[ Pobierz całość w formacie PDF ]
widzisz mnie teraz, tak zobaczysz mnie za chwilę, tak jakbyśmy nigdy się nie rozstali. Jestem
ostatnią rzeczą, którą teraz widzisz, i pierwszą, którą będziesz widziała, gdy otworzysz oczy.
Z tą różnicą, że otworzysz je już nie jako Xaxa, a jako Valla Dia.
Uśmiechnęła się i pokręciła głową. Dwie łzy pociekły jej po policzkach. Zcisnąłem jej
dłoń w mojej i nacisnąłem guzik.
ROZDZIAA 7: PODEJRZENIA
Na tyle, na ile widziałem, wróciłem do swojego pokoju niezauważony. Schowawszy
moją linę tak, by nikt jej nie znalazł, zacząłem szukać jedwabi i skór do spania.
Następnego ranka, gdy opuściłem swoją kwaterę, ujrzałem w przelocie jakąś postać w
korytarzu. Od tego momentu miałem kolejny dowód na to, że Ras Thavas mnie podejrzewał.
Poszedłem zaraz do jego gabinetu, jak zresztą codziennie. Wydawał się niespokojny. Nie dał
mi jednak w żaden sposób do zrozumienia, że myśli, iż to ja stoję za zniknięciem Valla Dii.
Co więcej, jak się okazało, był w ogóle daleki od prawdy. Po prostu jego rozumowanie
wynikało z tego, że byłem jedyną osobą, która mogłaby mieć jakiś interes w tym, by mieszać
się w sprawy związane z tą pacjentką, i obserwował mnie, żeby sprawdzić, czy miał rację w
swoim rozumowaniu czy nie.
- Często badałem reakcje innych, którzy przeszli przeszczep mózgu, i nie jestem wcale
zdziwiony swoją. Nie tylko moja energia umysłowa jest większa, co powoduje u mnie więcej
nerwowości, ale czuję także różnicę z nowymi tkankami i nową krwią. Wpływają na moją
świadomość w sposób, którego nie ukazywał zbytnio mój eksperyment. Jednak widzę teraz,
że aby w pełni to zrozumieć, trzeba to przeżyć samemu. Moje myśli, pragnienia, nawet moje
ambicje się zmieniły albo przynajmniej dostały nieco życia. To trochę potrwa, zanim od nowa
się przyzwyczaję.
Choć nie byłem tym szczególnie zainteresowany, słuchałem, dopóki nie skończył.
Wtedy zmieniłem temat: - Czy namierzyłeś już naszą zaginioną? - zapytałem.
Pokręcił głową przecząco.
- Musisz zauważyć, Ras Thavasie - zacząłem - że w pełni zdaję sobie sprawę z tego,
że wiedziałeś, iż usunięcie czy unicestwienie tej dziewczyny pokrzyżuje cały mój plan. Ty
jesteś tu szefem. Nic z tego, co się dzieje, nie dzieje się bez twojej wiedzy.
- Chcesz mi powiedzieć, że to ja jestem odpowiedzialny za zniknięcie tej kobiety?
- Oczywiście. To jasne przecież. %7łądam jej przywrócenia.
W tym momencie stracił panowanie nad sobą. - Kim ty jesteś, żeby czegoś żądać? -
zawołał. - Nie jesteś nikim więcej niż moim sługą. Pohamuj swój tupet albo będę musiał cię
usunąć. Usunąć tak, jakbyś w ogóle nigdy nie istniał.
Zaśmiałem mu się w twarz. - Złość jest najbardziej daremną cechą sentymentalistów -
przypomniałem mu. - Nie usuniesz mnie, ponieważ ja jako jedyny jestem twoją drogą do
nieśmiertelności.
- Mogę sobie wyszkolić nowego - odparł.
- Ale nie możesz mu zaufać - zaznaczyłem.
- Ale ty targowałeś się ze mną, kiedy miałeś moje życie w garści! - wykrzyknął.
- Twoje życie nie zostałoby narażone na żaden szwank, gdybyś tylko szybko się
zgodził. Nie prosiłem o nic dla siebie. Cokolwiek by nie było, i tak znowu mi zaufasz.
Zaufasz mi, bo po prostu nie będziesz miał innego wyjścia, jak tylko mi zaufać. Tak więc
czemu nie chcesz zdobyć mojej wdzięczności, a przede wszystkim lojalności, i nie chcesz
przywrócić mi tej dziewczyny? A przy okazji wywiązać się też z naszej umowy?
Odwrócił się i spojrzał na mnie stanowczo. - Vad Varo, słowo honoru
barsoomiańskiego mędrca, że nie wiem nic o miejscu podziewania się 4296-E-2631-H.
- Może Yamdor coś wie... - Nie odpuszczałem.
- Yamdor też nie. Z mojej wiedzy wynika, że żadna osoba w jakikolwiek sposób
powiązana ze mną nie ma pojęcia, co się z nią stało.
Konwersacja ta nie była jednak tak bezwartościowa, jak mogła się wydawać, jako że
myślę, iż prawie przekonałem Ras Thavasa, że tak samo jak on nie wiem, co się stało z Valla
Dią. Prawie , ponieważ szpiegostwo trwało nadal. To skłoniło mnie do stosowania metod
Rasa w celu obrony. Zorganizowałem sobie swoją własną grupę niewolników, zdobywając ich
swoją dobrocią i wyrozumiałością - przynajmniej dopóki nie byłem pewien, że mam ich pełną
lojalność. Nie było powodu, dla którego mieliby kochać Ras Thavasa, z drugiej strony,
powodów, by go nienawidzić, było całe multum. I odwrotnie - nie mieli powodów, by mnie
nienawidzić, więc starałem się, żeby mieli multum powodów, by mnie kochać.
Dzięki temu bez problemu mogłem przydzielić kilkorgu z nich zadanie szpiegowania
szpiegów Ras Thavasa. I nie pomyliłem się. Bardzo szybko przekonałem się, że szpiegowano
mnie niemal nieustannie. Każda moja minuta spędzona poza pokojem była śledzona.
Szpiegowanie to jednak nie sięgało poza zewnętrzne ściany mojego pokoju. Dlatego też udało
mi się dotrzeć spokojnie do piwnic, gdyż szpiedzy nie wzięli pod uwagę, że mogę wyjść z
pokoju inaczej niż drzwiami.
Myślę, że to szpiegowanie trwało ze dwa miesiące, po czym moi ludzie donieśli mi, że
ucichło. Przez ten czas denerwowałem się, bo opózniało to moją wyprawę. Chciałem zacząć
wcielać w życie plan, który był niemożliwy do zrealizowania, jeśli byłem cały czas
obserwowany. W międzyczasie poznawałem geografię północno-wschodniej półkuli
barsoomiańskiej, gdzie miałem przeprowadzić swoją misję. Czytałem także historie różnych
przypadków i sprawdzałem rzeczy, o których była mowa, więc wraz z odwołaniem szpiegów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]