[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zimno i pochmurnie. Nadal czuła znużenie i długo walczyła ze sobą, zanim w końcu
zdecydowała się wstać z łóżka. Przyszło jej do głowy, że będzie musiała spotkać się z
matką i ta świadomość przygnębiła ją jeszcze bardziej.
Ewa należała do tych ludzi, którzy wstają zawsze rano pogodni i wypoczęci, bez
względu na to, jak pózno położyli się spać. Gemma stała niezdecydowana na środku poko-
ju, wsłuchując się bezmyślnie w odgłosy domu. Panowała kompletna cisza, tak jakby nie
było tu nikogo. Dziewczyna udała się do pokoju matki - był pusty. W kuchni na stole
znalazła krótki liścik:
"Kochanie, wyjeżdżam na cały dzień z Frankiem i Lily. Nie chciałam cię budzić ani
dzisiaj w nocy, kiedy wróciłam, ani rano przed wyjściem. Wrócę około dziesiątej
wieczorem. Baw się dobrze, ściskam cię - Mama."
"Baw się dobrze" - te słowa zabrzmiały, jak szyderstwo. Gemma poczuła, że znowu
zbiera jej się na płacz, lecz szybko wzięła się w garść i zabrała do przygotowywania
śniadania.
Dzień był piękny i słoneczny. Gemma jedząc śniadanie, wyglądała przez okno i
oglądała ogródek przed domem. Trochę kwiatów, jakieś skalniaki i ozdobne krzewy. Woń
kwiatów i świeżej zieleni dolatywała do niej przez otwarte okno. Nagle poczuła wielką
59
S
R
ochotę, aby iść tam i popracować trochę w ogrodzie.
Postanowiła, że po śniadaniu włoży stare dżinsy i pójdzie popielić trochę. Była
wiosna. Ziemia wyglądała tak zachęcająco, poza tym nie ma lepszej kuracji dla
roztrzęsionych nerwów, niż odrobina wysiłku fizycznego.
Dokończyła szybko jedzenie i pobiegła do pokoju, aby się przebrać. Wskoczyła w
stare, niebieskie dżinsy, włożyła luzną koszulkę i przewiązała włosy szarfą. Kiedy
spojrzała w lustro, zadrżała - przypomniała sobie, kiedy ostatnio ubierała się w ten sposób.
Wspomnienia powróciły do niej nieodpartą falą. Wyszła szybko z pokoju, starając
się pozostawić tam tę chwilę słabości, tak niepożądaną w jej obecnej kondycji. Musi się
skoncentrować na pracy, na niej skupić całą swoją energię. A potem, kiedy skończy
pielenie, pójdzie na długi, relaksujący spacer. Wyszła z domu i z przyjemnością wystawiła
twarz do słońca. W rogu ogródka stała niewielka komórka, w której znalazła wszystkie
narzędzia potrzebne do pracy. Wybrawszy niektóre z nich, podeszła do pierwszej z
grządek i ukucnąwszy, z radością zanurzyła dłonie w pulchnej, pachnącej ziemi.
Nie spieszyła się z pracą; obserwowała niewielkie robaczki uciekające w popłochu
od jej rąk i malutkie rośliny, które nieśmiało wypuszczały korzonki. Poczuła, że to było
właśnie to, czego teraz najbardziej potrzebowała - samotności, jakiegoś przyjemnego,
spokojnego zajęcia, wytchnienia.
Uśmiechając się do siebie, podniosła głowę i wystawiła ją do słońca. Nagle poczuła,
że cień zasłonił jej twarz. Otworzyła szybko oczy i zobaczyła Jamesa stojącego tuż przed
nią, uśmiechającego się. Jej serce zabiło mocniej w piersiach. Poczuła instynktownie, że
James nie wiedział o jej wczorajszej rozmowie z Jennifer. To nagłe spotkanie zaskoczyło
ją zupełnie - zamarła, nie będąc w stanie wykonać najmniejszego ruchu. James złapał jej
ręce i pomógł jej wstać.
- Masz brudny nosek - zaśmiał się, gładząc delikatnie jej policzek.
W tej chwili wydał się jej tak przystojny. Miał w oczach tyle czułości, że dała się
ponieść czarowi chwili i z lubością zaczęła myśleć o tym, jak bardzo go kocha,
zapominając na moment o wszystkim, co powiedziała jej Jennifer. James podszedł bliżej i
przyciągnąwszy ją do siebie, wziął w ramiona.
Spojrzał jej czule w oczy, po czym poczuła jego usta na swoich, chwila zapo-
60
S
R
mnienia sprawiła, że odpowiedziała na jego pocałunek ciepło, z oddaniem.
Jednak to była tylko chwila. Nagle zorientowała się w sytuacji, odepchnęła go i
zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, zamachnęła się i uderzyła go w twarz.
ROZDZIAA 7
Zdumienie odbiło się w oczach Jamesa. Gemma pomyślała natychmiast, że zna
doskonale ten zdziwiony wyraz jego twarzy; tak samo wyglądał tamtego pechowego dnia,
kiedy jego ojciec wymierzył mu policzek. To samo zaskoczenie, ten sam ból, to samo
zakłopotanie połączone z bezradnością. Zanim zdążył zorientować się, co się właściwie
stało, dziewczyna pożałowała swego czynu. Jakże nie pasował on do tej wspaniałej
scenerii kwiatów, świeżej zieleni, atmosfery zbliżającej się wiosny i słońca, którego
promienie ogrzewały ich tak przyjaznie. Ta refleksja ustąpiła jednak szybko dawnemu
oburzeniu.
- Jak śmiałeś pokazać się tutaj? - krzyknęła. - Jak śmiesz mnie całować? Czy nie
masz już resztek wstydu? Co za tupet. Okłamywałeś mnie, oszukiwałeś. Teraz już wiem,
że twój zakup Hardath, to nie był zwykły zbieg okoliczności. Czy naprawdę sądziłeś, że
jestem aż tak naiwna, aby w to uwierzyć? Zresztą nie o mnie tu chodzi, ale o mojego ojca.
Nigdy ci nie wybaczę tego, co mu zrobiłeś! Szkoda mi ciebie, naprawdę, bo twoja zawiść i
zgorzknienie właśnie tobie zaszkodziły najbardziej. To żałosne - przerwała w końcu,
łapiąc oddech.
Nie skończyła z nim jeszcze, o nie! Zbyt wiele rzeczy pozostało do powiedzenia.
Spojrzała na Jamesa, najwyrazniej ochłonął już z pierwszego zaskoczenia, a jego
oczy stały się zimne i nieprzystępne, zaś jego usta zacisnęły się gniewnie. Nagle chwycił
ją za ramię, ścisnął mocno i popchnął w kierunku domu. Nie spodziewała się absolutnie
takiej reakcji, więc poddała się jej automatycznie. Kiedy doszli do domku i weszli do
środka, James zamknął drzwi i puścił ją w końcu. Gemma rozcierała zbolałe ramię, które
przed chwilą ściskał tak silnie. Jego zdecydowane zachowanie przeraziło ją.
- Teraz, kiedy sąsiedzi nie będą mieli już z nas widowiska, może raczysz mi
wyjaśnić, czemu zawdzięczam to ciepłe powitanie - powiedział. - Przyszedłem, aby
zaprosić cię na spacer, myślałem, że przyjemnie spędzimy razem ten dzień, a ty już na
61
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]