[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kolejnych kłamstw, tylko wreszcie powie prawdę - jemu i Christinie.
Michael wypuścił psy z samochodu, odczepił im smycze i zaczął rzucać piłeczki.
Courtney stanęła nieco z boku, przyglądając się zabawie, i rozmyślała.
Wcześniej czy pózniej i tak będzie musiała powiedzieć prawdę, ale zdawała sobie
sprawę, jakie mogą być konsekwencje. Mo\e stracić i Michaela, i Christinę. Z drugiej strony i
tak kiedyś by się dowiedzieli, a wtedy byłoby jeszcze gorzej. Poza tym, nawet gdyby mogła
mieć pewność, \e nic się nie wyda, to nie chciała przecie\ \yć z wiecznym poczuciem winy.
Najmniejszy z psów, ruda suczka o imieniu Funny, podbiegła do niej i trzymając w
pysku piłeczkę, merdała ogonem.
- Chcesz, \ebym ci ją rzuciła, tak? Funny w odpowiedzi opuściła piłeczkę przy
stopach Courtney. Dziewczyna schyliła się, podniosła ją i zaczęła obracać w dłoni.
- No i co ja mam zrobić, Funny? Co ja mam zrobić? - Wydało jej się, \e suczka jest
jedyną istotą, do której się mo\e zwrócić z tym pytaniem.
Funny zaczęła szczekać.
- No tak, tobie tylko chodzi o to, \ebym ci rzuciła piłeczkę, a ja naprawdę mam
problem - powiedziała Courtney.
Nie zauwa\yła, jak zbli\a się Michael.
- O czym tak rozmawiacie? - spytał.
- O powa\nych sprawach - odparła, starając się, \eby zabrzmiało to jak \art.
Zamachnęła się i rzuciła piłeczkę najdalej, jak mogła.
- Przepraszam, nie chcę być wścibski, ale słyszałem, jak mówiłaś, \e masz problem.
Wiesz, jakikolwiek on jest, to nie sądzę, \eby Funny pomogła ci go rozwiązać.
- Masz rację.
- Ale mo\e ja bym mógł?
Courtney pokręciła głową. Funny przybiegła z piłeczką i znów opuściła ją u jej stóp.
- Nie, Michael. - Podniosła piłeczkę i ponownie rzuciła. - Sama muszę go rozwiązać.
- I nie mo\esz mi o nim powiedzieć? Pomyślała o tym, jaki cię\ar spadłby jej z serca,
gdyby mu teraz wszystko wyjawiła. Jednak prawie natychmiast wyobraziła sobie, jak Michael
patrzy na nią z pogardą, jak wsiadają do samochodu - zakładając, \e nie zostawiłby jej tu, na
tej spowitej ju\ ciemnościami polanie - bez słowa jadą do miasta, ona wysiada i ju\ nigdy
więcej się nie spotykają.
Ta perspektywa wydała jej się tak straszna, \e po plecach przebiegły jej ciarki.
- Nie, Michael, nie mogę ci tego powiedzieć - szepnęła i po chwili dodała: - Zwłaszcza
tobie.
Nie nalegał ju\ więcej. Wyciągnął tylko ramiona, a kiedy się w nich znalazła, mocno
ją przytulił.
Staliby tak pewnie całą wieczność, gdyby psy, zniecierpliwione, \e zapomniano o ich
obecności, nie zaczęły poszczekiwać i trącać ich zimnymi mokrymi nosami.
13
Tym razem nie było ju\ wątpliwości, \e są umówieni na randkę. Na prawdziwą - pełną
randkę. Nie \adna kolacja albo kino, ale kolacja i kino. Co więcej, Michael miał nie tylko
odwiezć ją do domu, ale równie\ po nią przyjechać.
Kiedy to zaproponował, na sekundę się zawahała. Natychmiast jednak pomyślała, \e
wyda mu się podejrzane, \e nie chce, by zjawiał się i pod jej szkołą, i pod domem. Christina
mieszkała trzy ulice od niej, było więc mało prawdopodobne, \eby w sobotnie popołudnie nie
miała nic lepszego do roboty ni\ kręcić się koło domu Courtney. Grozba wpadki właściwie
nie istniała.
Michael miał przyjechać o piątej, ale ju\ w południe wiedziała dokładnie, w co się
ubierze. Dziś wybór stroju okazał się nie trudnym zadaniem, a czystą przyjemnością. W
duchu przyznała rację wszystkim, którzy twierdzili, \e dobrze jej w zielonym. Bo kiedy
stanęła przed lustrem w krótkiej czarnej spódnicy z falbanami i szmaragdowym obcisłym
sweterku z wycięciem, lekko odsłaniającym prawe ramię, po raz pierwszy w \yciu uwierzyła,
\e jej oczy mają jakiś kolor. Były rzeczywiście zielone - szmaragdowozielone.
I nie tylko ona to zauwa\yła. Dostrzegł to równie\ Michael. Wprawdzie nie od razu,
bo gdy wsiadła do jego samochodu, zaczynało się ju\ robić ciemno, ale kiedy w kinie stali w
kolejce po bilety, złapał ją za ramiona i nieco odsunął od siebie. Był dosyć wysoki, ale przy
wzroście Courtney, która tego dnia wło\yła buty na lekko podwy\szonych obcasach, nie
musiał się schylać, \eby zrównać się z nią wzrokiem.
- Jaki ty masz niesamowity kolor oczu! Przypomniała sobie, \e właśnie to samo
pomyślała o oczach Michaela, kiedy zobaczyła jego zdjęcie.
- To złudzenie - powiedziała, próbując ukryć zakłopotanie. - To wszystko przez to
sztuczne światło.
- Nie, to nie światło - szepnął jej do ucha. - W ogóle jesteś piękna.
- Przestań, nie opowiadaj mi takich rzeczy - odszepnęła, chocia\ tak nie myślała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]