[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Próbując go uspokoić obietnicą napoju i pizzy, Mike tłumaczył, że tak samo, jak
trzeba się najpierw nauczyć chodzić, a dopiero potem biegać, pływania też trzeba się
uczyć etapami, co wymaga czasu. Wtedy Jenson wybuchnął płaczem i choć nie było
mu łatwo, w końcu wyjaśnił, że przypomniał sobie, jak zginęła jego młodsza
siostrzyczka i chociaż nie bał się wody to nie ulegało wątpliwości czuł, jakby ucząc
się pływać, sprzeciwiał się swojej mamie, która zabroniła mu kiedykolwiek pływać.
Boże& westchnął Mike. Jakie to skomplikowane! Musiał pomyśleć, że
próbujemy go zmusić, żeby stawił czoło swoim lękom albo coś w tym rodzaju. Biedny
chłopak. Coś takiego nigdy nie przyszłoby mi do głowy.
Oboje zgodziliśmy się jednak, że nie powinien rezygnować. Dopóki Jenson ma ochotę
się uczyć, nie powinni przerywać lekcji, ponieważ w ten sposób nie tylko stawia czoło
własnym lękom, ale też wzmacnia więz między nim a Mikiem. Dzięki grze w piłkę, a
teraz także pływaniu, naprawdę zbliżyli się do siebie, a nawiązywanie więzi może wyjść
tylko na dobre takiemu dziecku jak Jenson. Może mu pomóc w utrzymaniu
psychicznej równowagi, kiedy już go z nami nie będzie.
Na razie jednak to przede wszystkim konkurs talentów pochłaniał uwagę Jensona; w
czwartkowe popołudnie można było pomyśleć, że ma mrówki w spodniach, tak się
wiercił i nie mógł sobie znalezć miejsca. Mike, jak obiecał, znalazł dla niego odpowiedni
kapelusz. Ozdobiony czarnym brokatem, który wkrótce mieliśmy na wszystkich
rzeczach, miał dokładnie taki kształt jak kapelusz, którego używał Michael Jackson.
Udoskonalił swój układ choreograficzny który ćwiczył przy Billie Jean
doprowadzając go do perfekcji. Był naprawdę dobry, a ja przeżywałam to nie mniej niż
on.
O nie, Casey! powiedział, kiedy zaproponowałam, że pójdę z nim na próbę. Nie
narobisz mi wstydu. Rodzice nie przychodzą! Spojrzał na Georgiego. Ty możesz iść
dodał. Ale Mike i Casey nie. Zostańcie w klubie i poczekajcie. Wszystko zobaczycie
jutro.
A więc zostaliśmy wyproszeni. Oczywiście nawet nie przyszłoby nam do głowy, żeby
mu narobić wstydu. Muszę przyznać, że mile mnie połechtało zaliczenie do kategorii
rodziców i cieszyłam się, że to on musiał hamować nasz entuzjazm. W końcu żeby
powiedzieć rodzicom, że nie mogą przyjść na występ, oni muszą tego rozpaczliwie
chcieć. A dla niektórych dzieci nie wątpiłam, że należał do nich Jenson takie
poczucie było rzadkim luksusem.
Byłam też zadowolona, że Georgie przystał na plan Jensona. Ponieważ zaś Hippo s
Den przylegał bezpośrednio do klubu i można tam było wejść tylko przez klub, nie
musiałam się martwić przynajmniej jeśli zajmiemy miejsca przy głównych drzwiach
że zdenerwuje się i wyjdzie niezauważony.
Tak nam się przynajmniej wydawało. Przy kawie i odrobinie spokoju we względnie
opróżnionym z dzieci klubie czas mijał nam błyskawicznie. Martwiłam się przede
wszystkim o to wiedząc, jak wiele dzieci będzie brało udział w konkursie że Jenson
przeżyje ciężkie rozczarowanie, jeśli nie wygra.
Mike nie zgadzał się ze mną.
Wiesz, myślę, że z tym nie będzie problemu. Nie sądzę, żeby się przejmował tym,
które miejsce zajmie, jeżeli będzie miał swoją chwilę w świetle reflektorów i brawa. On
po prostu potrzebuje docenienia.
Mimo to trzymałam kciuki, żeby podbił publiczność, okazał się najlepszy i zdobył
pierwszą nagrodę. Wciąż myślałam jak typowa mama na szkolnym przedstawieniu
(wyobrażałam sobie Jensona kłaniającego się przed wiwatującą publicznością), kiedy z
zamyślenia wyrwała mnie jakaś dziewczynka, która ciągnęła mnie za rękaw. To była
Ruby, która zaprzyjazniła się z Jensonem i mieszkała w przyczepie naprzeciwko nas.
Casey powiedziała. Chodz szybko. Georgie wyszedł na dach i może zginąć! Była
wyraznie wystraszona.
Na dach? spytałam, zdumiona i przerażona jednocześnie. Jaki dach? Jak dostał
się na dach?
Mike zerwał się, równie zdezorientowany jak ja. Nie mogliśmy zrozumieć, jakim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]