[ Pobierz całość w formacie PDF ]

identyczną rozmowę, teraz tylko zamienili się rolami. - Nie rób tego. Twój
wyjazd z Trillium omal mnie nie zabił. Pewnie nigdy cię nie zapomnę. Mam
nadzieję, że zrozumiesz, ale nie chcę narażać się znów na takie cierpienie.
- Tu nie ma żadnego ryzyka - oznajmił.
129
S
R
- Moim zdaniem jest.
Nie wiedziała, że płacze, dopóki Luke nie otarł jej łez z policzka.
- Boże, Ali, przepraszam. Przepraszam, że tak cię skrzywdziłem. -
Przeklinając pod nosem, wyjął chusteczkę z kieszonki na piersi i podał ją Ali. -
Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. %7łebyśmy oboje byli szczęśliwi.
Chcę...
Położyła mu palec na wargach.
- Nie kłóćmy się już, dobrze? Jedenaście lat temu do niczego nas to nie
doprowadziło. %7ładne z nas nie zmieniło zdania. - Westchnęła z żalem. -
Byliśmy tylko zli i rozgoryczeni. Nie chcę już tego. Każde z nas jest inne i ma
inne potrzeby. Chyba pora to zaakceptować, pogodzić się z przeszłością i żyć
dalej.
Luke kręcił głową, nim zamilkła.
- To ciebie potrzebuję do życia. Jak mam cię o tym przekonać? Wracasz
do domu, Ali. Ja też chcę wrócić do domu.
Właśnie dotarli na lotnisko. Kierowca otworzył drzwi. Ali wysiadła, ale
nie pozwoliła Luke'owi pójść za sobą.
- Trillium nie jest już twoim domem. Nie leć ze mną.
- Lecę - rzekł przez zęby. - Pozwól, żebym z tobą poleciał. Wiem, jak zle
znosisz latanie.
- Nie, proszę, zostań.
Jej załamujący się głos i wilgotne oczy zatrzymały go. Wyglądała na
załamaną... Zwiadomość, że to on jest temu winien, była nie do zniesienia.
W końcu Ali odzyskała głos.
- Teraz chcę być sama. Byłabym ci wdzięczna, gdybyś przez jakiś czas
nie przyjeżdżał na Trillium. Wiem, że masz tam interesy...
- Mam gdzieś interesy! - krzyknął. - %7ładen nie znaczy dla mnie tyle co ty.
130
S
R
Uśmiechnęła się mimo łez na policzkach.
- %7łegnaj, Luke.
- To nie jest pożegnanie - upierał się, ale ona już się odwróciła i szła w
stronę terminalu.
Nigdy nie szukał pociechy w alkoholu. Nie wierzył w to, zwłaszcza
pamiętając, jak zmarł jego ojciec. Mimo to nalał sobie trzecią tego wieczoru
szklankę szkockiej i patrzył na połyskującą linię dachów na tle nieba, która
kiedyś tak go pociągała i tyle obiecywała. Teraz jedynie z niego kpiła.
Miał już bolesną pewność, że nic nie da mu tego poczucia słuszności i
przynależności, jakie dawała mu Ali. Kiedyś pokochała młodego marzyciela, i
nawet jeśli tego nie przyznała, wiedział, że kochała mężczyznę, który spełnił
swoje marzenia.
Problem w tym, że mu nie ufa.
W interesach słowo Luke'a liczyło się tak samo jak podpisany kontrakt.
Mówił, co myślał, i był wiarygodny. Od dziesięciu lat nikt tego nie
kwestionował. A jednak Ali mu nie uwierzyła, gdy oświadczył, że mógłby
zamieszkać gdziekolwiek, byleby byli razem. Nie wierzyła, że tym razem
zostałby u jej boku.
Zepsuł wszystko, sprowadzając ją do Nowego Jorku i sprawiając
wrażenie, że to właśnie to miasto odmieniło jego życie, podczas gdy tak
naprawdę to ona go zmieniła.
Wylał resztki drinka do zlewu i poszedł szukać komórki. Jeśli Ali
potrzebuje dowodu jego wiarygodności, to on jej go dostarczy.
Po powrocie na Trillium Ali rzuciła się w wir pracy w ośrodku. Praca
zawsze stanowiła dla niej ostoję. Poprzednim razem to praca zaleczyła jej
131
S
R
złamane serce. Tym razem jednak, niezależnie od tego, ile godzin siedziała za
biurkiem i jak bardzo wykończona padała na łóżko, wciąż myślała o Luke'u.
Kocham cię.
Czy popełniła błąd, wyjeżdżając? Luke starał się ją przekonać, że tak.
