[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zdolna przyznać się przed samą sobą, że Robert się zmienił.
Proszę mnie wreszcie posłuchać powiedział. Uważam, że to
wspaniałe. Robert potrzebuje kogoś takiego jak pani. Czasem niełatwo go
zrozumieć. Jeśli kiedyś będzie pani potrzebować przyjaciela, proszę się
zwracać tylko do mnie.
Dziękuję, Jordan odparła Nina i pocałowała go lekko w policzek.
Kiedy odjechał, podeszła do Roberta, który w dalszym ciągu zdawał się
spać. Chłodny cień starego drzewa chronił go przed piekącymi promieniami
słońca. Nina usiadła obok niego, przyglądała się mu i zastanawiała nad
RS
57
słowami Jordana. Wyobrażała sobie, że w stosunku do Roberta
zachowywała się normalnie. A mimo to Jordan odkrył bez trudu, że jest coś
pomiędzy nią i Robertem. Przez jakiś czas mogła sobie wmawiać, że jego
zmienne nastroje nie dotykają jej boleśnie, że najwyżej może być pod
wrażeniem jego przystojnego wyglądu i pocałunków.
Czyżby jej uczucia miały znaczyć coś więcej? Nigdy dotąd bliskość
mężczyzny nie przyprawiała jej o bicie serca, drżenie lub gęsią skórkę.
Nigdy też z takim uczuciem nie reagowała dotąd na żadnego mężczyznę.
Co się ze mną dzieje? zadawała sobie wciąż pytanie.
Albo była wściekła na niego i się go bała, albo rzucała mu się na szyję
ulegając namiętności, która zawstydzała ją i przerażała.
Mimo że bardzo lubiła Melanię, myślami była przeważnie przy jej ojcu.
Budząc się rano cieszyła się już, że zobaczy go przy śniadaniu, i także
ostatnia, pełna tęsknoty myśl przed zaśnięciem odnosiła się do niego.
Nina wstrzymała oddech i mocno zacisnęła powieki, gdy pierwszy raz w
życiu zadała sobie przerażające i oszałamiające pytanie, czy zakochała się w
tym człowieku...
Dlaczego nie pojechała pani z Jordanem? Mrukliwy głos Roberta
wyrwał ją z tych rozmyślań.
Halo! Nina uśmiechnęła się. Ma pan mocny sen!
Nie tak mocny, jak pani sądzi odparł ponuro. Dlaczego jest pani
jeszcze tutaj? powtórzył pytanie. Spojrzał na nią, jakby irytowała go jej
obecność. Jego niezrozumiałe zachowanie speszyło Ninę i sprawiło jej
przykrość. Znów wytrącił ją z równowagi, a ona nie wiedziała, jaki był sens
jego pytania. No? upierał się. Dlaczego pani nic nie mówi?
Bo... bo... chciałam porozmawiać z panem o Melanii.
Ach tak odparł chłodno i podniósł się. Ale nie jest to
odpowiedni moment, Nino. Niech pani idzie do swego przyjaciela.
Robercie... Spojrzała nań bezradnym wzrokiem. Co pana nagle
ugryzło? Nie rozumiem...
Za to ja rozumiem, moja urocza damo. Rozumiem nawet bardzo
dobrze.
Nina przełknęła ślinę i zebrała całą swoją odwagę.
Przed chwilą nie powiedziałam prawdy, Robercie. Nie zostałam tutaj
po to, żeby rozmawiać z panem o Melanii. Nie odpowiedział, ale
odwrócił się ponownie do niej. Jego wzrok zdawał się przeszywać ją na
wylot. Ja... ja zostałam po to ciągnęła zacinając się żeby być z
panem sam na sam, choć pańska nagła wrogość wytrąciła mnie zupełnie z
równowagi. Co panu zrobiłam?
RS
58
Naprawdę mam wierzyć, że nie wie pani tego powiedział,
wpatrując się w nią w dalszym ciągu.
Nie chciał ustąpić nawet o milimetr. Czuła, jak powoli ogarnia ją
wściekłość.
Nic dziwnego, jeśli ciągle wyraża się pan zagadkowo odcięła się
ostro. Skoro moja obecność tutaj panu przeszkadza, łatwo można to
zmienić.
Odwróciła się, by odejść, lecz Robert przytrzymał jej ramię w żelaznym
uścisku.
Jordan czeka na panią? zapytał przez zaciśnięte zęby.
Jordan? Nie. Pojechał wozem do domu, bo musi się przebrać i chciał
dostarczyć Alice ryby. Przeze mnie wpadł do wody i...
Wiem przerwał jej. Miałem przyjemność oglądać wszystko na
własne oczy.
Myślałam, że pan śpi.
Tak właśnie sądziłem. Jego głos w dalszym ciągu brzmiał twardo,
a palce zaciskające się na jej ramieniu sprawiały jej ból.
Proszę mnie puścić, Robercie. Sprawia mi pan ból.
Nie puszczę, dopóki nie wyjaśnię pewnych rzeczy. Nie dam z siebie
robić durnia. Przyznaję, że moje zachowanie często bywa niezrozumiałe.
Przede wszystkim oczekuję jednak zaufania i lojalności. Nie jestem typem
mężczyzny, z którym się tylko flirtuje. To pozostawiam swojemu
siostrzeńcowi. Ale proszę nie oczekiwać, że będę zawsze do dyspozycji,
kiedy pani zechce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]