[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Koralnik pozwolił sobie na szeroki uśmiech. Jeśli chodzi o artykuły, które pani
wymieniła, są to raczej używki powiedział. %7ływność to na przykład masło, jajka,
chleb i mÄ…ka.
167
Wszystko, co tylko może mi pan dać, będzie mile widziane.
A jeżeli tego nie uniosę za jednym razem, chętnie znów przyjdę.
Koralnik, dość nieswój, wyciągnął się na krześle.
·ð ð Czy mogÄ™ zapytać, panno Hofer, dlaczego pani potrzebuje tego jedzenia, i to do tego
w większych ilościach?
·ð ð Niech pan lepiej o to nie pyta!
Koralnik wiedział, że taka dziewczyna jak Monika nigdy nie usiłowałaby czerpać jakiejś
korzyści dla siebie. Można więc było przypuszczać, że planuje ona akcję dobroczynną.
Domyślał się, że może to mieć przykre następstwa nie tylko dla niej, ale być może także dla
niego.
·ð ð Droga panno Moniko przemówiÅ‚ do niej tonem niemal ojcowskim w
niebezpiecznych czasach dobrze jest zaufać swojemu instynktowi, podobnie jak czynią to
leśne zwierzęta, by przeżyć. Czy słyszała pani kiedykolwiek, by sarny zbliżały się do ludzi?
Nie. Nie robią tego, bo ich mądrość polega właśnie na tym, że są płochliwe. Albo, czy udało
się kiedyś pani lub komukolwiek innemu spotkać żbika? Nie. Dlatego, że to najszybsze
zwierzę naszych lasów unika dwunożnych stworzeń jak zarazy.
·ð ð A jednak musimy współżyć u ludzmi, niezależnie od tego, jacy oni sÄ… dobrzy czy
zli, biedni czy bogaci, głodni czy syci.
·ð ð Współżyć z ludzmi nierzadko znaczy tyle, co mieć siÄ™ przed nimi na bacznoÅ›ci. Każdy
usiłuje się przedrzeć przez dżunglę bytowania, jak tylko się da. A każdy ma przecież prawo
do odrobiny szczęścia osobistego, nawet jeśli nosi mundur i żyje w koszarach może wtedy
dopiero je ma? Każdemu trzeba więc pozwolić na określoną dawkę egoizmu, choćby tylko
nieznacznÄ….
·ð ð Ale sÄ… przecież ludzie opuszczeni przez innych i dlatego jest im nieporównanie gorzej
niż nam wszystkim. Im też trzeba pomóc.
·ð ð Jeżeli rzeczywiÅ›cie można pomóc! Kapralowi zaczęło z lekka Å›witać w gÅ‚owie, co
Monika zamierza, ale postanowił zachować to dla siebie. Dlatego uciekł się znów do
porównania. Niech pani spróbuje sobie wyobrazić taką sytuację: spotyka pani
bezpańskiego, zagłodzonego psa. On patrzy na panią przymilnie, pewnie chciałby od pani
dostać coś do jedzenia lub żeby przynajmniej pogłaskała go pani. Co pani robi? Jeśli ma pani
coś do jedzenia, daje mu to pani i drapie go po grzbiecie. A jaki będzie tego skutek? W
biednym zwierzęciu obudzi się nadzieja, że pani go już nie odtrąci. A tymczasem pani znów
pozostawi go samego.
·ð ð Wzięłabym go do siebie.
168
Należałoby się tego po pani spodziewać, panno Moniko. Jednak,
już całkiem niezależnie od tego, że podobna rzecz w pani obecnej
sytuacji jest praktycznie nie do pomyślenia, to co się stanie z mnóstwem
biednych piesków, które czekają na czyjąś dobroć i współczucie?
Skierowała na niego promienne spojrzenie, jak gdyby nagle odkryła zupełnie innego
Koralnika.
·ð ð Ma pan wielkie, dobre serce, chociaż nie chce siÄ™ pan do tego przyznać.
·ð ð O czymÅ› podobnym powinna pani zapomnieć jak najszybciej. Wcale nie uważam, by
uszczęśliwianie ludzi było zajęciem odpowiednim dla mnie. Wróćmy jednak do sprawy
bardzo konkretnej do pani zamówienia na artykuły żywnościowe. Mam ochotę przyjąć, że
zamierza pani urządzić jakąś okolicznościową imprezę.
·ð ð Niech pan tak uważa z caÅ‚ym spokojem, panie Koralnik.
·ð ð ProszÄ™ wiÄ™c pozwolić, że poradzÄ™, co powinna pani uwzglÄ™dnić. Koralnik
postanowił się jakoś zabezpieczyć. Mógłbym sobie na przykład wyobrazić, że z
artykułów, których się pani ode mnie spodziewa, upiecze się dość okazały tort urodzinowy.
Taki, by starczyło dla całej damskiej załogi. Przyjmijmy, że może pani chce w ten sposób
uczcić komendantkę, pannę Warnke, a może Fqhrera, którego urodziny się zbliżają.
·ð ð Bardzo proszÄ™, niech pan nie wypytuje o szczegóły. ProszÄ™ już mnie pozostawić
odpowiedzialność.
Kapralowi bardzo to odpowiadało. No, to pięknie. Nie będę już zadawał żadnych
pytań. Wydaję, co trzeba.
Własnoręcznie napełnił dwa kartony masłem, jajkami i mlekiem w proszku, kakao,
marmoladą i konserwami. Potem jeszcze dołożył trzylitrową bańkę prawdziwej oliwy i
paczkÄ™ Å‚omu czekoladowego z orzechami laskowymi.
Monika podziękowała mu bardzo serdecznie i, uszczęśliwiona, zabierała się do
odniesienia tych skarbów.
Panie Koralnik, nigdy panu tego nie zapomnę! zawołała.
·ð ð Może byÅ‚oby lepiej, gdybyÅ›my zapomnieli o tym oboje: i pani, i ja. ZabrzmiaÅ‚o to
jak przyjazne ostrzeżenie. Jest pani pewna, panno Moniko, że podejmując tę akcję nie
popełnia pani czasem jakiegoś głupstwa? Byłaby wielka szkoda, gdyby się pani wplątała w
jakieś kłopoty.
·ð ð JeÅ›li wyniknÄ… kÅ‚opoty odpowiedziaÅ‚a cicho to caÅ‚Ä… winÄ™ wezmÄ™ na siebie.
169
[ Pobierz całość w formacie PDF ]