[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie udawaj, że cię to obchodzi. Dostałeś to, co kupiłeś - odburknęła,
rozgoryczona.
Pablo osłupiał. Nie spodziewał się tak brutalnego ataku zaraz po wybuchu
namiętności. Briar zraniła jego dumę. Postanowił ją ukarać.
- Gdybym wiedział, jaki skarb biorę, zapłaciłbym dwa razy więcej. Twój
tatuś rzeczywiście nie ma głowy do interesów.
Briar ponownie spróbowała uniknąć z łóżka, lecz Pablo trzymał ją mocno.
- Nie wyobrażaj sobie, że możesz handlować ludzmi jak
nieruchomościami! - wykrzyknęła w bezsilnej złości. - Gardzę tobą. Nienawidzę
cię.
- Czyżby? Przed chwilą odniosłem zupełnie inne wrażenie.
- Udawałam. Wypełniłam swoją część umowy - podkreśliła z naciskiem. -
Nic więcej.
- Nie chciałabyś poudawać jeszcze raz? - spytał, ponownie całując jej
piersi.
Zanim Briar zdążyła wymyślić odpowiednio bolesną obelgę, znów wziął
ją w ramiona, pieścił, rozbudzał, rozpalał. Wprawne usta i dłonie obiecywały tak
nieziemskie rozkosze, że zamiast krzyku protestu wydała jęk przyzwolenia.
Namiętność ogarnęła ją wbrew woli, ponownie porwała jak powódz, jak lawina
tam, dokąd rozum zabraniał pójść. Lecz gdy ochłonęła, spadła ze szczytów
erotycznych uniesień w czarną otchłań poniżenia. Palił ją wstyd, że skruszył jej
opór jednym pocałunkiem.
- 35 -
S
R
Póki mogła, powstrzymywała łzy, lecz w końcu popłynęły szerokim
strumieniem. Korzystając z chwili nieuwagi Pabla, pochwyciwszy po drodze
torebkę, umknęła do łazienki. Zorientował się zbyt pózno, żeby ją zatrzymać,
ale natychmiast podążył w ślad za nią. Na szczęście w porę zdążyła zamknąć
drzwi.
Pablo szarpał za klamkę, prosił, żeby go wpuściła. Dopytywał się o jej
samopoczucie, ale ani przez ułamek sekundy nie wierzyła, że go obchodzi.
Kazała mu odejść. Kiedy po kolejnej nieudanej próbie spełnił polecenie, Briar
zdjęła z wieszaka o wiele za duży szlafrok i owinęła wokół ciała. Po kontakcie z
zimnym ogniem, bo tak odbierała Pabla, potrzebowała czegoś miękkiego i
ciepłego. Lustro pokazało jej zrozpaczoną twarz z rozszerzonymi, bezradnymi
jak u skrzywdzonego dziecka oczami i drżącymi wargami.
Opłakując rzewnie własną, godną politowania słabość, sięgnęła do torebki
po pigułkę, a resztę z powrotem schowała głęboko. Nie wątpiła, że dotrzymanie
jednego postanowienia przyjdzie jej bez trudu: nigdy nie urodzi Pablowi
dziecka.
Po odejściu od drzwi łazienki Pablo niespokojnie przemierzał pokój
niczym zamknięty w klatce lew. Nie mógł sobie darować, że w porę nie rozpo-
znał oznak niewinności nowo poślubionej żony. Nie ostrzegła go, nie krzyknęła,
nie płakała. Dopiero poniewczasie zrozumiał, czemu nagle zastygła w bezruchu
i patrzyła na niego oczami zranionej sarny. Najgorsze, że pózniej wdała się z
nim w kłótnię, jakby to, że uczynił z niej kobietę, nic nie znaczyło. Nie winił jej
jednak za ostre słowa. Zdawał sobie sprawę, że powinien wprowadzić ją w
arkana sztuki kochania w bardziej finezyjny sposób. Przeczuwał, że gdyby
wykazał więcej taktu, znalazłby w Briar pojętną uczennicę. Dręczyło go
poczucie winy, że po kłótni ponownie wykorzystał jej słabość, tym razem
świadomie. Przyjęła go wprawdzie bez oporów, ale nic nie usprawiedliwiało
jego gwałtowności. Było mu wstyd, że więcej brał, niż dawał. Przysiągł sobie,
że wynagrodzi Briar swój egoizm. Lecz gdyby zobaczył, jak wychodzi z
- 36 -
S
R
łazienki, odświeżona i zaróżowiona, piękniejsza niż kiedykolwiek, pożądanie
powróciłoby ze zdwojoną siłą.
Pojął, że nie starczyłoby mu siły woli, żeby odeprzeć pokusę, a gdyby jej
uległ, ponownie zraniłby uczucia Briar. Nie znalazł innego sposobu zaradzenia
złu niż ucieczka. Pospiesznie opuścił pokój i ruszył w stronę basenu, by
wyładować nadmiar emocji w ruchu.
Briar długo stała pod prysznicem, lecz nie zmyła z siebie wspomnień
niekontrolowanego wybuchu namiętności do najmniej odpowiedniego czło-
wieka pod słońcem. Z całego serca żałowała, że nie potrafiła udawać
obojętności. Wielokrotnie powtarzała sobie, że nienawidzi Pabla, podczas gdy o
wiele bardziej gardziła sobą. Postanowiła, że więcej nie okaże słabości. Wyszła
z łazienki spięta, przygotowana na ciężką batalię. Lecz w pokoju panowała cisza
i pustka. Pablo wyszedł. Briar po raz pierwszy od momentu przyjazdu
odetchnęła swobodnie. Zajrzała do walizki w poszukiwaniu koszuli nocnej.
Nawet nie była zdziwiona, że jej nie znalazła. Wyobrażała sobie, z jaką dumą
Pablo oznajmił osobie, która ją pakowała, że koszula nie będzie małżonce
potrzebna.
Wpełzła pod kołdrę tak, jak stała, w szlafroku, byle po powrocie nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]