[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jednemu jego słowu. Odpisał mu tylko grzecznie, że ma o wszystkim inaksze wiadomości. Już
na początku 1610 roku próbowano znowu pojednać Opalińskiego ze Stadnickim. Jednak
wszystkie próby osiągnięcia rozejmu spełzły na niczym.
Koniec Diabła
Na początku lata 1610 roku Stadnicki wiedział już, że otrzyma posiłki z Siedmiogrodu, że
Gabriel Batory przyśle mu co najmniej kilka tysięcy sabatów. Karta jednak się odwróciła. W tym
samym czasie bowiem Stadnickiego opuszczali jego dworzanie i ludzie. Co raz to ktoś inny
uciekał od Diabła i przechodził na stronę potężnego Opalińskiego. Doszło w końcu do tego, że
Diabeł nie czuł się bezpieczny w Aańcucie i przeniósł żonę i dzieci do Wojutycz, umocnił tę
rezydencję, spisał testament, oddał Mniszhom na przechowanie swe klejnoty i począł szykować
się do wojny. Stadnickiemu pozostało tylko jedno: czekać na posiłki z Siedmiogrodu. Te jednak
nie nadchodziły. Diabeł umieścił zatem wszystkie swoje siły w ufortyfikowanych Wojutyczach,
a sam, z niewielkim oddziałem jazdy zmieniał ciągle miejsce pobytu, aby nie schwytał go
Opaliński. W końcu na początku lipca 1610 roku Stadnicki niespodziewanie wyjechał w góry
wraz z kilkoma najwierniejszymi towarzyszami. W tym samym czasie jednak Opaliński, który
założył warowny obóz za Leżajskiem, postanowił uderzyć na Wojutycze.
Już 15 lipca wojsko starosty leżajskiego, które liczono na około 2 tysiące ludzi, podeszło pod
ufortyfikowany pałac w Wojutyczach. Załoga, przekonawszy się o nadejściu nieprzyjaciela,
natychmiast wysłała harcowników, którzy rzucili się do ucieczki, chcąc wciągnąć napastników
w zasadzkę. Ale Opaliński wysłał za uciekającymi tylko część swoich sił. Gdy harcownicy
podprowadzili ich pod zamaskowane strażnice i wykopy, z pałacu otwarto ogień do ludzi starosty
leżajskiego. Część z nich zginęła, dalsze jednak szeregi wdarły się na wały, wpadły na
dziedziniec i rzuciły się wprost na ludzi Stadnickiego. Szybko podpalono zabudowania
gospodarskie i pałac, który stanął w ogniu.
Hajducy Stadnickiego bronili się do ostatniej kropli krwi. W płonących Wojutyczach
przyszło zatem do rzezi i długotrwałych walk. Ponoć po zakończeniu szturmu pałac wojutycki
dosłownie przelewał się od ludzkiej krwi. Piękny, okazały pałacyk, najpiękniejszy w całej Ziemi
Przemyskiej spłonął jednak do szczętu. %7łołnierze Opalińskiego pojmali w trakcie ucieczki Annę
Stadnicką i jej dwoje małych dzieci, zdarli z niej wśród szyderstw suknie, klejnoty i łańcuchy,
zawlekli do Opalińskiego, który osadził ją pod strażą w więzieniu w Leżajsku. Pózniej jednak
oddał ją w ręce Adama Stadnickiego, starosty przemyskiego. Sam dwór w Wojutyczach
zrabowany został przez żołnierzy starosty leżajskiego, którzy wynieśli stamtąd ponoć aż 20
tysięcy dukatów, a także srebra, klejnoty i perły.
Tymczasem Stadnicki zwerbował w Siedmiogrodzie kilka tysięcy sabatów. Nie wrócił
jednak na czele tego wojska, lecz wszedł w granice Rzeczypospolitej z małym oddziałem jazdy,
aby najpierw dokonać rekonesansu, rozpoznać siły przeciwników i zaplanować całą kampanię.
Stadnicki krążył zatem po górach przemyskich, wymykał się czatom Opalińskiego, czekając na
przyjście wojska. Starosta leżajski porozsyłał podjazdy gdzie tylko mógł, starając się schwytać
wroga. Przeprowadził wielką obławę, w której pomagał mu kto tylko żyw w Ziemi Przemyskiej.
Ludzie Opalińskiego następowali Stadnickiemu niemal na pięty. Gdy dowiedziano się, że był
w Starym Samborze, Opaliński natychmiast wysłał tam podjazd, ale Stadnicki uszedł, zniknął
w górach. Uchodząc przed Opalińskim, Diabeł mścił się na stronnikach starosty gdzie tylko
mógł, wieszał ich i mordował. Co dzień także wypatrywał nadejścia sabatów. Tak trwało aż do
20 sierpnia 1610 roku.
W dniu tym Stadnicki stanął w Tarnawie nieopodal Chyrowa, a kilku swoich ludzi wysłał na
zwiady do Jarosławia. Jednak jego ludzie, zamiast wypełnić rozkazy, zdradzili swego pana
i donieśli Opalińskiemu o miejscu, w którym przebywał Diabeł. Pan Aukasz natychmiast wysłał
do Tarnawy oddział nadwornych kozaków księżnej Ostrogskiej. Jednak gdy ci zbliżali się do wsi,
spostrzegł ich sługa Stadnickiego i dał mu o tym znać. Diabeł był jednak pewien, że nadciąga
właśnie przednia straż jego sabatów. Gdy zorientował się, że są to kozacy Opalińskiego, uciekł
do pobliskiego lasu, gdzie ukrył się za kłodami drewna. Kozacy rzucili się za nim w pogoń,
jednak zgubili trop i nie znalezli uciekającego. Kiedy już wracali, pewni, iż Diabeł wymknął się
im, Stadnicki wychylił się niespodziewanie zza kłód drewna i został dostrzeżony. Kozacy rzucili
się wówczas na niego, ale starosta zygwulski bronił się długo; po śmierci na jego ciele naliczono
dziesięć ran od pchnięć i ciosów. W końcu nadworny kozak księżnej Ostrogskiej, Tatar Persa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]