[ Pobierz całość w formacie PDF ]
li, że to była słuszna decyzja. Cole powiedział nawet, że nie
chce dać żadnemu z nich czasu na to, żeby znowu wszystko
popsuć. Poza tym to, co odkrył, wprowadzi chaos do rodzi
ny i nie byłby to dobry moment na organizowanie wielkiej
uroczystości.
Po gratulacjach Cole przeszedł na środek pokoju.
- Chyba mama powiedziała wam wszystkim, że mam dla
was pewnÄ… informacjÄ™ - zaczÄ…Å‚.
- Sami się domyśliliśmy - powiedziała Jillian, uśmiechając
się. - Ten nagły ślub... Kiedy zostanę ciotką?
Kilkoro z nich roześmiało się. W zadziwiający sposób
uszy Cole'a zaróżowiły się, ale wyraz jego twarzy, który po
został niezmieniony, uciszył wszystkie śmiechy.
- Niestety, to nie jest wesoła wiadomość - powiedział ła
godnie. - Muszę zacząć od czegoś, co niektórym z was się
nie spodoba. Wynająłem prywatnego detektywa, żeby zba
dał sprawę Granta.
Nie, nie podobało im się to. Jednak to Grant ich uciszył,
przekrzykując nagle powstały w pokoju szum.
- Nie bądzcie dla niego zbyt surowi. To było całkiem zro
zumiałe.
- Dziękuję - powiedział Cole, zaskoczony. - Na pewno
nie zdziwi cię fakt, że detektyw potwierdził wszystko, co
nam powiedziałeś.
- Więc po co to spotkanie? - zapytała Mercedes.
- Do tego zmierzam. Przyniosłem kopie raportu, jeśli ktoś
chciałby do nich zajrzeć. Krótko mówiąc, Spencer Ashton
poślubił Sally Barnett w Crawley, w Nebrasce, tak jak mówił
Grant. Kilka miesięcy pózniej urodziła bliznięta, a po na
stępnym roku on odszedł. Sally umarła, kiedy dzieci miały
dwanaście lat. Potem wychowywali je jej rodzice.
- Wiemy już o tym wszystkim - powiedział Eli. - O co
chodzi?
- Grant o czymś wam nie powiedział, prawdopodobnie
dlatego, że sam o tym nie wiedział. - Cole zamilkł na chwi
lę. - Spencer opuścił matkę Granta czterdzieści dwa lata te
mu. Poślubił naszą matkę trzydzieści siedem lat temu. Ale
jednego nie zrobił. Nigdy nie rozwiódł się ze swoją pierw
szą żoną.
W nagłej ciszy Cole rozejrzał się po twarzach obecnych,
na których widać było szok i niedowierzanie.
- Detektyw sprawdził to bardzo dokładnie.
- Ale... To znaczy, że... - Głos Merry załamał się.
- To znaczy, że małżeństwo naszego ojca z naszą matką
było nieważne. Nie mam pojęcia, jak to wygląda w świetle
rozwodu, w trakcie którego wziął sobie wszystko. Ani - do
dał pozbawionym wyrazu tonem - czy nazwisko na naszych
świadectwach urodzenia jest prawidłowe. Nie wiem, czy je
steśmy Ashtonami, czy nie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]