[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pani Conti wyszła z kuchni, w pośpiechu zdejmując olbrzymi
fartuch.
111
malutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Dzięki Bogu, jesteście. Już się trochę niepokoiłam. - Ucałowała
córkę i podała rękę Jamesowi. - Witam pana i proszę do pokoju. Nico,
zawołaj ojca, jest na górze. Zaraz podam herbatę i ciastka.
- Dobrze, że nie zaczęło sypać w sobotę - powiedział Nico po
powrocie.
- Bo przepadłby ci mecz, prawda? - domyśliła się pani Conti. -
Panie Kincaid, proszę się częstować.
- Proszę mi mówić po imieniu. - James wstał, ponieważ wszedł
pan Conti. Wyciągnął rękę. - Dzień dobry. James Kincaid. Mam
nadzieję, że wybaczy mi pan najście, ale chciałem przeprosić, że nie
odwiozłem pańskiej córki, jak obiecałem.
- Jestem wdzięczny, że zapewnił jej pan bezpieczne schro-
nienie.
Eleri odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że spotkanie przebiega w
przyjaznej atmosferze. Ucieszyła się, że rodzice traktują Jamesa
znacznie lepiej niż innych znajomych, których im przedstawiła. Sądziła
jednak, że to dlatego, iż jest jej zwierzchnikiem.
James pożegnał się dopiero po godzinie i wyszedł, odprowadzany
przez ojca i Nico.
- Myślałam, że jest starszy - powiedziała pani Conti.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Może dlatego, że sama się starzeję... Albo uważałam,
że dyrektor nie może być młody.
- Zbliża się do czterdziestki, więc nie taki z niego młodzik, mamo.
Pomogła sprzątnąć ze stołu i poszła za matką do kuchni.
- Nie uprzedziłaś, że jest wyjątkowo przystojny. - Pani Conti
obrzuciła zmęczoną, bladą twarz córki uważnym spojrzeniem. - Jak
przetrwałaś odcięcie od świata?
- Lepiej, niż myślałam. James jest miłym kompanem.
- Jak sobie poradziliście bez prądu?
- Całkiem dobrze. W kominku palił się ogień, więc było ciepło,
a do gotowania mieliśmy kuchenkę turystyczną.
112
malutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Starczyło wam jedzenia?
- W poniedziałek zrobiliśmy zakupy w miejscowym sklepiku. - Nie
wspomniała o prowiancie od siostry Jamesa. - Widzę, że idziecie do
pracy, więc zrobię kolację.
- Nie musisz, bo jest zapiekanka, którą wystarczy odgrzać. - Pani
Conti zerknęła na córkę i dodała: - Połóż się wcześnie, bo chyba nie
zaszkodzi ci porządny sen.
- Zgadłaś. Atrakcje w Londynie i przygody z powodu śnieżycy
to trochę za dużo dobrego jak na jeden raz. - Spojrzała na wchodzącego
ojca. - James odjechał?
- Tak, cara. - Pan Conti uśmiechnął się z lekka. - Wyobrażałem go
sobie inaczej.
- Podoba ci się? - spytała żona.
- Bardzo. Prosiłem, żeby nas odwiedzał, gdy tylko będzie miał
ochotę.
Nazajutrz Eleri pojechała do pracy pół godziny wcześniej. Miała
nadzieję, że zastanie Jamesa samego i się nie zawiodła. Gdy weszła,
zerwał się zza biurka z uśmiechem, od którego zawsze żywiej biło jej
serce.
Prędko zamknął jedne i drugie drzwi, objął Eleri i pocałował tak
zachłannie, jakby nie widział jej co najmniej miesiąc.
- Już nie mogłem się doczekać. Ostatni pocałunek był tak
dawno temu - szepnął, gdy wreszcie oderwał się od jej ust. - Dzień
dobry, panno Conti.
- Dzień dobry, panie Kincaid.
Westchnął i niechętnie się odsunął.
- Muszę usiąść za biurkiem, bo inaczej nie ręczę za siebie. Chyba
jakoś dotrwam przy zdrowych zmysłach do wieczora. Zapraszam cię na
kolację, a potem będę mógł cię całować do woli.
- Niestety, to niemożliwe - powiedziała, patrząc na niego
błagalnym wzrokiem.
113
malutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Jak to? Przecież wiedziałaś, że jutro jadę do Londynu i wracam
dopiero w piątek wieczorem.
- Przykro mi, ale mamy uroczystą kolację, bo Nico chce
przedstawić rodzicom swoją sympatię.
- Co takiego? Toż on ma dopiero piętnaście lat - rzekł James
tonem pełnym dezaprobaty.
- Ty nie miałeś sympatii w jego wieku? Przyznaj się.
- Mnie amory nie były w głowie. Nam kazano uprawiać sport i
brać zimny prysznic. - Zmarszczył brwi. - Twój brat chodzi do szkoły
koedukacyjnej?
- Tak, do tutejszego liceum.
- Ty też tam się kształciłaś?
- Nie. Claudię i mnie rodzice wysłali z Pennington do szkoły
prowadzonej przez siostry urszulanki. Nauka była tam na bardzo
wysokim poziomie, ale chłopców ani na lekarstwo. - Uśmiechnęła się
kwaśno. - Nico rzadko mówił o koleżankach, więc nie wiedzieliśmy, że
ma sympatię. Z okazji tej fety ojciec przygotuje specjalne dania. Moja
obecność jest obowiązkowa.
- Bo rodzice żądają?
- Nie, Nico mnie prosił. Uważa, że przy mnie Lucy będzie mniej
skrępowana. - Westchnęła i spojrzała spod rzęs. - Wolałabym być z
tobą.
- Co mi z tego, że wolałabyś... Pozostaje mi tylko zabrać do domu
dużo pracy, żeby zająć myśli - rzekł z ponurą determinacją. - I dla pani
też sporo zostawię, panno Conti. Nie chcę, żeby ktoś wykorzystał, że
mnie nie ma i ciebie angażował. - Bez celu przełożył kilka pism. - Hm...
tego... czy możesz mi powiedzieć, jaki był werdykt twoich rodziców?
- O tobie? Przypadłeś im do gustu. Wprawdzie według mamy
jesteś za młody i zbyt atrakcyjny jak na dyrektora, ale ojcu podobało
się, że jesteś dobrze wychowany i przeprosiłeś za to, że nie odwiozłeś
mnie w niedzielę.
114
malutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Miło mi. Mnie twoi rodzice bardzo przypadli do gustu i dołożę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]