[ Pobierz całość w formacie PDF ]

był jeszcze gotowy, ale Tay robił, co w jego mocy.
- I dlaczego chce się spotkać tak pózno? - Pete zapalił silnik i włączył światła.
- Chyba żartujesz! Przecież jest dopiero dziewiąta.
Pete nie odpowiedział.
- Kelly miała jakieś plany wobec ciebie? - zorientował się szybko Bob.
Pete patrzył na drogę.
- Chłopie - powiedział Bob żartobliwie. - Coś zle to urządziłeś. Im więcej luzu
dla siebie wywalczysz, tym bardziej Kelly będzie na tobie zależało. Sama będzie za tobą
biegać...
- Bob - przerwał mu Pete - nie chcę, żeby za mną biegała. Po prostu czasami
wolę być z nią niż z tobą i Jupe em. Wiesz dlaczego?
- Nie mam pojęcia.
- Bo jest od was dużo ładniejsza!
- Chyba cię rozumiem - zaśmiał się Bob.
Właśnie wjeżdżali do składu wuja Tytusa.
- Gdzie się podziewałeś, Jupe? My się tu zamartwialiśmy. Naprawdę
myśleliśmy, że ten blondyn cię porwał. I dlaczego nie chciałeś nic powiedzieć przez
telefon? - wołał Bob, wyskakując z samochodu.
Jupiter z chytrym wyrazem twarzy czekał na nich w drzwiach szopy.
- Nie chciało mi się powtarzać całej historii dwa razy - odpowiedział. - Strata
czasu. Teraz jesteście tu obaj, więc raz wystarczy. Potem trzeba zastanowić się nad
wszystkim.
- Dobra - niecierpliwił się Pete. - Byle szybko. Od tego zależy moje życie.
Jupe błyskawicznie opisał spotkanie w Galactic Sound i nowe zlecenie dla
agencji Trzej Detektywi.
- Psiakrew! Naprawdę chciałbym z wami pójść, ale nie mogę. Sax wyjechał z
miasta i obiecałem, że razem z Celestą posiedzę jutro w biurze.
- A ty, Pete? - westchnął zrezygnowany Jupe. - Czy ci się uda wymigać od tego,
co przygotowała dla ciebie Kelly?
- Sam nie wiem. Planowaliśmy z Kelly wyskoczyć jutro do Las Vegas, do
jednego z tych miejsc, gdzie dają szybkie śluby. Jupiterowi zrzedła mina.
- Kupiłeś to! - zarechotał zadowolony Pete. - Chłopie, szkoda że nie widziałeś
swojej miny! Oczywiście, że będę tutaj, głupku. Skoro świt, jeśli chcesz. Takiej okazji
nie oddałbym nawet za kilka wypraw do miasta z Kelly.
Rozstali się w świetnych humorach.
Kiedy Pete wyjechał na ulicę, zauważył w lusterku zapalające się światła
jakiegoś samochodu, który ruszył w tej samej chwili, co on.
Właściwie nie było w tym nic dziwnego, ale gdy kolejny, trzeci samochód ruszył
i przyłączył się do kawalkady, Pete zaczął się zastanawiać. Kiedy zaś celowo objechał
wkoło dwie przecznice, a auta wciąż siedziały mu na ogonie, poczuł, że to nie żarty.
- Chyba mamy kłopoty - powiedział.
ROZDZIAA 10
CI%7łKA NOC I CI%7łKI DZIEC
Kiedy Pete brał zakręt za zakrętem, samochody przyspieszyły, żeby go nie
zgubić.
- Kto to? - zapytał Boba. - Może uda ci się coś zobaczyć?
Przechylony przez oparcie fotela Bob wpatrywał się w tylną szybę. Jak na kilka
dni, miał dosyć! Nie znani nikomu brutalni faceci pojawiali się ostatnio zbyt często w
jego okolicy - zaczęło się na pchlim targu, potem był atak w uliczce, zdarzenie w jego
własnym domu, a teraz to tutaj.
- Są dwa niewielkie samochody. Powiem ci coś więcej po najbliższym skręcie.
Pete szybko zakręcił.
- Pierwszy jedzie biały datsun B210, za nim honda civic - relacjonował Bob. -
Nie jestem pewien, jakiego jest koloru, chyba żółta. Oba auta wyglądają na stare. Nie
widzę numerów rejestracyjnych. Co robimy?
- Nie mam pojęcia - Pete był zdenerwowany.
Z piskiem wziął następny zakręt. Nagle twarz mu pojaśniała.
- O rany! Ale będzie zabawa.
- Coo!? - Bob myślał, że się przesłyszał.
- Mam pomysł, jak zgubić tych palantów. Dobrze, że nie ma ruchu. Będzie jak w
kinie. Trzymaj się mocno!
Bob spojrzał przed siebie. Właśnie zbliżali się do ronda, od którego w cztery
strony rozchodziły się ulice. Pośrodku znajdował się niewielki trawnik z masztem na
flagę.
- Zaczynamy! - krzyknął Pete i zaczął okrążać rondo.
Jechał coraz szybciej, a podrasowany silnik jego chevroleta warczał jak wielki
afrykański kot.
- Chcesz ich zdublować? - Bob nie był pewien, czy zrozumiał zamysł kolegi.
Wkrótce byli o pół okrążenia z przodu. Zaraz potem o trzy czwarte. Jeszcze
chwila i dogonili oba samochody. Wtedy kierowca datsuna obejrzał się i z całych sił
nacisnął hamulec. Honda natychmiast zrobiła to samo. Za pózno! Rozległ się zgrzyt
metalu: to honda uderzyła w tylny zderzak datsuna.
Pete błyskawicznie odbił w prawo, mijając o włos stojące teraz pojazdy, i jak
rakieta wystrzelił do przodu. Bob zaczął oddychać normalnie. Odwrócił się, żeby
sprawdzić, co dzieje się z tyłu, i omal nie krzyknął - datsun ruszał w pogoń za nimi.
Nagle honda zaczęła go wyprzedzać,  I co teraz? - zastanawiał się w duchu Pete.
- O kurczę! Patrz! - wrzasnął nagle. - Chyba mamy ich z głowy!
Honda uderzyła w bok datsuna. Nie było wątpliwości, że kierowca zrobił to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl