[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bardzo udany.
- Naprawdę? - Dante uniósł brwi. - Chyba ci nie wierzę.
- Starałam się być grzeczna, skoro już odprowadzasz mnie pod same
drzwi.
Nie spodziewał się chyba zaproszenia na kawę?
Jak uda jej się spędzić dwa tygodnie w jego towarzystwie, skoro
wystarczył jeden wieczór, aby zmieniła się w galaretę? Musiała wziąć się.
w garść, stanąć na bezpiecznym gruncie, udawać, że jej nie onieśmiela,
udawać, że aż tak bardzo jej nie porusza.
- Dziękuję za plany, Dante, nie mogę doczekać się rozpoczęcia prac.
- W ten bezpośredni sposób Matylda postanowiła zakończyć to służbowe
spotkanie. Jednak kiedy jego dłoń dotknęła jej ręki, natychmiast tego
pożałowała. Był to drugi raz, kiedy miała z nim fizyczny kontakt. Tym
razem jednak chłód metalowej obrączki nie uspokoił jej, przypomniał jej o
bólu, jaki musiał kryć się za tym nieprzeniknionym wzrokiem.
Nigdy nie spotkała osoby, którą tak trudno byłoby rozszyfrować,
nigdy nie pokazała tyle z siebie komuś, kto w zamian pokazał jej tak
niewiele. Chciała jednak wiedzieć więcej.
- Interesujesz mnie, Matyldo.
- Myślałam, że cię nudzę.
- Och nie. - Pokręcił głową, a ona utkwiła wzrok w jego
hipnotyzującym spojrzeniu, oczarowana zmysłowymi rysami jego twarzy.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Ja tylko...
39
R S
- On cię naprawdę skrzywdził, prawda? Poniżał cię do momentu,
kiedy nie wiedziałaś już sama, kim jesteś, nie wiedziałaś nawet, czego ty
sama chcesz.
Skąd on to wiedział? Tak łatwo ją przejrzał. Czyżby była taka
przewidywalna?
- A kiedy wyssał już z ciebie ostatnią kroplę, odrzucił cię...
Pokręciła przecząco głową, zadowolona, że mylił się chociaż co do
jednego.
- Nie. To ja zerwałam.
- Postawiłaś kropkę nad i. To już i tak było skończone.
Miał racje. Oczywiście, że było skończone. Nadal czuła przerażającą
samotność, która wypełniała jej serce przez wiele nocy przed tym ostatnim
wieczorem.
- Dobrze mi bez niego.
- Lepiej niż dobrze - rzekł Dante, a ona wstrzymała oddech. Między
nimi narastało pożądanie, a mimo to wyraz jego twarzy był zupełnie
nieprzenikniony. Gra wstępna rozpoczęła się już kilka godzin temu,
pocałunek wydawał się rzeczą nieuniknioną. Powinna się była zatrzymać i
normalnie tak by postąpiła. Jednak przez sekundę przypomniała sobie
ostatnie próby randkowania, kiedy obawiała się tego właśnie momentu lub
całowała się tylko po to, aby udowodnić sobie, że jest godna pożądania.
Powinna była to przerwać, ale jej ciało mówiło co innego.
Musnął wargami jej policzek i zaczął szukać jej ust. Tyle emocji, tyle
odczuć, które zalewały ją nieprzebraną falą. Nie opierała się, wsunęła palce
w jego włosy, przyciągnęła jego twarz do swojej. Ogarnął ich płomień tak
żarliwy, że nie mieli drogi ucieczki od jego gorąca. Jego pocałunek był
tym, czym być powinien, był taki, za jakim tęskniła.
40
R S
Do tej pory. Teraz chciała więcej, chciała, aby ugasił ten ogień w jej
wnętrzu.
- Powinienem iść.
Słowa te spadły na nią znienacka, Matylda nie dała rady nawet
skinąć głową. Poczuła napływające zawstydzenie. Wystarczyło, by kiwnął
palcem, a zaprosiłaby go do środka.
Co było w tym mężczyznie? Nigdy nie czuła czegoś podobnego,
takiego uzależniającego uczucia, a nie znała go nawet dwóch dni.
- Do zobaczenia w niedzielę - jego głos był całkiem spokojny, ale
dłonie nadal trzymał na jej drżącym ciele. Skinęła niemo głową. - Wziąłem
je dla ciebie z restauracji. - Podał jej czekoladki. - Wiem, że sama miałaś
na to ochotę!
- Ukradłeś je?
- Och nie - roześmiał się. - Po co miałbym je kraść? Były tam po to,
żeby je zabrać.
41
R S
ROZDZIAA CZWARTY
Matylda nie wiedziała, czego ma się spodziewać. Z łatwością
znalazła drogę i kiedy w nią skręciła, aż wstrzymała oddech z wrażenia.
Przed nią rozciągała się piękna panorama Zatoki Port Phillip. Przygryzła
wargi, spoglądając na imponujące wille otoczone wspaniałymi ogrodami i
miała ochotę wyjąć notatnik i zanotować kilka uwag.
Nagle myśl o długich wieczorach spędzanych na unikaniu Dantego
wydała się jej łatwiejsza do zniesienia. Wjechała na krawężnik i
przeczesała ręką włosy, czując nagle pokusę zawrócenia prosto do domu.
Obudziła się w sobotę po niespokojnej nocy i była w ciągłym stanie
pobudzenia, zwłaszcza po przeczytaniu w gazecie o nowym wielkim
procesie, który ma się rozpocząć przed sądem Melbourne i w którym
wezmie udział jako obrońca nie kto inny, a sam Dante Costello. Artykuł w
dużej mierze poświęcony był jego osobie.
Mimo to Matylda wiedziała niewiele więcej; twarz, patrząca na nią
z gazety, wcale nie przypominała tego mężczyzny, który trzymał ją w
ramionach i który z taką łatwością obudził jej kobiecość, prawdziwego
Dantego, jakiego niewątpliwie wtedy dostrzegła.
Matylda wiedziała, że rozsądnie byłoby zadzwonić do Hugh i
powiedzieć, że nie da rady podjąć się zadania. Ale wiedziała też, że lojal-
ność wobec Hugh nie ma nic wspólnego ze sposobem, w jaki dała się
obezwładnić Dantemu. Nie mogła myśleć o niczym innym.
- Ostrożnie - wypowiedziała na głos to słowo i powtarzała je w
myślach raz za razem, kiedy powoli wyjeżdżała z powrotem na ulicę,
kierując się w stronę posiadłości Costellego.
42
R S
Podjazd był surowy niemal jak jego właściciel, otoczony cyprysami i
prowadził ku wielkiej willi w stylu śródziemnomorskim. Białe ściany
sprawiały, że niebo zdawało się bardziej błękitne, przez wielkie okna do
środka musiały wlewać się promienie słońca. Surowe zarysy domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl