kiedy dowie się prawdy o mnie.
Płakałam, aż w końcu jego koszula była cała mokra, a moje oczy
zapuchnięte.
Zdaje się, że zasypiając, ciągle łkałam.
Obudziło mnie pukanie do drzwi.
- Okej, gołąbki, śniadanie gotowe. Zachłysnęłam się. Nadal byłam w
ramionach Connora. Skąd...
- Nie bądz taka zaskoczona, dziecinko. W końcu mam doskonały
węch.
Skrzywiłam się. Wiedziałam, że nazwała mnie dziecinką, żeby mnie
zirytować.
Słysząc jej oddalające się kroki, odchyliłam głowę, żeby spojrzeć na
Connora. Uśmiechał się do mnie.
- Noc z dziecinką i śniadanie. %7łyć nie umierać. Skubnęłam jego
brodę.
- Dzięki za tę noc.
- Też to przechodziłem, Brittany. Kiedy zabiłem po raz pierwszy... to
był niedzwiedz. Był naprawdę wspaniały, ale atakował turystę. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]