[ Pobierz całość w formacie PDF ]
od razu. Go nie oznaczało, że ogrodnik ów efekt oceniłby
pozytywnie.
Tylko jeden Bóg wie, ile spraw miała do przemyślenia!
Na widok Luke'a serce zaczęło jej bić mocniej. Zawsze
tak było, ilekroć pojawiał się na horyzoncie. Wciąż go
kochała, choć od pewnego czasu, odkąd odkrył przed nią
swoją prawdziwą osobowość, w jej odczuciach nastąpiła
pewna zmiana. Z każdego jego ruchu promieniowała siła
i pewność siebie. Aż się sa-
S
R
ma sobie dziwiła, że uważała go za tkwiącego za biur-
kiem urzędnika.
-Abby?
Dłońmi zasłonił jej na chwilę oczy.
-Ojej! - Zamrugała powiekami i zaraz uśmiech
rozjaśnił jej twarz. - Przepraszam, zamyśliłam się.
Usiadł obok i pocałował ją w usta.
Westchnęła głęboko, żałośnie. Straci go, zostanie sama.
A on? Czy będzie się czuł bezpieczniej? Czy będzie do
niej tęsknił?
-Abby... - powtórzył.
Pazdziernikowe słońce przepędziło chłód znad zatoki.
Lekki wiaterek szeleścił wśród złotoczerwonych liści.
Zdjęła rękawice ogrodowe i usiadła.
-No mów, słucham cię.
Podał jej teczkę, ale nim ją otworzyła, rzekł:
Wiesz już, że robię wszystko, żeby wykryć zabójcę two-
jej matki i tego, który usiłował ciebie zamordować.
Tak, wiem.
Prześwietliliśmy każdego mieszkańca Eastwick. Przej-
rzeliśmy stosy związanych z tą sprawą materiałów.
Na pewno da to dobry efekt. Co ci się już udało znalezć?
Niewiele, ale gdy sięgnęliśmy głębiej, natrafiliśmy na
sporo interesujących rzeczy.
S
R
Tonem pozornie obojętnym rzekła:
-Nie zaliczam się do osób, które chcą wiedzieć
wszystko, tak jak moja matka. Lubiła plotki i pikantne
historyjki. - Abby westchnęła ciężko. - Niewykluczone,
że dlatego właśnie ktoś ją zamordował.
- Zamilkła i po chwili powiedziała: - Stwierdziłam
ostatnio, że niektórzy ludzie mają powód, by trzymać
pewne rzeczy w tajemnicy.
Ujął jej dłoń, uścisnął i stwierdził:
-Wszyscy tutaj mają coś na sumieniu, coś do ukrycia.
Coś, o czym woleliby zapomnieć. Ale moją uwagę zwra-
ca szczególnie jedna osoba.
Kto? - zapytała Abby, lękając się, czy to nie ktoś z jej
przyjaciół.
Delia Forrester - odparł.
Abby była wyraznie zaskoczona. Wprawdzie nie lubiła
tej kobiety, ale nie miała jej nic konkretnego do zarzuce-
nia. Mniej więcej przed rokiem czterdziestoletnia Delia
wyszła za mąż za znacznie od siebie starszego bogatego
mężczyznę, lecz oboje raczej się nie udzielali towarzysko
w Eastwick. Delia nie brała udziału w imprezach charyta-
tywnych ani w zebraniach miejscowego klubu. Całą swo-
ją uwagę skupiała na mężu.
Co zatem mogło wzbudzić ciekawość Lukea jako przed-
stawiciela władzy?
-Naprawdę? - zapytała, nie odrywając spojrzenia
S
R
od jego twarzy. - Jest całkiem... zwyczajna. No może -
poprawiła się - zwyczajnie ekstrawagancka.
Musisz mi wytłumaczyć, co rozumiesz przez zwyczaj-
nie ekstrawagancka"?
Nie da się tego tak po prostu wyjaśnić.
No właśnie.
Sięgnął po butelkę wody i upił spory łyk, zanim powie-
dział:
Sprawdziliśmy wszystkich, łącznie z barmanem w Sali
Szmaragdowej.
Mówisz o Harrym? - Spojrzała nań, odchylając głowę. -
Daj spokój, Harry to dobry chłopak.
A kto mówi, że zły? - Luke roześmiał się. - Zwietny bar-
man.
Bogu dzięki.
Ale wracając do Delii. Pamiętasz, mówiłaś mi, że Frank
Forrester wspomniał coś o wypadku z lekami?
Tak. Składał mi kondolencje po śmierci mamy i przy tej
okazji nawiązał do tych leków. Ale sprawa jakoby się
wyjaśniła. Luke, o co właściwie chodzi?
Najpierw powiedz mi wszystko, co wiesz o Delii.
Nie wiem dużo - przyznała. - Niewielu tu miała przyja-
ciół. Nie szukała ich zresztą. Ubierała się trochę zbyt
wyzywająco, platynowe włosy, nadmiar biżuterii. Jak się
chyba domyślasz, nie przepadałam za nią.
S
R
Bardzo dobrze - powiedział, podając jej butelkę z wodą. -
Bo ta ubierająca się krzykliwie Delia dała się we znaki
kilku naszym doświadczonym agentom.
Chyba żartujesz.
Ani trochę - rzekł i otworzył leżący na jej kolanach fol-
der. - Spójrz na to.
Na widok zdjęcia Delii Forrester szczęka Abby opadła.
O, Boże! - wyrwało jej się.
Musieliśmy się niezle wysilić, żeby się dokopać do tej
informacji - wyjaśnił Luke. - Wydała sporo kasy, by jej
teczka uległa zniszczeniu.
Niesamowite! - Abby wciąż patrzyła na zdjęcie.
Policyjny fotograf zbytnio się nie wysila.
To widać - stwierdziła, odnotowując w myśli niechlujną
fryzurę i brązowe oczy tej kobiety. Ale właśnie te oczy
zwróciły uwagę Abby. - Kiedy zrobiono to zdjęcie? -
zapytała, choć data u dołu była wyraznie widoczna.
Jakieś dziesięć lat temu - odparł Luke, dotykając płatków
rosnącej tu złotej chryzantemy. - Aresztowano ją za
oszustwa czekowe.
Jest więc oszustką i złodziejką, ale nie morderczynią.
To również. Mamy już sporo dowodów. Czarna wdowa.
S
R
Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytała Ab-by, czując,
jak wzdłuż pleców przechodzi jej zimny dreszcz.
To mianowicie, że planowała sobie małżeństwa ze star-
szymi bogatymi panami. Aącznie z Forresterem było ich
pięciu.
Pięciu?
Sęk w tym, że w ciągu piętnastu miesięcy każdy małżo-
nek żegnał się z życiem.
S
R
ROZDZIAA DWUNASTY
To jest wbrew przepisom - zaprotestował Tom Kennedy,
patrząc na stojących przy jego biurku Luke'a i Abby. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]