[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czasu rozdzielał je tłum; raz kobieta obrzuciła Teresę badawczym wzrokiem ponad
zawieszonym ubraniami samochodem dostawczym i uśmiechnęła się. Weszły do restauracji z
ozdobionym drewnianymi belkami sufitem i stołami nakrytymi białymi obrusami, która nawet
w połowie nie była zajęta. Usiadły w dużej niszy, kobieta zamówiła dla siebie Old-
Fashioned bez cukru i zaproponowała Teresie, żeby zamówiła to samo. Kiedy Teresa
zwlekała, po prostu kazała kelnerowi przynieść jeszcze jednego drinka.
Zdjęła kapelusz, przygładziła palcami swoje jasne włosy i popatrzyła na Teresę. Jak
wpadła pani na ten miły pomysł, żeby wysłać do mnie kartkę z życzeniami?
Myślałam o pani , powiedziała Teresa. Patrzyła na małe perłowe kolczyki w jej
uszach, które miały prawie taką samą barwę jak jej włosy i oczy.
Teresa uznała, że jest piękna, choć widziała jej twarz jakby przez mgłę, nie mogąc
zdobyć się na to, żeby spojrzeć jej prosto w oczy. Kobieta poszperała w swej torebce i wyjęła
puderniczkę oraz szminkę w kształcie okrętu. Była cała ze złota. Teresa chętnie
przypatrzyłaby się dokładniej ustom tej kobiety, ale bała się przenikliwych szarych oczu.
Pani tam chyba długo nie pracuje, prawda?
Nie, dopiero od dwóch tygodni.
I pewnie nie zagrzeje tam pani miejsca, jak sądzę.
Zaproponowała Teresie papierosa.
Teresa poczęstowała się. Nie, będę miała wkrótce inną pracę. Pochyliła się nad
zapalniczką, którą jej podsunęła, nad jej szczupłą dłonią z owalnymi, polakierowanymi na
czerwono paznokciami i lekkimi śladami piegów na grzbiecie.
Czy często się pani zdarza wysyłać kartki?
Kartki?
Zwiąteczne. Kobieta uśmiechnęła się.
O, nie , powiedziała Teresa.
Wesołych Zwiąt. Stuknęła lekko w kieliszek Teresy i wypiła.
Gdzie pani mieszka? Na Manhattanie?
Teresa odpowiedziała. Sześćdziesiąta Trzecia ulica. Jej rodzice nie żyją, mówiła. Jest
od dwóch lat w Nowym Jorku, przedtem była w szkole w New Jersey.
Teresa nie powiedziała, że była to szkoła na wpół kościelna. Nie nadmieniła też nic o
siostrze Alicji, którą uwielbiała i o której tak często myślała, o siostrze Alicji z
jasnoniebieskimi oczami i brzydkim nosem, o jej surowej miłości. Ale od wczoraj siostra
Alicja została daleko w tyle za tą kobietą, która siedziała teraz naprzeciwko niej.
A co robi pani z wolnym czasem? Zwiatło lampy nad stołem sprawiało, że jej oczy
połyskiwały srebrzyście, wypełniając się płynną światłością. Nawet perła w płatku ucha
wydawała się ożywać, jak kropelka wody, którą zniszczyć mogło najmniejsze poruszenie.
Ja... Czy ma jej powiedzieć, że zazwyczaj pracuje nad swoimi modelami? %7łe
czasami rysuje albo maluje, rzezbi malutkie główki kociąt i figurki do scen baletowych, ale że
najchętniej chodzi na długie spacery, dokądkolwiek, a już najbardziej lubi oddawać się
marzeniom? To wszystko było z pewnością zbyteczne. Czuła, że oczy tej kobiety nie potrafią
na coś patrzeć, nie zgłębiając tego jednocześnie.
Teresa wypiła łyk zamówionego drinka. Smakował jej, choć uznała, że jest taki, jak ta
kobieta - napawający lękiem i mocny.
Kobieta dała kelnerowi znak i przyniósł dwa następne drinki.
Podoba mi się to.
Co? , zapytała Teresa.
To, że ktoś, kogo nie znam, przysyła mi kartkę. Tak powinno być w Boże
Narodzenie. A w tym roku podoba mi się to szczególnie.
Cieszę się. Teresa uśmiechnęła się trochę zażenowana.
Jest pani bardzo ładna i bardzo wrażliwa - zgadza się?
Zabrzmiało to tak, jakby mówiła o jakiejś lalce, pomyślała Teresa, tak mimochodem
powiedziała jej, że jest ładna. Jest pani wspaniała , odrzekła Teresa, nieco odważniejsza po
drugim drinku, i było jej obojętne, jak to zabrzmiało, gdyż zdawała sobie doskonale sprawę,
że ta kobieta i tak o tym wie.
Kobieta roześmiała się, odchylając do tyłu głowę. Jej śmiech dzwięczał piękniej niż
muzyka. W kącikach oczu utworzyły się malutkie zmarszczki, a usta, w których trzymała
papierosa, ściągnęły się. Aokcie wsparte na stole, a podbródek na dłoni, trzymającej
papierosa. Od talii jej obcisłego czarnego kostiumu biegła długa linia ku szerokim plecom, ku
jasnej głowie z upiętymi do góry delikatnymi, niesfornymi włosami. Teresa oceniała ją na
trzydzieści, trzydzieści dwa lata, jej córka, dla której kupiła walizeczkę i lalkę, musiała mieć
sześć lub osiem lat. Teresa wyobraziła sobie to dziecko: blond włosy, opalona, szczęśliwa
buzia i szczupłe, proporcjonalnie zbudowane ciało, wciąż zajęte zabawą. Ale twarz dziecka
nie wyróżniała się niczym szczególnym, w przeciwieństwie do nordyckiej w typie twarzy
matki. A mąż? Teresa nie potrafiła go sobie wyobrazić.
Zapewne myślała pani, że to jakiś mężczyzna napisał tę kartę - prawda? , zapytała
Teresa.
Zgadza się , odrzekła kobieta z uśmiechem. Myślałam, że to jeden sprzedawca z
działu sportowego.
Przykro mi.
Wręcz przeciwnie, mnie to cieszy! Wątpię, czy poszłabym z nim na obiad. Nie, to
mnie bardzo cieszy.
Teresa znowu poczuła woń jej wytwornych i trochę słodkawych perfum, przywołujący
na myśl ciemnozielony jedwab. Woń należącą tylko do niej, jak zapach konkretnego kwiatu.
Teresa pochyliła się w jej kierunku, patrząc przy tym w swój kieliszek. Najchętniej
przewróciłaby teraz stół i rzuciwszy się w jej ramiona, wtuliła swoją twarz w jej
złocistozielony szal, zawiązany mocno na szyi. Raz jeden ich dłonie dotknęły się i Teresa
poczuła, jak jej skóra w tym miejscu ożyła i rozpaliła się. Nie wiedziała, co się z nią dzieje.
Spojrzała na przekrzywioną nieco na bok twarz kobiety i znowu ogarnęło ją uczucie,
że już kiedyś ją widziała. Jednocześnie miała świadomość, że to nieprawda. Nigdy przedtem
nie widziała tej kobiety. Bo czyż mogłaby ją zapomnieć? Milczały, czekając obie, aż druga
zacznie rozmowę. Podano talerze - śmietankowy szpinak z jajkiem na górze, dymiący i
pachnący masłem.
Jak to się stało, że żyje pani sama? zapytała kobieta. I zanim się Teresa obejrzała,
już opowiedziała jej historię swego życia.
Ale bez zbytnich szczegółów. W sześciu zdaniach, tak, jakby wszystko, co mówiła,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]