[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zaczekaj. - Ton był pewny, ale wewnątrz cała drżała. W jakimś
momencie, gdy przeglądała rzeczy Jilly w poszukiwaniu czegoś, co choć
odrobinę przypominałoby buty do chodzenia, dotarło do niej, że nie może
kontynuować tej gry. Z każdą chwilą oszustwo coraz bardziej jej ciążyło.
Wrodzona uczciwość nie pozwalała jej żyć w kłamstwie i szczerze mówiąc, nie
była na tyle odważna, by stawić czoło wybuchowi gniewu, który nastąpi, gdy
oszustwo się wyda. Lepiej wszystko wyznać. W ten sposób nie będzie samym
złem w jego oczach. Choć nawet przed sobą nie chciała przyznać, dlaczego jego
opinia miałaby mieć znaczenie.
To prawda, jak dotąd Cesare nic nie podejrzewał. Był miły, nawet
flirtował z nią przez chwilę. Czyżby chciał wciągnąć Jilly z powrotem do łóżka,
nad którym nadal widniał napis BEZ ZOBOWIZAC?
W końcu, jego zdaniem, Jilly nie mogła mu odmówić.
Wstydziła się i była bardzo zdenerwowana, lecz teraz, wbrew
wcześniejszym wywodom, uznała, że musi dalej udawać. Gdy otworzyła usta,
chcąc mu wszystko wyznać, przypomniała sobie te chwile, gdy siostra stawała
- 47 -
S
R
w jej obronie. Nie mogła jej teraz zawieść. Musi jakoś odnalezć Jilly, zanim on
to zrobi.
Po chwili wahania Cesare się odwrócił. Uśmiech, jakim ją obdarzył,
zapierał dech w piersiach, jedna kruczoczarna brew była lekko uniesiona, trochę
pytajÄ…ca, trochÄ™ zabawna.
- Chciałabyś pożyczyć jakieś buty, które nie rozpadną się po pierwszych
kilkunastu metrach?
- Nie. - Gdyby tylko o to chodziło! Jeśli ma kontynuować to śmieszne
oszustwo, dla własnego dobra musi coś wyjaśnić. Spięta, z poważną miną
zwróciła się do niego: - Chcę wiedzieć, dlaczego uparłeś się, żeby mnie tu
przywiezć. - Głęboki wdech. - I gdzie zamierzasz spać dziś w nocy.
ROZDZIAA SIÓDMY
- Wiesz, czemu cię tu przywiozłem - odpowiedział lekko i najwyrazniej
szczerze Cesare. - Jak powiedziałem Nonnie, o ile pamiętam, to w twojej
obecności, po niedawnej stracie potrzebujesz odpoczynku. Nie jestem
potworem.
Wspomnienie zmarłej matki sprawiło, że śliczne oczy wypełnił smutek.
Cesare zacisnął dłonie w pięści i przeklął w myślach.
Mogła być kłamczuchą, ale miała uczucia.
W przeciwieństwie do swojej siostry.
Egoistka Jilly uroniłaby pewnie kilka łez z powodu śmierci matki. Ale,
znając ją tak dobrze, jak znał, nie potrafił wyobrazić sobie ani jednej
niesamolubnej myśli u Jilly. Gdy dopytywał o rodzinę, wyśmiała ich, twierdząc,
że jej matka to małomiasteczkowa, niezbyt mądra kobieta, a młodsza siostra jest
praktyczna i śmiertelnie nudna: To nie nasz typ ludzi, nie warto o nich mówić,
kochany.
- 48 -
S
R
Ale ta siostra - zmarszczył brwi, spojrzał na jej bujne kształty. Ciemne,
zielone oczy kryły się pod jedwabistymi rzęsami, miękkie, różowe usta lekko
drżały, a piersi unosiły się od ciężkiego oddechu. Tak, ta blizniaczka miała
uczucia pomimo swoich wad.
- Chodz. - W jego głosie słychać było współczucie. Otoczył ręką jej
ramiona i pociągnął w stronę nasłonecznionej części doliny. - Pospacerujemy,
uspokój się. - Zanim zorientował się, co robi, zaczął pieścić palcami jej skórę.
Gdy to zauważył, przypomniał sobie o jej dwulicowości i jego ręka
momentalnie opadła. Skupiając się na jej oszustwie i karze, jaka miała ją
spotkać, powiedział:
- A w kwestii snu, jest sypialnia na parterze, za kuchnią. Jeśli czujesz się
rozczarowana, wystarczy, że powiesz słowo. Z drugiej strony - teraz mruczał
uwodzicielsko - możesz mieć kłopoty ze snem, zastanawiając się, kiedy instynkt
zwycięży i przyjdę do ciebie.
- Jeszcze makaronu? - mówił wolno, głębokim głosem, zmysłowo.
Milly potrząsnęła głową, próbując zignorować nagły ucisk w dole
brzucha. Nie miało to nic wspólnego z ostrym pomidorowym sosem ani ze
spaghetti, które wspólnie ugotowali. Wynikało wyłącznie z tego, jak się przy
nim czuła.
Jakby chodziła po linie tańczącej na wietrze bez siatki zabezpieczającej.
Kłamał, mówiąc, że przywiózł ją tu, by odpoczęła; czy sądził, że mu
naprawdę uwierzy? Myślał, że ona jest Jilly, jego byłą kochanką, kobietą, na
którą był wściekły. Ten tak zwany wypoczynek był karą. A najgorsze było to, że
nie miała pojęcia, jaka będzie forma tej kary.
Na poziomie emocjonalnym była zupełnie zdezorientowana. Nic nie
miało sensu.
Dlaczego polubiła go w trakcie tego długiego popołudnia, gdy pokazywał
jej wyspę, zapominając, skąd się tu wzięła?
Dlaczego odprężyła się na tyle, by cieszyć się każdą chwilą spaceru?
- 49 -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]