Zostawił jej parę wiadomości na sekretarce i wysłał sześć e-maili. Ona jednak
nie odzywała się do niego. Teraz, tydzień po powrocie, weszła do biura po
lunchu i znalazła tam dwa tuziny czerwonych róż na biurku. Audra pojawiła
się tuż za nią, z maleńkim szczeniakiem na rękach. Usadowiła się w fotelu,
podczas gdy Ali sięgnęła po bilecik ukryty w kwiatach. Audra napomykała
ostatnio o powiększeniu rodziny. Najwyrazniej postanowiła zacząć od psa.
- Luke coś ci przysłał - oznajmiła Audra.
Ali podniosła wzrok. Nigdy nie przepadała za różami. Są drogie i szybko
więdną. Co innego gozdziki, te w wazonie stoją długo.
- Widać nie pamięta, co lubię - mruknęła, otwierając kopertę. Ale na
bileciku nie zobaczyła imienia Luke'a. - To od Bradleya - rzekła, marszcząc
czoło.
- Aatwo się domyślić - prychnęła Audra. - Nie zna cię dobrze, prawda?
Osoby praktyczne, jak ty, nie przepadają za różami.
- Jest miły - broniła go Ali. Miała wyrzuty sumienia, bo nie
odpowiedziała na dwa ostatnie telefony Bradleya.
- Posłuchaj. - Audra głośno westchnęła, starając się utrzymać kłębuszek
brązowego i białego futra, który chciał zeskoczyć z jej kolan. - Przez wiele
tygodni trzymałam język za zębami, czekałam, aż sama to zrozumiesz, ale
dłużej nie mogę milczeć. On nie jest miły, Ali.
- Wiem. Luke powiedział, że to Bradley dopytywał się o ziemię, którą
kupiliśmy. Twierdził nawet, że zgłosił się do przetargu, kiedy ziemia po raz
pierwszy została wystawiona na sprzedaż. Ale to my zostaliśmy właścicielami
132
S
R
ośrodka i tej ziemi, a Bradley nadal chce się ze mną spotykać. - Ali czuła się
niepewnie, dlatego dodała: - On mnie lubi. Może nawet kocha.
Audra przygryzła wargę, po czym rzekła:
- Jeśli to prawda, Ali, to zadaj sobie pytanie, dlaczego w ciągu paru
minionych miesięcy z sześć razy przystawiał się do mnie.
- Co takiego? - Ali, nie zdając sobie z tego sprawy, zgniotła bilecik w
dłoni.
- Wiem, możesz mi nie wierzyć.
- Wierzę ci, Aud. Teraz już ci wierzę, i dlatego muszę zapytać, dlaczego
mówisz mi o tym dopiero w tej chwili?
Audra pogłaskała szczeniaka i odparła szeptem:
- Jakoś nie mogłam. Udało nam się w końcu dojść do porozumienia, a
Bradley wiedział o tym i to wykorzystywał. Miałam nadzieję, że sama
dostrzeżesz prawdę.
- Czy Seth wie?
Audra parsknęła śmiechem i podniosła wzrok.
- Facet żyje, więc jak myślisz?
- Rozumiem, że nie wie. Ale nie przepada za Bradleyem.
- Nie. Seth przyłapał go na tym, jak się na mnie gapił, i to mu
wystarczyło. Dane też nie darzy go sympatią.
- Dlaczego mam wrażenie, że zawsze dowiaduję się wszystkiego
ostatnia? - Ali westchnęła.
Szczeniak w końcu zeskoczył na podłogę. Wielkimi susami obiegł pokój,
obwąchując kąty, po czym przykucnął u stóp Ali.
- Twój pies właśnie nasikał na mój dywan - oznajmiła z
niedowierzaniem. - Musisz to wyprać.
133
S
R
- Wybacz, Alice, to nie jest mój pies. - Audra wstała i wzięła szczeniaka
na ręce, po czym wręczyła siostrze wierzgające zwierzę. - To właśnie jego
przysłał ci Luke. Kazał ci powiedzieć, że nie ma rodowodu, ale ma duży poten-
cjał. Kazał ci też powtórzyć, że pokocha cię bezwarunkowo i wszędzie za tobą
pójdzie.
- Nie chcę psa - zaprotestowała Ali, chociaż poczuła jakieś ciepło w
sercu.
- Ale pies potrzebuje domu. - Audra ruszyła do wyjścia, zatrzymując się
jeszcze w drzwiach. - Luke też.
Dała psu na imię Harley, chociaż wcale nie zamierzała go zatrzymać.
Ilekroć jednak próbowała go włożyć do pudła i zanieść do schroniska, wielkie
brązowe oczy i niezgrabne za duże łapy powstrzymywały ją przed tym kro-
kiem. Pokocha cię bezwarunkowo, mówił Luke. Pójdzie za tobą wszędzie.
Było w tym coś ogromnie poruszającego, toteż drugiego dnia Ali kupiła
piętnastokilogramową torbę psiej karmy, niebieską smycz i obrożę, i pluszowe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl