[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oczywiście, że im pomożemy, jeśli tylko zdołamy do nich dotrzeć odparł Rafferty.
A gdzie dokładnie się znajdują?
Nie jestem pewna. Larry połączył się z kontrolerami ruchu. Kiedy tu szłam, ustalał
właśnie miejsce katastrofy.
Dobrze. Najważniejsze to zlokalizować ich i zabrać stamtąd. Wręczył Joannie
notatnik. Mogłabyś przez chwilę mnie zastąpić? Zorientuję się w sytuacji.
Oczywiście.
Rafferty udał się z Natalie do Larry ego. Zastali go w małym namiocie, który służył im
jako centrum łączności. Rozmawiał z kontrolerem ruchu, równocześnie zapisując
współrzędne.
A więc podali, gdzie są? spytał Rafferty, gdy skończył.
Proszę. Larry wręczył mu zapiski i wyjął szczegółową mapę regionu. Zobaczymy,
czy uda nam się ich zlokalizować.
Rafferty odczytywał współrzędne, a Lany nanosił je na mapę. Zamarli, gdy ustalili w
końcu, gdzie spadł helikopter.
To w połowie drogi w góry powiedział Rafferty.
Wiem. Jak, na Boga, mamy się tam dostać?! jęknął Larry.
Z tego, co widzę, wynika, że rozbili się na wysokości mniej więcej dwóch i pół tysiąca
metrów zauważył Rafferty. Wieki miną, zanim tam dotrzemy, zakładając oczywiście, że
w ogóle byśmy dotarli. A takiej gwarancji nie mamy. Nie dysponujemy nawet odpowiednim
ekwipunkiem. Ktoś nas tam musi zrzucić, jak najbliżej miejsca wypadku.
Jakiś inny helikopter włączyła się Natalie, jak zawsze w lot odczytując jego myśli. W
takich sprawach panowała między nimi idealna harmonia.
Tak odrzekł. Jeśli polecimy helikopterem, zaoszczędzimy masę czasu. A skoro
jeden z pilotów rzeczywiście jest ciężko ranny, każda minuta jest na wagę złota.
Zaraz pójdę do obozu ratowników i dowiem się, czy ktoś by nam nie pomógł
zaofiarowała się Natalie. Jeszcze nie wszyscy wyjechali. Jestem pewna, że kiedy się
dowiedzą o wypadku, ktoś zaoferuje nam pomoc.
A tymczasem ja zajmę się przygotowaniem wyposażenia skrzywił się Rafferty. Czy
to nie typowe, że gdy tylko wszystko spakujemy, od razu coś jest nam potrzebne?
Pomogę ci rzucił Larry, wychodząc razem z nim z namiotu.
Gdy tylko skończyli przygotowywać sprzęt przydatny w akcji ratunkowej w górach,
wróciła Natalie.
I co? spytał niecierpliwie Rafferty.
Większość ekip jest już w drodze na lotnisko. W końcu zdecydowano, że zabierze nas
swoim helikopterem Efrain, pilot z Nikaragui. Jest gotów wyruszyć w każdej chwili.
Dobrze. Rafferty wstał i rozejrzał się po zebranych. Wiedział, że opóznienie wyjazdu
spowoduje masę problemów. Miejsca w samolocie zostały już zabukowane i opłacone, nie ma
mowy, żeby mógł narazić organizację na koszty, odwołując rezerwację.
Zrobimy tak powiedział. Polecę ja i Natalie. Wy pojedziecie zgodnie z planem. Nie
mam pojęcia, ile czasu zajmie nam odszukanie rannych, ani w jakim będą stanie. Postaramy
się spotkać z wami na lotnisku, ale może trzeba będzie zmienić naszą rezerwację, gdyby
okazało się to niemożliwe.
Wśród zebranych przeszedł szmer. Najwyrazniej nie mieli ochoty ich zostawiać. W końcu
jednak uznali słuszność tej argumentacji. Rafferty wręczył Larry emu deklaracje celne i inne
dokumenty i polecił, by w każdej sprawie porozumiewał się z Joanną.
A my już chodzmy zwrócił się do Natalie. Im wcześniej znajdziemy tych
nieszczęśników, tym lepiej i dla nich, i dla nas.
Helikopter już czeka.
Pożegnali się z członkami swego zespołu. Pilot był gotowy do lotu, więc od razu wsiedli
na pokład.
Rafferty spojrzał na siedzącą obok Natalie i nagle ogarnęło go uczucie szczęścia.
Następne parę godzin będzie dla nich testem, ale wiedział, że kiedy Natalie jest z nim, może
pokonać wszelkie przeszkody. Ona dodaje mu siły i wiary, podbudowuje go samą swoją
obecnością. Jest dla niego całym światem i choć po powrocie do Anglii rozstaną się,
pozostanie mu przynajmniej wspomnienie tego wspólnego lotu.
Natalie czuła narastające napięcie. Otaczały ich poszarpane szczyty wznoszące się ku
niebu. Lecieli nad lasami dębowymi i sosnowymi, ale w miarę posuwania się w głąb łańcucha
górskiego roślinność stawała się coraz uboższa. Po pewnym czasie widzieli pod sobą tylko
pojedyncze drzewa.
Powinniśmy już chyba być w pobliżu miejsca wypadku? zwrócił się do niej Rafferty.
Jego piękne zielone oczy błyszczały z podniecenia. Serce jej się ścisnęło. Gdyby tak było z jej
powodu... ale nie robiła sobie złudzeń. Rafferty jest podniecony perspektywą ratowania ludzi
w tak ekstremalnych warunkach. To dodaje mu energii i bodzca do działania.
Pilot mówił, że lot zajmie nam około piętnastu minut, prawda? spytała z udawaną
obojętnością.
Tym bardziej więc powinniśmy już widzieć jakieś ślady... Urwał i wskazał ciemne
punkciki w dole. To oni, tam.
Wyjrzała przez okno. Aż się skuliła na widok tego, co zostało z helikoptera. Szczątki
leżały rozrzucone w połowie zbocza. Nie miała pojęcia, jak się tam dostaną, zważywszy że
stok wydawał się bardzo stromy. Pilot poinformował ich, że jeszcze raz spenetruje teren,
szukając miejsca do lądowania. Wstrzymała oddech, gdy zaczął krążyć, a pózniej schodzić w
dół. Widziała, że nie ma możliwości wylądowania na takiej stromiznie.
Musi być jakiś sposób, żeby się tam dostać powiedział Rafferty, obserwując teren.
Ale nie możemy wylądować, jest za stromo.
Wylądować nie, ale mogliby nas spuścić na dół.
Spuścić! powtórzyła przerażona. Chyba żartujesz. Nigdy nikt mnie nie spuszczał z
helikoptera, a ciebie?
Też nie. Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz, nieprawdaż? Pokazał w uśmiechu
wszystkie zęby. Skoro już tu dolecieliśmy, nie możemy się poddać przy pierwszej
przeszkodzie.
Przeszkodzie! prychnęła Natalie. Delikatnie powiedziane.
To nie będzie takie trudne, Natalie przekonywał. Ludzie są spuszczani z
helikopterów codziennie. Nic ci się nie stanie, gwarantuję.
Nie ma sensu dyskutować, co? westchnęła. Ty nie odpuścisz.
Dzięki. Gdy dotknął lekko jej dłoni, zadrżała. Odetchnęła z ulgą, gdy cofnął rękę, by
wziąć mały mikrofon, za pomocą którego porozumiewał się z pilotem. Czekała w milczeniu,
gdy omawiali szczegóły operacji.
Nie zabierała głosu, ponieważ i tak musi się podporządkować ich decyzjom. Zawierzy
Rafferty emu własne życie i sama ta myśl była przejmująca. Wiedziała, że po powrocie do
Anglii nie będzie już mogła liczyć na jego pomoc. Odejdzie z jej życia na zawszó, a ona tego
nie zniesie. Nawet nie chce próbować się z tym pogodzić!
Rafferty... zaczęła.
Tam nas spuszczą. Wyciągnął rękę, całkowicie pochłonięty w tej chwili czekającym
go zadaniem. Stamtąd będziemy musieli wspiąć się zaledwie parę metrów.
Czy dadzą radę wciągnąć rannych do helikoptera? spytała ze smutkiem, bo po raz
kolejny przepadł moment odpowiedni do osobistej rozmowy.
Obawiam się, że nie mają specjalistycznego sprzętu do przeprowadzenia takiej operacji.
Efrain porozumiał się z kontrolą ruchu, mają przysłać helikopter służb medycznych z pełnym
wyposażeniem. Do czasu jego przybycia zrobimy to, co będzie w zakresie naszych
możliwości.
W porządku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]